poniedziałek, 29 grudnia 2014

Happy Birthday Ross!

Dzisiaj 29 grudnia urodziny obchodzi wokalista i członek zespołu R5- Ross! Z tej okazji chciałabym mu złożyć najserdeczniejsze życzenia, dalszej wspaniałej kariery, dużo zabawy z rodziną oraz pięknej i dobrej dziewczyny.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Idą święta, widać gości,
wydłub z karpia wszystkie ości.
Powyjadaj z barszczu uszy.                                                                
A gdy Cię za bardzo suszy,              
siądź wygodnie z lampką wina,
i obejrzyj znów Kevina.
A tak na poważnie: życzę wam wesołych i szczęśliwych świąt w gronie najbliższych.
Pozdrawiam

Rozdział 30

,,To nie jest sprawiedliwe!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pamiętam, że Austin podłapał wiele zdziwionych twarzy swych pobratymców, ale nikt nie odważył się rzucić mu wyzwania. Wilkołak nie ustąpił nawet na krok swojemu przywódcy, za co ma ode mnie duży plus.
-No dobrze, zacznijmy więc. No chyba, że ktoś ma jeszcze zamiar złamać naszą wieloletnią tradycję!- ryknął Darius i po kryjomu zwrócił się do mojego przyjaciela- Austin, zgodzę się tylko na ten jeden raz. Lubię cię, ale te pogłoski o zakończeniu wojny? To niemożliwe, ale rób to, co każe ci instynkt- mruknął nie patrząc na mnie.
W końcu zaczęły się obrady. Każdy z przywódców po kolei przedstawiał osiągnięcia swego stada i domysły na dalszą przyszłość. Kiedy nadeszła kolej Austina, ten z dumą wyszedł na środek i obdarzył wzrokiem Dariusa - Drodzy bracia i siostry! Z nieukrywaną ulgą donoszę, że moi ludzie opracowują odtrutkę na truciznę wampirów. Niedługo już przedstawię wstępne wyniki analizy- dodał
-To bardzo interesujące- mruknął przywódca- Jednakże, jakie dowody przynosisz na poparcie swych słów?
Blondyn zerknął na niego i zza pasa wyciągnął ostrze Thralla. Podniósł je do góry i w tym momencie z czubka broni skapnęła na dół kropelka zielonej posoki.
-To ostrze dowódcy wampirów, który chciał mnie tym zgładzić- wyjaśnił krótko i schował je z powrotem- Ta rzecz będzie bardzo pomocna.
Po chwili Austin zerknął na mnie porozumiewawczo i kiwnął głową. Przełknęłam nerwowo ślinę i podeszłam do niego. Już miałam coś powiedzieć, kiedy nieładnie mi przerwano.
-Na dziś to już tyle! Dziękuję wszystkim za pomoc! Za honor i braterstwo!- rozległ się ogromny hałas, ryk z setek pysków podniósł się gwałtownie i mury zamku dosłownie zatrzęsły się w posadach.
Gdy zniknęła lwia część wilkołaków, mój przyjaciel zły jak osa podszedł do swojego wodza.
-Przecież mówiłeś, że Ally może wystąpić w roli mojego dyplomaty, a dziś została zignorowana!- oburzył się.
-Nie- odparł tamten- Pozwoliłem jej zostać pośród nas. I tak ta decyzja sprawiła, że w oczach wielu staję się coraz bardziej niedołężny. Mianowanie jej twoim zastępcą sprawiłoby, że niedługo rządziłbym wami. Tylko tyle mogę zrobić, Austin.
-Mimo wszystko dziękuję- powiedziałam- Cieszę się, że mogłam pana poznać. To wielki zaszczyt.
-I nawzajem. Też jestem za zakończeniem wojny, moja droga. Tylko, że mało kto to popiera. No cóż, powinniście wracać. Jeszcze kto by was zaczepił. Żegnajcie- dodał i odszedł.
Krótko rzecz ujmując: posłuchaliśmy go i czym prędzej skierowaliśmy się w stronę domu.
Wracaliśmy w milczeniu, ale raz po raz łapałam wzrok blondyna pełny poczucia winy.
-Przepraszam Ally- szepnął nie patrząc na mnie- Nie powinienem zabierać cię tam. To było niebezpieczne. Przepraszam.
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się- To było niesamowite doświadczenie widzieć tak wielu zgromadzonych w jednym miejscu. I to pomimo tej różnorodności.
-Ta, tylko, że tam powtarzały się dwa kolory: czarny i biały- mój przyjaciel wyszczerzył zęby, ale zaraz posmutniał- Szkoda, że jestem jednym z ostatnich brązowych wilkołaków.
-Naprawdę? A twoi rodzice?- spytałam
-Tylko tata jest taki jak ja, mama jest białym wilkiem- wyjaśnił.
Popatrzyłam na niego smucąc się i mocno go przytuliłam. Wtuliłam się w jego miękką szyję, a on wydusił z siebie wdzięcznie:
-Dzięki Ally, tego mi było trzeba.


wtorek, 23 grudnia 2014

Informacja

Witajcie,
na początku informuję, że rozdział pojawi się już jutro. Nie mam obecnie weny na pisanie, ale chciałam was poinformować, że założyłam nowego bloga, tym razem o rysowaniu. (co nie znaczy, że zawieszam tego bloga, nadal będę go prowadzić w miarę możliwości i czasu).
By do niego przejść, kliknijcie w obrazek obok.
Pozdrawiam i zapraszam Klaudia!

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 29

,,Grr... Nienawidzę polityki..."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jasne, mam go. Przyjdź po niego w każdej chwili. Cześć- powiedział Austin żegnając się z Danem przez telefon.
-Cieszę się, że masz to ostrze. Będzie bardzo pomocne w wynalezieniu odtrutki na truciznę- popatrzyłam na niego i dodałam- Cieszę się, że Thrall nic ci nim nie zrobił.
-W sumie ja też- odparł- Widziałem, co dzieje się z tymi, którzy mieli kontakt z tą trutką. Nie wyglądali najlepiej- spuścił wzrok.
To pierwszy krok do zakończenia wojny. Bez głównej broni wampiry będą w miarę bezbronne. Heh, zabawne. O swoich pobratymcach mówię jak o obcych dla mnie istotach. Role się odwróciły...
Z osoby, od której niewiele zależało, zmieniłam się w osobę, która ma jakiś wkład w te sprawy. Zaczynając od niewielkich, a kończąc po wielkie.
Zauważyliście kim jest mój przyjaciel? Jednym z ostatnich brązowych wilkołaków. I jeśli ktoś coś ma zmienić, to właśnie on.
-Ally, do ciebie też mam jedno pytanie- Austin zwrócił się do mnie, a ja wstrzymałam oddech- Ally, czy zostałabyś moją- teraz zaczęłam układać słowa na odpowiedź, a uśmiech nie schodził z mej twarzy- moją dyplomatką na dzisiejszym spotkaniu?- otworzyłam usta z wrażenia.
No cóż, myślałam o innej propozycji z jego strony, ale czego ja się spodziewałam?
-Tak... jasne- rzuciłam szybko starając się nie patrzeć prosto w oczy blondyna i próbowałam ukryć spływającą po moim policzku pojedynczą łzę zwiastującą płonną nadzieję.
-Naprawdę? Jestem twoim dłużnikiem! Ale niedługo ci się zrewanżuję, może i nawet jutro?- rzekł z tajemniczym błyskiem w oku, czego początkowo nie zauważyłam.
-Ale na czym będzie polegać to spotkanie?- spytałam go
-Wyjaśnię ci po drodze. Ale dodam, że mamy niecałą godzinę, żeby się przygotować, więc ruszajmy- powiedział otwierając drzwi.
Razem wyszliśmy z domu i szybkim krokiem skierowaliśmy się do lasu, gdzie Austin przyjął swą prawdziwą postać. Ogromny wilkołak z wieloma bliznami na ciele popatrzył na mnie i dał znak do dalszej drogi. Gdyby nie zabandażowany brzuch i zagipsowana łapa wzięłabym go za najbardziej niebezpieczną istotę jaką widziałam. W rzeczywistości jego futro jest naprawdę miękkie, a złote oczy prawie hipnotyzujące.
-Wracając do tegoż spotkania. Idziemy do ruin starego zamku, bazy naszego przywódcy Dariusa Greymane- skinął lekko głową- Każdy z dowódców większych stad ma za zadanie składać mu raport z ostatnich wydarzeń na swoim terytorium. Jako samiec alfa mam prawo wziąć ze sobą mojego przedstawiciela. Wybrałem ciebie.
-Dlaczego nie Dana?
-Dan to typ wojownika, żaden z niego polityk. Jak i ze mnie. A wasz gatunek ma wrodzoną zdolność do długich gadek- w duchu przyznałam mu rację- Jesteśmy już- wskazał na zniszczoną basztę.
Skierowaliśmy się do środka. Nie minęła nawet chwila, a znaleźliśmy się w ogromnej kamiennej sali otoczonej zewsząd wilkołakami, Oczy wszystkich skierowały się na nas.
-Co to ma znaczyć?!- usłyszałam piekielny głos wydobywający się ze środka sali, kiedy tam przebrnęliśmy, ujrzałam Jego. Dużego czarnego Schumir z przepaską na prawym oku ubranego w dziwną zbroję i uzbrojonego w metalowe pazury. Oderwany kawałek ucha, brak kilku zębów i gdzie nie gdzie widoczne siwe włosy wskazywały na to, że jest wiekowym przywódcą wilków.
-Austinie, czy łaskawie wyjaśnisz mi co ona tu robi?!- zwrócił się wściekły do mojego towarzysza.
-To moja dyplomatka- odparł nader spokojnie- Pomogła nam. I to nie raz. Nie chce naszej śmierci, tylko zakończenia wojny.
-Słyszeliście to?- Darius zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała- Wampir chce zakończenia wojny? He he, to chyba jakiś żart. Ale to nie czas na zabawę, zabrać mi ją! I wtrącić do lochu!- zadeklarował, a dwaj Schumir zbliżyli się do mnie.
Niezbyt blisko, Austin ryknął tak głośno, że wszystkim zadudniło w uszach.
-Ani mi się ważcie!- krzyknął- Ona jest ze mną! I zostanie ze mną!
-Czy ręczysz za nią życiem?- przywódca spojrzał na niego poważnie.
-Tak. I każdemu, kto mówi inaczej, rzucam wyzwanie!

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 28

..Czy to dobry pomysł?"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak Austin. Dziś moje uczucie do niego jeszcze bardziej się pogłębiło, ale nieśmiałość co do rozwijania tej znajomości nadal mi pozostała. Chciałabym zapytać go o jedną rzecz, ale odrobinę się boję. Co ja mówię, przeraża mnie myśl o tym, że mógłby mnie wyśmiać. Ale może to on zrobi pierwszy krok?
-Coś ci zaprząta myśli, Ally?- Austin zerknął na mnie zaciekawiony.
-Tak, właśnie chciałam ci coś powiedzieć...- nie dokończyłam, bo moją wypowiedź przerwali rodzice patrzący raz po raz na mnie poważnie.
-Czy to, że nam wybaczyłaś oznacza, że wprowadzisz się do swojego pokoju z powrotem?
-Zaraz, chciałaś wyprowadzić się od rodziców?- mój przyjaciel spojrzał na mnie, a malowane się na jego twarzy emocje kazały mi w końcu przemówić.
-Chciałam ci właśnie powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji. Chciałam...- po raz kolejny mi przerwano.
-Wprowadzić się do mnie- blondyn dokończył za mnie, a ja przytaknęłam.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko oczywiście. I jeśli wy zgadzacie się.- powiedziałam obdarzając wzrokiem wszystkich tu zgromadzonych.
-Oczywiście, że nie- zadeklarowali chórem, a mnie z serca spadł ogromny kamień.
Skąd we mnie taka śmiałość? Nie mam pojęcia. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że z tchórzliwej owcy stałam się tygrysicą gotową na wszystko, byle tylko zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie i przyjaciołom. Tak, teraz jestem tego pewna.
Chcę się wyprowadzić od rodziców, by choć trochę usamodzielnić się, pomóc Austinowi. To także świetna okazja, by zbliżyć się do niego.
Pożegnaliśmy się z mą rodziną i z wielką radością w duszy ruszyłam ku nowemu domu
Otworzyłam drzwi i pomogłam Austinowi ściągnąć kurtkę.
-Czuję się taki stary- zaśmiał się- Na szczęście wilkołaki regenerują zranienia i złamania szybciej od ludzi. Już po dwóch tygodniach będę mógł ściągnąć gips- dodał z uśmiechem.
-Cieszę się- odparłam zgarniając kosmyk włosów za ucho- Gdzie mogę spać?
-Oczywiście, chodź za mną- mruknął dając mi znak, bym za nim poszła.
Posłusznie udałam się za nim i niedługo później stałam przed dużymi dębowymi drzwiami. Austin kiwnął głową i zostawił mnie samą.
Położyłam dłoń na zimnej klamce i z nieukrywaną ulgą pchnęłam drzwi. Weszłam do środka, a tam przywitało mnie przyjemne ciepło wydobywające się z kominka. Na przeciwko niego stało szerokie łóżko z miękką pościelą i poduszkami. Poza nimi w pokoju znajdowała się szafa, komoda i puszysty dywan.
To wszystko sprawiało, że poczułam się jak w domu.
-Zadomowiłaś się już?- usłyszałam głos blondyna wydobywający się zza ściany- Przydałaby mi się twoja pomoc w przygotowywaniu kolacji.
Wyszłam z pomieszczenia i weszłam żwawo do kuchni, gdzie przywitał mnie Austin.
Razem przygotowaliśmy kolację i spożywszy ją ze względu na późną porę pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego pokoju.
A tam przebrałam się w piżamę i szybciutko zasnęłam.

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 27

,,Nie daruję im tego!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
...Ally! Dziewczyna była cała zapłakana, rozmazany tusz rozlał się po całej jej twarzy. Bez słowa przytuliłem ją do siebie jak najmocniej potrafiłem.
Kiedy dostatecznie się uspokoiła, spojrzałem na nią i zapytałem ją najdelikatniej mówiąc:
-Kto ci to zrobił?
-Moi rodzice- wychlipała i opowiedziała mi zaistniałą sytuację.
Mianowicie, kiedy wróciła do domu, jej rodzina wiedziała już o wszystkim. Thrall poinformował ich o ,,zdradzie", jak się spodziewacie zachwyceni nie byli. Rozpętało się piekło, a ze słów Ally wynikało, że rodzice ją wydziedziczyli.
-Nie mamy już córki- powtórzyła za nimi, a łzy ponownie pojawiły się w jej oczach.
Tego było już za wiele. Mogłem znieść to, że rodzice dziewczyny nie lubili by mnie. Ale to? Gruba przesada i nie mogłem tego tak zostawić.
-Zbieramy się- zarządziłem tonem niecierpiącym sprzeciwu, a brunetka spojrzała na mnie zaskoczona.
-Ale gdzie?- zapytała zdziwiona
-Do twojego domu-  odparłem i dodałem czule- Wytrzyj łzy.
Ally pewnie domyśliła się o co mi tak naprawdę chodzi, próbowała mnie powstrzymać, ale ja już zdecydowałem.
-Nie rób tego!- krzyczała- To nie ważne!
Oczami Ally
Próbowałam zatrzymać Austina za wszelką cenę. Widziałam, że to co uczynili moi rodzice rozgniewało go doszczętnie. Ale jeśli poszedłby do nich, dowiedzieliby się o tym, że jest wilkołakiem (jeszcze o tym nie wiedzieli) i rozpętałoby się następne piekło, na pewno ktoś by ucierpiał. A tego bym nie chciała.
-Zostaw mnie!- powiedział blondyn
Ujrzałam w jego oczach błysk i po chwili zajęły się ogniem. Wiedziałam, że nic go nie powstrzyma, dlatego puściłam go i nie bacząc na nic ruszyłam za nim. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami mego domu zamarło mi serce. Austin nie pukając wszedł do środka, a ja wraz z nim.
Nie minęła sekunda, a staliśmy przed moją rodziną.
-A co ty tu robisz?- ojciec popatrzył na mnie- Czyż nie wyraziliśmy się jasno?
Spuściłam głowę w dół, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nadchodziła burza.
-To nie w porządku traktować tak własną córkę!- do rozmowy włączył się mój przyjaciel
-Ciebie kto pyta o zdanie?!- odparł tata- To nasze sprawy, nic nie wiesz o niej!
-A właśnie, że wiem!- zagrzmiał potężny głos wydobywający się z gardła Austina, zamknęłam gwałtownie oczy, a kiedy je otworzyłam stał przede mną wielki na dwa metry wilkołak, z którego pyska skapywała ślina na nowy dywan. Oczy stwora stały się czerwone z ogarniającej go wściekłości.
-Ale jak ty...?- zapytała przerażona mama odsuwając się coraz bardziej od nas.
-Chcę, żeby państwo zrozumieli, to nie z własnej inicjatywy Ally przeszła na ,,naszą" stronę. Tylko z mojej- powiedział Schumir
-Thrall powiedział, że...- rzekli chórem
-Wiem co powiedział, on mi to zrobił- wskazał na zabandażowany brzuch i zagipsowaną rękę. Wasz przywódca chce za wszelką cenę wywołać wojnę, a my chcemy ją zakończyć. Ally chciała nam w tym pomóc. Jest wspaniałą i dobrą kobietą, dlatego winniście jej przeprosiny- Austin uśmiechnął się do mnie, a ja w podzięce przytuliłam go.
-Tak, masz rację- odezwał się nieśmiało tata- Nie wiem, dlaczego najpierw nie wysłuchaliśmy naszej córeczki. Przepraszamy Ally, wybaczysz nam nasze głupstwo?- zwrócili się do mnie, kiwnęłam głową, po czym ojciec zwrócił się do blondyna- Teraz to zobaczyłem. Nie jesteście potworami, tylko łagodnymi stworzenia, które ze względu na sytuację musiały walczyć. Jeśli będzie czegoś wam potrzeba, daj znać. Pomożemy w miarę możliwości.
-Dobrze- mruknął Austin- Czuję, że wojna o naszą wolność dopiero się zaczyna!


sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26

,,Nie waż się tu wracać!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Deszcz przestał w końcu padać, a świat odżył. Było słychać śpiew ptaków, szum liści - po prostu odradzającą się przyrodę po dużej burzy. Spałem sobie smacznie do chwili, kiedy pewna dziewczyna wylała na mnie pół litra deszczówki. Skąd jej tyle wzięła? Nie mam zielonego pojęcia.
-Ally... -mruknąłem rozciągając grube kości i przeciągając się.
-Dość tego spania, mój panie- uśmiechnęła się ukazując biały i równy uśmiech.
Po długich naleganiach z jej strony w końcu wstałem i rozluźniłem napięte mięśnie.
-To chyba twój nowy rekord pobudki- szepnęła podając mi kanapkę.
Śniadanie, jeśli mogę je tak nazwać, starczyło tylko na trzy gryzy i tylko narobiło mi smaku. Burczący brzuch domagający się jedzenia tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że trzeba wracać do domu.
-Chodźmy stąd- zadeklarowałem gorąco- Nie chcę skończyć jako przysmak dla niedźwiedzia.
Z pomocą brunetki odsunąłem wielki głaz i już po chwili mogłem pełną piersią odetchnąć. O tak, świeże i czyste powietrze to to, czego przez tę noc mi brakowało.
Liczyłem na to, że na zewnątrz nie zaskoczy nas dużych rozmiarów misiek. Moje modły zostały wysłuchane, toteż nikogo takiego nie ujrzałem, jedynie ogromne ślady łap. Dlatego zabraliśmy swoje rzeczy i jak najszybciej ruszyliśmy w drogę powrotną.
Pomiędzy mną a Ally zapadła cisza, której w żaden sposób nie mogłem przerwać. Widziałem po dziewczynie, że jest czymś bardzo zmartwiona, nie chciałem jej przeszkadzać, więc pozostały mi tylko domysły.
Odetchnąłem głęboko, w czym trochę przeszkadzał mi bandaż na brzuchu. Ally obdarzyła mnie wzrokiem, co sprawiło, że nie mogłem przestać się jej przyglądać. Wow, ta dziewczyna miała w sobie coś takiego... od początku naszej znajomości uwiodła mnie swoim stylem. Nie miała na sobie tony makijażu, a mimo to była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Doprawdy, po co ja wciągałem ją w tę wojnę? Jeśli coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę.
-O czym myślisz?- obiekt moich westchnień przerwał moje rozmyślania.
-O niczym- skłamałem próbując się uśmiechnąć- Popatrz, już jesteśmy- skinąłem głową zerkając na dach domu Ally wyzierający ledwo zza drzew.
Brunetka nie przyjęła tego, jak się spodziewałem, z ulgą, lecz jakby z małym przestrachem.
-Hej, co się dzieje?- spróbowałem wyciągnąć od niej jakieś informacje, ale moje starania spełzły na niczym.
Zamiast tego dziewczyna szybko pożegnała się ze mną i zanim zareagowałem, zniknęła w zaroślach.
W efekcie wróciłem do domu, wchodząc jednak przez ogród i tam dokonałem przemiany.
Wszedłem do środka i z nieukrywaną ulgą zamknąłem za sobą drzwi.
-Nie ma to jak w domu- szepnąłem do siebie- Samemu w ogromnym domu.
Ubrałem jakąś koszulkę i buty (poprzednie uległy zniszczeniu za sprawą przemiany w wilkołaka), zmieniłem spodnie i ruszyłem do szpitala lekceważąc wilczy głód. Na miejscu otrzymałem fachową pomoc i już po czterdziestu minutach byłem z powrotem w swoim pokoju.
Położyłem się zmęczony na łóżku i westchnąłem.
-W co ja się wpakowałem?- mruknąłem zerkając na opartą o ścianę gitarę i wtedy do głowy przyszła mi szalona myśl.
Jednak szybko przerwał ją dzwonek od drzwi. Z nieukrywaną złością podszedłem, by wpuścić niespodziewanego gościa. Zamiast niego zastałem...

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 25

..Ta sytuacja staje się nie do zniesienia!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Mój panie, miałeś szczęście, że żyjesz- moja przyjaciółka spojrzała na mnie gniewnie poprawiając mój bandaż
-Nie moja wina, że ten nietoperz mnie złapał- odparłem- Chociaż faktycznie mogłem poczekać, aż obniży lot. Z ilu metrów to ja spadłem?
-Z dziesięciu. Ale licząc złamaną lewą rękę i żebro i tak powinieneś się cieszyć.
Westchnąłem ciężko. Ally pastwiła się tak nade mną już dobre bite dwie godziny. Kiedy zemdlałem, próbowała mnie zaciągnąć do naszego obozu, nie dała rady, ale szybko znalazł nas Dan i dzięki niemu znaleźliśmy się w bezpiecznym miejscu.
-Ale misja i tak jest udana- dodał, kiedy się ocknąłem- Wiemy już, kto nam zagraża, no i mamy jego- wskazał na starca- Pomoże nam opracować odtrutkę na wampirzą truciznę. Ale w międzyczasie powinniście wrócić do domu, Austin niech się wykuruje, a ty Ally- spojrzał na nią- Zajmij się nim, to uparty skurczybyk, ale na pewno szybko go oswoisz- uśmiechnął się.
-Ekhem, ja tu jestem!- krzyknąłem do nich, po czym parsknęliśmy śmiechem- Dan, zajmij się tu wszystkim pod moją nieobecność.
-Tak jest, alfo- czarny wilkołak zasalutował, a my mogliśmy bez strachu wyjść z obozu
-Dzięki Ally- popatrzyłem ukradkiem na brunetkę i szybko podłapałem jej zdziwiony wzrok- Za to, że tu jesteś. Ze mną. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć przeze mnie kłopotów- dodałem smucąc się
-Skąd- lekkim ruchem dłoni podniosła mój pysk, bym mógł spojrzeć w jej brązowo-orzechowe oczy- Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, a może i...-zawahała się- Ech, nieważne, chodźmy już.
Zastanowiło mnie to: ,,takiego przyjaciela i...", co ona chciała powiedzieć?
Moje myśli zostały przerwane przez rzęsisty deszcz, który spadł na nas i szybko przemoczył do suchej nitki.
-Musimy znaleźć jakieś schronienie- zadeklarowała Ally.
-Może ta jaskinia?- wskazałem na pobliską skałę z dużym otworem
Dziewczyna przytaknęła mi i szybko skierowaliśmy się do środka.
Jaskinia nie była jakaś luksusowa, ale na noc była w sam raz. Brunetka usiadła zadowolona na kamieniu, ale pewna rzecz mnie zaniepokoiła. Duże rozmiary jaskini i nieprzyjemny zapach wskazywały na jedno:
-Ally, tu mieszka niedźwiedź!- ryknąłem
-Skąd taki pomysł?- rzuciła pytająco
Opowiedziałem jej o swoich obawach, ale ona machnęła lekceważąco ręką.
-Nawet jeśli masz rację- powiedziała- Nie mamy się gdzie skryć, musimy coś wymyślić.
I wymyśliłem. Moją uwagę przyciągnął duży głaz leżący tuż przy wejściu naszego schronu.
Złapałem go prawą łapą i zaparłszy się tylnymi nogami zacząłem go pchać, próbując zamknąć nim otwór. Brązowooka szybko odczytała moje zamiary i razem dokonaliśmy tego: byliśmy bezpieczni.
Zmęczeni padliśmy na ziemię. W istocie miałem rację. Minutę później dało się słyszeć na zewnątrz nieprzyjemne pomruki i porykiwania.
-No dobrze, nie myliłeś się- brunetka spojrzała na mnie zmieniając mi bandaże na brzuchu i ręce
-Jestem w końcu wilkołakiem, instynkt to podstawa- mrugnąłem do niej
-Instynkt jakoś ci nie pomógł wcześniej w walce z Thrallem- jej uwagę puściłem mimo uszu i zabrałem się za rozpalanie ognia.
W jaskini znalazłem trochę suchej trawy oraz drobnych gałęzi, toteż moja przyjaciółka już po chwili mogła wygrzać się. Podałem jej kanapkę, butelkę wody oraz okryłem delikatnie kocem.
-Dziękuję- szepnęła tuląc się do mnie- Hm... jesteś taki mięciutki- usłyszałem jeszcze, zanim zapadła w głęboki sen.


sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 24

,,Zdrajczyni poniesie wkrótce śmierć!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-A skąd taka pewność, że chodzi na pewno o nas?- zapytałem, by upewnić się
-A stąd, że pod tą przepowiednią są nasze imiona- tym razem to Ally rozwinęła moje wątpliwości
Nadal coś nie pasowało mi w tej układance, bo jak niby my, zwykłe istoty, mamy zatrzymać coś, co zatacza swe kręgi od 600 lat? To praktycznie niemożliwe.
-Nawet jeśli uwierzę w te bajki, to jak mamy tego dokonać?- dodałem
-To okaże się już w przyszłości, ale obecnie czuję zbliżające się zło- zamknął oczy i jakby w coś się wsłuchał
Istotnie, także i ja coś usłyszałem. Coś jakby... trzepot skrzydeł.
-O nie...- szepnąłem i wyjrzałem na zewnątrz, rzeczywiście, mym oczom ukazał się nie kto inny, jak ogromny nietoperz z mojej wizji
-To przywódca wampirów- wyjaśniła Ally, a mnie oblał zimny pot, przypomniała mi się scena, kiedy stwór rzucił mi się do gardła, a czarna posoka trysnęła wkoło.
-Coś się stało?- brunetka pojawiła się koło mnie, wyczuwszy mój niepokój
-Nic takiego, lisico- trąciłem ją nosem w policzek- Ale dzięki za troskę- powiedziałem szczerząc zęby, ale szybko wróciłem do rzeczywistości- Jest jakieś bezpieczne wyjście stąd, gdzie żaden król wampirów nie porani nas szponami?- zwróciłem się do staruszka
-Owszem, po drugiej stronie góry są kamienne schody, ale rzadko kto je widzi i jeszcze rzadziej ktoś z nich korzysta.
Przyznałem mu rację, ale nakazałem też szybko się spakować i kiedy był gotowy, ruszyliśmy tylnym wyjściem.
Krople wolno spływające po skałach wyraźnie dawały znać o zbliżającym się deszczu, toteż przyśpieszyłem kroku.
Kiedy byliśmy już przy końcu schodów z kamiennej ściany nad nami zaczął sypać się gruz. Jakieś dziwne odchrząkiwania i porykiwanie nie dodawały nam otuchy.
-Zostańcie tu- nakazałem moim towarzyszom i ostrożnie wyjrzałem na zewnątrz
-Możecie wychodzić- dodałem pewniejszy, kiedy nie dostrzegłem żadnego zagrożenia
Niestety, myliłem się. Bo kiedy wyszedłem całkiem poza bezpieczny teren coś mnie złapało. Zanim się zorientowałem, podziwiałem świat z lotu ptaka.
-Puść mnie- krzyknąłem i spojrzałem w górę, chyba się domyślacie, kogo ujrzałem
Ogromny, obrzydliwy nietoperz, z którego pyska ulatywała gęsto krew spływająca wprost na moją głowę.
-Nie tak szybko wilczku- zarechotał wrednie i jeszcze mocniej zacisnął boleśnie pazury na mych ramionach- Jesteś potrzebny do mojej kolekcji, ale nie będziesz jedyny. Następna w kolejce jest twoja sympatia, zdrajczyni swej rasy będzie umierać w męczarniach!
-Nie!- ryknąłem tak głośno, że samego mnie to zdziwiło i ugryzłem go w rękę, nie spodziewając się tego, od razu wypuścił mnie ze swych objęć. (Niechcący wytrąciłem mu z dłoni także jakieś przedziwne ostrze)
Zacząłem spadać w dół, cały czas łamiąc gałęzie drzew. Po kilku długich chwilach w końcu wylądowałem na ziemi, nie mogłem się ruszyć, bo każda próba wstania kończyła się fiaskiem.
-Austin, nic ci nie jest?- Ally znalazłszy mnie kucnęła obok i spojrzała na mnie z troską
Zdołałem tylko coś wymruczeć, bo po sekundzie zapadłem w sen, yhm, bardzo przyjemny, zresztą.





środa, 29 października 2014

Rozdział 23

,,Przeznaczenie? Phi, akurat!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
-Jeszcze... kilka metrów- wysapałem z trudem
Ally nadal wisiała nad przepaścią, a ja resztkami siły wciągałem ją za sobą. W pewnej chwili poczułem lekki ból i coś mokrego na jednym z palców prawej ręki. No tak, rozciąłem poduszkę na mojej łapie, krew sączyła się powoli, ale nie przeszkadzała mi zbytnio.
Prawdziwe problemy zaczęły się, kiedy z mojego brzucha zaczęła zsuwać się lina wspinaczkowa, brunetka krzyknęła gwałtownie, ale w ostatniej chwili zdołałem ją zatrzymać. Wisiała teraz przerażona, patrząc na mnie.
-Nie martw się mała, nie dam ci spaść- moje słowa trochę ją uspokoiły, ale nie mnie
Spojrzałem w dół, uff... od ziemi dzieliło nas dobre kilkadziesiąt metrów, a szybko okazało się, że przebywanie na dużych wysokościach to nie jest mój mocny atut.
-Ally, posłuchaj- rzekłem do niej nie okazując po sobie zdenerwowania- Teraz powoli rozhuśtam cię, a ty staniesz na tamtej skalnej półce, dobrze?
-Hmm... no, dobrze, jeśli nie mamy innego wyboru- odparła niepewnie
Przystąpiłem do działania, jedna strona, uhm... druga strona, huśtanie takiej pannicy do łatwych nie należy (zwłaszcza, jeśli robisz to jedną rę... eee... łapą), ostatni ruch i... brunetka szczęśliwie stanęła na celu. Po chwili stałem tuż obok niej i oboje zaczęliśmy przyglądać się temu dziwnemu domkowi.
Wyglądał starodawnie, jakieś siano zamiast dachu, drewniane ściany zamiast murowanych, a w niektórych miejscach termity dały o sobie poznać. Drzwi zastępowała skóra, chyba wilcza... W tym momencie przeszły po mnie ciarki, ale przyjąłem twardą minę.
-Wchodzimy?- Ally spytała mnie, a kiedy kiwnąłem głową, oboje weszliśmy do środka
A tam przywitała nas całkowita ciemność, przeszyta jedynie jedną zapalona świeczką.
Dziewczyna rozglądała się po wnętrzu, a ja bacznie nadstawiłem uszu, coś się zbliżało.
Obnażyłem zęby gotowy do ataku, ale mój ruch przerwał starzec, nie wiem, jak on to zrobił, ale w jednej sekundzie cały pokój rozjaśnił się dziesiątkami małych, jasnych świec.
Ale wracając do intruza, na oko miał z 1.50 m, długą brodę, a odzienie wykonane ze skóry, chyba także z wilka. A głowa tego pięknego stworzenia służyła mu za okrycie głowy.
-Wiem, po co tu jesteście- oznajmił donośnym głosem, a mnie wręcz zatkało- Nie bójcie się, wiem, że to wszystko może być dla was nowe, Austinie i Ally.
-Skąd... skąd znasz nasze imiona?- tym razem to brunetka szczerze się zdziwiła
-Oh, wiem wiele rzeczy, wiem kim jesteście, a także jakie jest wasze przeznaczenie.
-Przeznaczenie?- odparłem bliski śmiechu- Phi, akurat! Nie ma czegoś takiego!
-Naprawdę? A jak wyjaśnisz to?- staruszek wskazał palcem na jakąś kamienną tablicę- Podnieś ją i podaj mi- nakazał i uczyniłem to
Starzec przyglądał się jej chwilę, aż w końcu zdmuchnął kurz i zaczął czytać:
Wilkołak i wampir,
z dwóch różnych światów,
wyłamią tradycję,
wrogie klany zjednoczą się,
fałszywi wodzowie upadną,
klątwa krwi zostanie przełamana.
Po 600 latach zapanuje pokój.
Jak spodziewacie się, z lekka mnie zatkało. Z niedowierzaniem spojrzałem na moją towarzyszkę, także i ona nie mogła wydusić z siebie słowa.

Witajcie, przepraszam za to, ze tak długo nie było rozdziału, ale miałam wiele na głowie. Ale wracając do rozdziału, wiem, że dawno nie było Auslly, ale nie długo na pewno się pojawi, obiecuję. 
Pozdrawiam

sobota, 18 października 2014

Rozdział 22

,,Mamy przechlapane!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
Zadowolona zasiadłam ,,za sterami", ekhem... na grzbiecie Austina i nawet nie wiem w jaki sposób zasnęłam. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale zbudziłam się dopiero wtedy, gdy mój przyjaciel padł na ziemię. Przestraszona podbiegłam do niego, krzyczałam jego imię, ale nic to nie dawało, podobnie jak klepanie po pysku i inne moje próby nawiązania kontaktu, ale uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy wyczułam u niego puls oraz bicie serca. Usiadłam przy nim i cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń.
Swój wzrok w pewnym momencie wtopiłam w zarośla rosnące nieopodal. Poruszały się, pomimo braku wiatru. Ale mą uwagę przyciągnęło coś innego.
Pomiędzy drzewami coś przeleciało, coś ogromnego. Wielkości tego samego stworzenia, którego cień widziałam wczorajszego dnia.
Skuliłam się w sobie i przeczekałam, aż ten ,,nietoperz" odleci, co uczynił po kilku minutach.
-Ally... um... gdzie ja jestem?- tą straszną ciszę przerwał Austin
-Tutaj, przy mnie- odparłam czule- Zemdlałeś podczas jazdy- wyjaśniłam krótko
-Ciężko to tak nazwać. Nie wiem, czy miałem omamy, czy co innego. Ale miałem... miałem tak jakby wizję- powiedział patrząc na mnie- Znajdowałem się w lesie, nieopodal jakiegoś zamku, ale bynajmniej nie były to ruiny. Słyszałem słowa skierowane do mnie, ale zanim je zinterpretuję, mój okropny ból głowy musi minąć.
-Czy widziałeś coś jeszcze?- spytałam
-Ehm.. tak. Widziałem mężczyznę z rudymi, długimi włosami oraz przepaską na prawym oku. Spojrzał na mnie i wtedy... to było straszne- wysapał z trudem- On, zmienił się w potwora, przypominał mi ogromnego nietoperza. Wtedy jeszcze raz obrzucił mnie wzrokiem i rzucił mi się do gardła, ze strachu paraliżującego moje ciało nie mogłem się obronić- szepnął
Przeszedł po mnie zimny dreszcz. to co widziałam i stworzenie z wizji blondyna, to była ta sama istota. Wiem, kim on był. Ogromnym nietoperzem był sam Thrall Proudmoore, nasz przywódca, tylko on miał taką możliwość przemiany, ale co on by tu robił? Coraz mniej mi się to podoba. Jeśli widział mnie z Austinem, pewnie doniesie o tym moim rodzicom i innym wampirom, wtedy nasza sytuacja stanie się beznadziejna.
-Chodź już, mała- mój wilkołak obdarzył mnie strasznym uśmiechem- Ruszajmy już, szkoda czasu.
Przytaknęłam mu i poszliśmy dalej, ale na piechotę. Minęliśmy naprawdę spory kawał drogi i w końcu znaleźliśmy się przed strzelistą i kamienistą górą, na jednej z jej skalnych półek stał mały domek.
-To pewnie tam mieszka staruszek, ale jak my się tam dostaniemy?- Austin podrapał się po uchu
-Ja mam pomysł- rzekłam do niego, wyciągając z mojego plecaka linę wspinaczkową
-Ale skąd wiedziałaś?- chłopak podłapał moją myśl i wziął ją ode mnie
Związał się nią dookoła brzucha, a ja przymocowałam ją do specjalnego pasa. I tak zabezpieczeni ruszyliśmy w górę, blondyn wspinając się, a ja tuż za nim.

środa, 15 października 2014

Rozdział 21

,,To będzie długa podróż"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wdzierające się gwałtownie promienie słońca do pokoju w końcu spełniły swe zadanie i wybudziły mnie ze smacznego snu. Rozprostowałam kości i mrużąc smętnie oczy rozmyślałam nad spędzonym czasem w te wakacje. Tak... to na pewno nie był czas zmarnowany, a jeszcze połowa przede mną!
Uśmiechnięta i przerzedzona świetnym samopoczuciem wyskoczyłam z łóżka, przebrałam się i wykonawszy w łazience wszystkie formalne czynności, zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie przebywali zmartwieni rodzice.
-Ally- na mój widok zerwali się z krzeseł- Ale jak ty...?
-Ech, to długa historia- machnęłam ręką, ale widząc ich zaciekawione miny opowiedziałam im przekolorowaną historię- Gdy uciekłam, szybko znalazł mnie Austin i w nocy przyprowadził tutaj
-Ach, Austin...- westchnęli- Ale jak przyszliście? W nocy także przebywaliśmy tutaj.
-On... eee...- zająknęłam się- Weszliśmy po pnączach- powiedziałam cicho spodziewając się nagany z ich strony, ale nie, uczynili coś innego, coś czego od dawna mi brakowało.
Oczami Austina
-Jeszcze kilka kanapek, woda, koce i mapa. Tak, to chyba powinno wystarczyć na drogę- powiedziałem sam do siebie zadowolony
Szybko dojadłem śniadanie i stwierdziłem, że jestem gotowy. Na co, pewnie zapytacie. Dziś idziemy do tego staruszka, a coś czuję, że zejdzie nam trochę dłużej niż godzinę u niego.
-Jeszcze tylko Ally i możemy ruszać- pomyślałem i w tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi
-O wilku mowa- podszedłem do drzwi i otworzyłem, moim oczom oczywiście ukazała się brunetka, ujrzałem po niej, że jest przeszczęśliwa
-Skąd u ciebie taki uśmiech?- rzekłem do niej- Jeszcze wczoraj byłaś markotna i mało rozmowna.
-Ach...- rozmarzyła się- Nic takiego, po prostu... pogodziłam się z rodzicami
Nie mówiła pełnej prawdy, żeby to wyczuć, nie trzeba być wilkołakiem.
-Jesteś gotowa?- zapytałem, a kiedy kiwnęła głową wyszliśmy z mojego domu i weszliśmy do lasu.
Znalazłszy się w zaroślach podałem plecak mojej przyjaciółce i przystąpiłem do działania. Znów to nieprzyjemne mrowienie i uczucie darcia. Ale streszczając: po chwili byłem sobą.
Wyszedłem do Ally, a ta przywitała mnie uśmiechem. Już wiedziałem, o co jej chodzi.
Padłem na cztery łapy, a zadowolona dziewczyna dosiadła mnie.
Ruszyłem, przez chwilę czułem lekkie drżenie brunetki, ale po chwili poczuła się pewniej.
-Nie za wygodnie ci tam?- spytałem ją
-Skądże- odparła ze śmiechem- Ile jeszcze będziemy jechać do naszego celu?
-Jakieś czterdzieści minut- szepnąłem- Zatem odpręż się, ,,taksówka" niedługo dowiezie cię na miejsce
Usłyszałem jeszcze jej ciche westchnięcie i poczułem jak tuli się do mojego kudłatego karku.
Kilka minut później zasnęła.
Biegłem równym tempem. Po drodze zastanawiałem się, czy to, co planujemy ma jakikolwiek sens. Bo pomyślcie, czy jest możliwe przerwać coś, co miało miejsce 600 lat temu i nadal trwa? Mnie się wydaje to mało prawdopodobne, ale chcę spróbować.
Otrząsnąłem się z tych pesymistycznych myśli i skupiłem się na swoim zadaniu.
Równomierny oddech mojej przyjaciółki uspokoił mnie, ale nie na długo.
Sielankę przerwał ból głowy, narastający z każdą chwilą. Każdy oddech łapałem z coraz większą trudnością. Przed mymi oczami pojawiły się czarne plamy, a moment później widziałem już tylko ciemność.


sobota, 11 października 2014

Rozdział 20

,,Nie miałam racji!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Już dojeżdżamy- wymruczał mój przyjaciel, kiedy ocknęłam się
Austin biegł spokojnym, ale zdecydowanym krokiem. W miarę szybko, ale i tak udało mi się zasnąć, byłam wyczerpana dzisiejszym dniem, który zbliżał się ku końcowi.
-Chyba cię nie zbudziłem?- po raz drugi usłyszałam jego ciepły i przyjemny głos
-Nie, skąd- wytarłam zmęczona oczy
-To dobrze, bo już jesteśmy- spojrzałam przed siebie, i faktycznie, ujrzałam zarysy mojego ogródka
-Ale jak ty...- nie zdążyłam dokończyć, kiedy mój włochaty wilk podbiegł do ogrodzenia (które miało wysokość 1,5.m.) i przeskoczył przez nie. Byłam pod niemałym wrażeniem.
-Powinniśmy razem startować w konnych skokach przez przeszkody. Wygraną mielibyśmy jak w banku- zaśmiałam się, a wilkołak mi zawtórował
-No dobrze, tyle tego dobrego, muszę cię dostarczyć całą do domu- powiedział i spojrzał w górę, w międzyczasie zeszłam z niego
-A ty gdzie...?- zanim zorientowałam się, o co chodzi, Austin złapał mnie w pasie i zaczął wspinać się po pnączach rosnących na murze
Znacznie uspokoiłam się, bo z jednej strony kierowaliśmy się w stronę mojego balkonu, a z drugiej poczułam bijące serce wilka i jego ciepły, równomierny oddech.
-Do jutra, mała- powiedział Austin, kiedy usadził mnie na balkonie      
-Do jutra- odparłam mu, a on szybko zniknął w ciemnościach
Odprowadziłam go wzrokiem, a kiedy straciłam go z oczu, weszłam do środka.
Po cichutku weszłam do mojego pokoju, a kiedy zamknęłam za sobą drzwi, odetchnęłam z ulgą.
Na krótko, bo w tym momencie włosy stanęły mi dęba. Za oknem zobaczyłam ogromny cień, na oko miał dwa metry. Pomyślałam, że przywidziało mi się, ale nie. Był to cień ogromnego nietoperze. Skąd mam pewność, że to nie było przywidzenie? Po prostu takie rzeczy się wie i już.
Weszłam do łazienki i biorąc prysznic analizowałam dzisiejszy dzień. Tak, pomimo, że jego początek nie był zbyt udany, to jego zakończenie jak najbardziej. Nie dość, że poznałam wielu interesujących ,,ludzi", którzy myślą podobnie jak ja, to jeszcze w pamięć wrył mi się Austin, a raczej to, jak się dzisiaj zachował. To, jak stanął w mojej obronie, ten jego uśmiech, kiedy proponował mi przejażdżkę.
Kiedy powiedział, że zakochał się w jakiejś dziewczynie, moją pierwszą myślą było, że nie jestem nią.
Ale dziś zrozumiałam, że mówił o mnie. Odkryłam to po jego gestach. Ach... czyli to by znaczyło, że zakochałam się w nim, z wzajemnością.
-Austin Moon kocha mnie!- chciałam to wykrzyczeć całemu światu, włącznie Trish, która chyba ugotowałaby się z zazdrości, ale tak naprawdę byłaby szczęśliwa razem ze mną
Ale pozostała jeszcze jedna drażniąca kwestia: moi rodzice.
Jeśli utrzymaliby mi ten zakaz, to z moich planów na nic. Ani tych dotyczących zakończenia wojny, ani tych uczuciowych.
Odświeżona wyszłam z łazienki i zamyślona poszłam się położyć. Ale zanim usnęłam, otrzymałam wiadomość od Austina:
,,Mam nadzieję, że nie zbudziłem Cię? Idę jutro do tego staruszka i byłoby miło, gdybyś poszła ze mną- Austin"
Uśmiechnęłam się lekko i czym prędzej zasnęłam.

Witajcie, rozdział dodany później niż powinien, ale jest.




sobota, 4 października 2014

Rozdział 19

,,Plan jest taki..."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
Austin zjeżając coraz bardziej sierść mruczał groźnie. Schowałam się za nim ze strachem.
Razem wyczekiwaliśmy tego ,,czegoś:, cokolwiek mój owłosiony przyjaciel wyczuł.
I wyczuł. Nie minęła nawet chwila, a z krzewów na polanę, na której się znajdowaliśmy, wyskoczyło stado wilkołaków. Naliczyłam czterech Yoran i trzech Furos. Na ich widok serce stanęło mi kością w gardle, ale Austin spuścił nagle z tonu. (Muszę dodać, że blondyn był od nich większy i pewnie silniejszy, ale w tamtej chwili zwątpiłam, czy wyjdziemy z tego bez szwanku.)
Zamiast zaatakować, podszedł do jednego z nich i podał mu łapę, którą to czarny Schumir uścisnął serdecznie. Wymienili się spojrzeniami, a znajomy mojego przyjaciela spojrzał na mnie wzrokiem przeszytym gniewem, ale brązowy wilkołak zatrzymał go.
-Dan- rzekł Austin- To moja przyjaciółka, wampirka- dodał
-Wampir, tak?- odrzekł czarny wilk podchodząc do mnie i bacznie mi się przyglądając- Na pewno przyda się w naszym planie
-Zaraz, w jakim planie?- powiedziałam już bardziej zdziwiona niż przerażona
-Dan jest moim przyjacielem od szczeniaka- wyjaśnił Zeymah - Jak pewnie wiesz, od wieków trwa wojna między naszymi rasami, a stado chce ją zakończyć. Uważamy, że te ciągłe walki są bezsensowne i prędzej, czy później skończą się katastrofą. Werbujemy coraz większą ilość chętnych do zaprzestania walk pobratymców, a to co tutaj widzisz, to ledwie garstka mojego stada- dodał z dumą
-Austin jest świetnym przywódcą- mruknął z uśmiechem Dan
-Oj, nie przesadzaj- odparł blondyn
-Ale w jaki sposób zamierzacie zaprzestać tej wojny?- spytałam nie dowierzając
-No, cóż- mój przyjaciel podrapał się za uchem- Jeden z moich zwiadowców doniósł mi o jakimś starcu, który mieszka niedaleko stąd. Podobno opowiada jakieś bajki, o przeznaczeniu, czy czymś takim. Uznałbym to za bzdurę, ale warto byłoby to sprawdzić. Tylko to nam na razie pozostało, prawda?- powiedział, a reszta wilkołaków mu przytaknęła
Nie wiem czemu, ale nagle poczułam sympatię do tych stworzeń. Przecież tak bardzo nie różnią się od nas, no jasne, że są może trochę bardziej włochaci, ale tak naprawdę, to w głębi duszy jesteśmy podobni. Także oni chcą końca tych bezsensownych walk, o co nigdy nie mogłam ich posądzić.
A poza tym, znajomi Austina, pomimo niezbyt przyjaznego wyglądu okazali się bardzo mili i sympatyczni, kto wie... może to początek nowych przyjaźni?
-Wchodzisz w to, Ally?- Austin podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy- Muszę wiedzieć, czy mogę ci zaufać, więc jak?
-Nie zdradzę niczego- obiecałam- Dodatkowo, chcę pomóc w waszym planie, ale muszę poznać więcej szczegółów
-I poznasz- mój przyjaciel wyszczerzył zęby, co pewnie oznaczało uśmiech- Wszystko w swoim czasie, ale teraz muszę odprowadzić cię do domu, twoi rodzice się martwią
Pożegnaliśmy się z jego stadem i powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę miasta. Ale blondyn stwierdził, że w takim tempie nie dojdziemy zbyt szybko, toteż padł na cztery łapy i zachęcającym głosem rzekł:
-Wskakuj, mała, mam nadzieję, że jeździłaś kiedyś konno
-Chyba żartujesz-  powiedziałam śmiejąc się, a on przyjął minę zbitego z tropu psa- No dobrze, ale nie szarżuj
Austin zamerdał wesoło ogonem, czym rozbawił mnie do reszty. Usiadłam na jego grzbiecie, a mój wilczur ruszył przed siebie z kopyta. Wtuliłam się w niego gwałtownie  będąc pod wrażeniem prędkości.

środa, 1 października 2014

Rozdział 18

,,Zostaw mnie... proszę."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
Akurat skończyłem jeść moje śniadanie w samotności (nawet nie wiecie, jakie to uczucie spożywać samemu, kiedy to  poprzedniego dnia prawie się udławiłem jedzeniem, taki byłem radosny, a dziś jajecznica wydawała mi się mdła i niedoprawiona, co było nieprawdą, bo tu akurat przesadziłem z przyprawami), kiedy zadzwonił telefon.
Nieufny podszedłem odebrać, a to co usłyszałem, zwaliło mnie prawie z nóg.
-Halo, Austin?- usłyszałem jakiś damski głoś, szybko przypisałem go do mamy mojej przyjaciółki
-Słucham- odparłem
-Dzwonię zapytać, czy przypadkiem nie widziałeś Ally?- zapytała
-Odkąd ode mnie wyszła jakąś godzinę temu, to nie- przyznałem
-Nocowała u ciebie, tak? Mama nadzieję, że do niczego nie doszło między wami...
-Absolutnie nie- przerwałem jej- Ale co się stało?
Pani Penny streściła mi rozmowę z córką, z której wywnioskowałem tylko tyle, że moja przyjaciółka uciekła z domu, nie wiadomo gdzie i dokąd. Obiecałem, że jej poszukam i ledwo odłożyłem słuchawkę, zerwałem się do wyjścia, po drodze zabierając kurtkę (oraz sweter Ally, który zapomniała z sobą zabrać)
Wybiegłem na zewnątrz i przesiąknięty dobrym uczuciem pobiegłem do lasu. Kiedy przekonałem się, że jestem już dosyć daleko od ciekawskich ludzkich oczu, przystąpiłem do działania.
Rozluźniłem mięśnie i mocno się skupiłem. Przymknąłem oczy, by jak najkrócej to trwało.
Po niedługiej chwili poczułem to: przeszywający ból i nieprzyjemne uczucie w całym ciele, poczucie osaczenia i ciarek. Nadeszła pora na najgorszą część: skupiłem się jeszcze bardziej w sobie, kości zaczęły rosnąć, twarz wydłużać się, podobnie jak zęby, paznokcie przeobraziły się w ogromne szpony, a po niecałej minucie byłem już sobą. Wielkim wilkołakiem. Swoją drogą, nie lubię tego określenia.
Spadłem na cztery łapy i wciągnąłem zapach ze swetra Ally, już po dwóch sekundach złapałem właściwy trop i wyjąć dumnie pobiegłem w dobrym kierunku. Minąłem już sporą część lasu, przebiegłem pagórek oraz wesoło chlupoczący strumyk, zanim znalazłem brunetkę: zwiniętą w kulkę na twardym, zimnym głazie.
-Ally?- podszedłem do niej i delikatnie trąciłem nosem
Dziewczyna spojrzała na mnie półprzytomna, najpierw ze strachem, a następnie z widoczną ulgą.
-Co tutaj robisz?- brązowooka nie wyraziła jednak radości, z tego, że mnie widzi
-To raczej ja powinienem o to zapytać- odparłem stając na dwóch łapach i prostując plecy- Twoi rodzice bardzo martwią się o ciebie
-Tak?- popatrzyła na mnie- A wyobraź sobie, że przed moim wyjściem tutaj, nałożyli na mnie zakaz na wychodzenie z domu- prychnęła
-I dlatego uciekłaś?- dodałem
-Um... nie- mruknęła- Dlatego, że... zakazali mi spotykać się z tobą- szepnęła, a w jej oczach dostrzegłem łzy
Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem, Ally wtuliła się do mojego gęsto owłosionego torsu.
-Jesteś taki mięciutki- szepnęła uśmiechnięta, po czym przytuliła się do mnie, jak do ogromnej przytulanki, zacząłem merdać odruchowo ogonem
Przymknąłem szczęśliwy oczy, ale ta wspaniała chwila nie trwała długo. Zjeżyłem sierść na grzbiecie i groźnie obnażyłem zęby.
-Austin, co się dzieje?

sobota, 27 września 2014

Rozdział 17

,,Nie mogą się o tym dowiedzieć, nigdy!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam swoje zaspane oczy i od razu przeciągnęłam się gwałtownie.
-Już nie śpisz?-Austin podniósł się lekko
-Jak widać nie- odparłam uśmiechnięta
Wstałam z kanapy i rozmasowałam zdrętwiałą nogę, bo zasnęłam w dość dziwnej pozycji.
-Zjesz coś?- zapytał mnie blondyn, który także i zdążył powstać
-Jajecznicę, jeśli to nie kłopot- odparłam, a chłopak zniknął za drzwiami
Ponownie usiadłam na kanapie i włączyłam telefon, który wyłączyłam poprzedniego wieczoru i omal nie krzyknęłam z wrażenia.
-Dwadzieścia nieodebranych połączeń?!- szepnęłam zdziwiona
To byli rodzice, zmartwieni moją wczorajszą nieobecnością w domu pewnie powiadomili, albo niedługo to zrobią, policję, szpitale i Bóg wie, co jeszcze.
-Jajecznica z cebulką?- moje myśli przerwał Austin
-Nie dziękuję, jednak niczego nie zjem, wrócę do domu, moi rodzice są zmartwieni- mówiłam pojedynczymi zdaniami
-Jak chcesz- mruknął- Widzimy się później- dodał
Pożegnałam się z nim i wybiegłam z domu, a już po chwili byłam przed drzwiami swojego.
Z duszą na ramieniu położyłam dłoń na klamce i z impetem nacisnęłam ją.
Cichymi krokami skierowałam się do swojego pokoju, ale i tak natknęłam się na rodziców.
-Ally!- krzyknęła moja mama- Tak się martwiliśmy, że coś ci się stało, przecież wiesz, jak niebezpiecznie jest w okolicy, ale gdzie ty byłaś?- moja matka puściła mnie i spojrzała mi w oczy
-Byłam u Trish- szepnęłam cicho
-Nie kłam!- krzyknął tata- Wyszłaś od niej gdzieś o dwudziestej pierwszej, a potem gdzieś zniknęłaś, gdzie poszłaś?
-Eee... -zająknęłam się i zamilkłam, pomimo usilnych prób moich rodziców, niczego im nie zdradziłam
-Byłaś pewnie z tym chłopakiem, Austinem?- w pewnej chwili ojciec spojrzał na mnie podejrzliwie
Nadal siedziałam cicho.
-Zawsze milczysz, kiedy coś jest na rzeczy, a skoro nie chcesz niczego powiedzieć... Dostajesz zakaz na spotykanie się z Dezem i Trish, a zwłaszcza z tym chłopakiem. Masz także zakaz na wychodzenie gdziekolwiek i nie pokazuj mi się na oczy!- krzyknął tata, a mnie zachciało się płakać
Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Zaczęłam na oślep pakować swoje rzeczy do plecaka, nie chciałam zostać w tym domu ani chwili dłużej, jeśli nie miałabym już zobaczyć nigdy Austina... I pomimo tego, że on kocha inną, to ja... kocham jego, całym sercem.
Otarłam łzę z policzka, wzięłam plecak z ubraniami i kilkoma drobiazgami, i poszłam na balkon, skąd zeszłam do ogrodu, a stąd była już prosta droga do lasu.
 Pomimo ostrzeżeń rodziców i blondyna, weszłam w jego najciemniejszą część, tam gdzie rzadko słychać śpiew ptaków, czy świeci słońce.
Wiedziałam, ze to ostatnie miejsce, gdzie ktokolwiek zechce mnie szukać.
Jedyne, czego w tamtym momencie pragnęłam, to zwinąć się w kulkę, zasnąć i nigdy się już nie wybudzić.

środa, 24 września 2014

Rozdział 16

,,Dziękuję... za wszystko."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Moja głowa...- to były pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam po wybudzeniu się
Zdziwiona stwierdziłam, że nie znajdowałam się już w lesie, a w... domu Austina. Ale gdzie jest mój przyjaciel?
Odwróciłam głowę i zobaczyłam go w ludzkiej postaci, siedział na fotelu tuż obok mnie i ze swojego boku wyciągał jakiś kawałem metalu, chyba pocisk.
-Już się obudziłaś? -zagadnął nie patrząc na mnie
-Hm.. tak- odparłam siadając miękko na kanapie- A co z tobą?- spytałam i popatrzyłam na metalową podstawkę na której leżały trzy podobne zakrwawione kule jak ta, którą sobie wyciągnął.
-A jak to się w ogóle stało, że się tu znalazłam?
-Zemdlałaś, a ja przyniosłem cię tutaj- powiedział krótko
-Jako wilkołak?- zmrużyłam brwi
-Nie lubię tego określenia. Z niego wynika, że jestem krwiożerczą bestią, a chyba tak nie jest?- zerknął na mnie, a kiedy nie doczekał się z mojej strony żadnej reakcji, kontynuował- Zmieniłem się w lesie.
-Dziękuję i przepraszam, ale do głowy nasuwa mi się milion pytań. Czy twoi rodzice są...?
-Tak- szepnął- I mogę ci powiedzieć, dlaczego stąd odjechali. Jak zapewne zauważyłaś- przerwał i dotknął boku- w lesie ostatnio aż roi się od łowców, ci myśliwi także byli wampirami. W okolicy zrobiło się niebezpiecznie i z tego powodu moi rodzice wyjechali, by mój brat urodził się w bezpiecznym miejscu.
-A co z tobą? Dlaczego z nimi nie pojechałeś?
-Bo poznałem świetną dziewczynę- uśmiechnął się- I chyba się w niej zabujałem
Nie pomyślałam wtedy, że mówił o mnie, dlatego jego słowa mocno mnie zabolały, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zamiast tego, wyciągnęłam bandaże, opatrunek i wodę utlenioną. Opatrzyłam Austina i zręcznie związałam bandaż, co on skwitował cichym wow.
Blondyn ubrał koszulkę i spojrzał na mnie wdzięcznie.
-A twoi rodzice? Też są wampirami? -spytał mnie, w odpowiedzi kiwnęłam głową- Może zatrzymajmy tą wiedzę w ukryciu? Nie chcę zginąć, z powodu troskliwego ojca, jasne?- uśmiechnął się szczerze, czym szybko mnie rozbawił- Jest kilka minut po północy, może oglądniemy jakiś film?
Chętnie się zgodziłam, bo nie kłamiąc, nie byłam zbyt senna, a po dzisiejszych wrażeniach nie było szans szybko zasnąć.
Wspólnie wybraliśmy film, ale tym razem to ja zadecydowałam, a moim faworytem był film romantyczny.
-Naprawdę?- blondyn spojrzał na mnie ze zbolałą miną- Romansidło?
-Zaraz zaraz, czy przypadkiem ostatnio to nie z twojej inicjatywy miałam koszmary, bo oglądaliśmy zombie?- popatrzyłam na niego, a chłopak po cichu przyznał mi rację
I tak wylądowaliśmy wspólnie na kanapie, ja przejęta filmem, a Austin znudzony do bólu. Nie minęło dziesięć minut, a mój przyjaciel zasnął. Wkrótce i mnie także obrzydł ten romans oglądany w pojedynkę, bo doszła do mnie smutna prawda, że nigdy nie znajdę wymarzonego chłopaka. Bo ten obok, zakochał się w kimś innym.
Pomimo to, wyłączyłam telewizor i wtuliłam się delikatnie w niego, uprzednio poprawiając troskliwie bandaż, który odrobinę się podwinął.


sobota, 20 września 2014

Rozdział 15

,,I co my teraz poczniemy?"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Narratora
Przerażona Ally biegła przed siebie ile miała sił, a strach dodawał jej prędkości. Mimo to, jej wysiłki na niewiele się zdały. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że pościg zbliżał się nieubłaganie. Pościg, to złe słowo, ale od początku. Niecałe dwadzieścia metrów za naszą bohaterką biegło kilka istot. Jednym z nich był ogromny, brązowy wilkołak uciekający przed ścigającymi go psami oraz myśliwymi. I pomimo tego, że księżyc powinien być jego sojusznikiem, to tej nocy działał na jego niekorzyść. Dlaczego uciekał? Przecież mógł zmierzyć się z prześladowcami i w najgorszym przypadku odniósł by z tej walki kilka ran. Ale nie chciał tegoż uczynić, bo w głębi serca był dobry, i to pomimo niezbyt miłego wyglądu.
Schumir powoli słabł, pościg trwał już naprawdę długo i monstrum myślało już o najgorszym. Ale kiedy miał nadejść koniec, stało się coś niezwykłego. Ale wracając do Ally...
Oczami Ally
Wdech i wydech... wdech i wydech... to ostanie słowa, jakie przychodzą mi do głowy. Miałam ochotę paść na ziemię i wyzionąć ducha, ale ktoś, czy raczej coś mnie powstrzymało. Księżyc raził mnie w oczy i raz po raz ocierałam się o ostre gałęzie.
W końcu wyczerpana stanęłam na ziemi i przycupnęłam na chwilkę. W tym momencie z krzaków wyleciał on... Nie potrafię opisać tego. co w tym momencie czułam. Na pewno był to strach, ale jeszcze coś dziwnego. Ale jednego byłam pewna, to był ten sam wilkołak, który walczył wtedy z czarnym pobratymcem.              
Potwór przystanął przede mną, zamrugał złotymi oczami i spojrzał na mnie. Jego umięśnione ciało zdobiły liczne blizny, a okrywały go jedynie poszarpane jeansy.
Zza drzew coś zaszeleściło. Zeymah odwrócił się napięcie, obnażył ogromne zęby i czekał cierpliwie, kiedy jego oczom ukazali się ludzie ryknął tak głośno, że musiałam zasłonić uszy. Myśliwi z krzykiem uciekli, a za nimi ich psy.
-Co tu się dzieje?- pomyślałam zszokowana
-Zaraz ci odpowiem- wilkołak uśmiechnął się
Ten głos... mimo, że był niski, usłyszałam w nim nutkę... znajomą nutkę.
-Zaraz... Austin?!- krzyknęłam
-Strzał w dziesiątkę- mruknął i schował pazury
-Jesteś wilkołakiem?!- spytałam znając odpowiedź
-A ty wampirem? -odparł, a ja kiwnęłam głową
-Czyli teraz według norm powinniśmy się na siebie rzucić i walczyć- powiedziałam z małą ironią
-Oj, Ally- Austin- wilkołak westchnął głęboko- Przecież wiesz, że nie byłbym do tego zdolny, ale jeśli tak tego pragniesz, zrób to
-Co ty opowiadasz?!- wzięłam się pod boki- Nigdy w życiu nie zrobiłabym tego, jesteśmy przyjaciółmi, przecież wiesz...- szepnęłam siadając gwałtownie na ziemi
-Nic ci nie jest?- zapytał Schumir, a ja niczego już nie odparłam
Świat szybko zasnuł się egipskimi ciemnościami.

środa, 17 września 2014

Rozdział 14

,,Doprowadzicie mnie do szewskiej pasji!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jesteście walnięci!- krzyknęłam do chłopaków, a Trish mi przytaknęła- I to zdrowo!
-Oj, nie gniewaj się, Ally- Austin spojrzał na mnie z pokorą
Dlaczego jestem wściekła? Bo ten mniemany ,,krzyk" to był dzwonek od telefonu ustawiony przez naszych przyjaciół.
-Następnym razem oszczędźcie sobie tego, dobra? Byłyśmy przerażone, bo myślałyśmy, że coś się stało- mruknęła moja przyjaciółka.
-Dobra, dobra, już zrozumieliśmy- szepnął znudzony Dez
Blondyn podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko. Z jego oczu wyczytałam, że jest mu głupio.
-Przeprosiny przyjęte- pomyślałam zadowolona
Westchnęliśmy głośno i między nami zapadła niezręczna cisza.
Która, swoją drogą, została szybko zepchnięta na dalszy plan.
-Zaraz Trish- zaczęłam- Twoi rodzice są w domu?
-Nie, a co?- odparła spoglądając na mnie
-A to, że twoi młodsi bracia zostali sami- dodałam, a z drgań jej ust wyczytałam niecenzuralne słowo.
Dziewczyna wściekła wyszła z pokoju, a za nią Dez. Po chwili wyjaśnił nam, że rodzeństwo Trish nieźle nabałaganiło i dziewczyna teraz musi po nich posprzątać, toteż opuściliśmy ją bez żalu.
-Która jest godzina?- spytałam mojego towarzysza zdziwiona otaczającym nas mrokiem
-Prawie dwudziesta pierwsza- odparł
-Trzeba by wracać do domu- mruknęłam niezadowolona
Chłopak przyznał mi rację i w ciszy ruszyliśmy przed siebie.
Podczas drogi zaproponowałam, by skrócić podróż idąc przez las.
-Czy to na pewno dobry pomysl?- spojrzał na mnie z lekkim przestrachem
-Boisz się?- podpuściłam
-Ja nie, ale...- w tym momencie zamilkł, a ja uznałam rozmowę za zakończoną
I tak skręciliśmy do lasu, ale gdyby się tak zastanowić,  faktycznie, była to niezbyt rozsądna decyzja.
Ale na powrót było za późno.
Przy Austinie czułam się bezpiecznie, chociaż zza krzaków patrzyły na nas ślepia różnych zwierząt, poczułam się nieswojo.
-Słuchaj Ally- blondyn w pewnej chwili spojrzał na mnie poważnie- Musimy się rozdzielić- zakomunikował- Przy mnie nie jesteś bezpieczna, uwierz mi- spojrzał na wschodzący księżyc- A poza tym, do mojego domu będzie szybciej tą ścieżką- wskazał na udeptaną drogę, na której majaczyły ślady ogromnych łap
-Co ty wygadujesz?- spytałam szczerze zdziwiona, ale zanim zdążyłam go powstrzymać, chłopak zniknął za drzewami pozostawiając mnie zszokowaną i bezbronną.
Szłam ścieżką z duszą na ramieniu, bo szczerze mówiąc, mało mi się w tym miejscu podobało.
A serce wyskoczyło mi z piersi wtedy, gdy usłyszałam strzały dochodzące gdzieś z około dwudziestu metrach. A najgorszy był ten przeraźliwy i przerażający ryk, przez który włosy stanęły mi dęba.
W tym momencie bardzo zapragnęłam być blisko Austina.

Witajcie, mam do was pytanie, odnośnie szablonu tego bloga. 
Znacie jakieś dobre szabloniarnie, które wykonują szablony z A&A? I koniecznie nie może być to stronka z facebooka, dzięki za pomoc.

sobota, 13 września 2014

Rozdział 13

,,Szczęściara..."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Cześć Ally- przywitała mnie Trish i zerknęła na mojego towarzysza
-Poznajcie się- zaczęłam rozmowę, bo nikt z nich nie chciał zrobił pierwszego kroku
Moi przyjaciele podali sobie dłonie i wymienili imiona. Dziewczyna z ulgą zaprosiła nas do środka.
-Nie wiem jak ci dziękować- szepnęła do mnie- Nie mogłam wydusić z siebie głosu przy nim
-Nie ma za co- odparłam uśmiechnięta- Co tam u ciebie?- zmieniłam temat
-Nic takiego. Oprócz tego, że odebrałam chyba ze sto połączeń od jakiegoś chłopaka- przewróciła oczami- Numer był nieznany
-Hm...- zamyśliłam się- Może do niego oddzwoń?
-Myślisz, że nie próbowałam?- parsknęła- Zawsze, kiedy dzwoniłam, tajemnicza osoba albo nie odbierała, albo natychmiast się rozłączała
Uznałam opowieść Trish za dziwną, ale dalej się w nią nie wgłębiałam. Rozmowę przerwał nam dzwonek od drzwi. Poszłam razem z Austinem otworzyć, bo dziewczyna gdzieś się ulotniła.
Zza drzwi zaglądał do nas Dez, chociaż ciężko było go dojrzeć zza wielkiego bukietu kwiatów.
-Dez, po ci te róże?- zapytałam go szczerze zdziwiona
-Te... róże?- odparł rumieniąc się- To... to moje drugie śniadanie- szybko dodał i zaczął przeżuwać liście z roślin
Zrobiłam ,,duże oczy", ale w końcu machnęłam ręką na jego poczynania, ostrzegając tylko, by nie zjadł przypadkiem kolców. Co innego Austin, on podszedł do rudzielca, szepnął mu coś na ucho, a ten pokiwał tylko głową i uśmiechnął się. Na końcu przybił mu piątkę i po przyjacielsku poklepał po ramieniu.
Zdziwiona patrzyłam na nich, ale Dezmond szybko skończył konsumować różę, toteż odstawiłam emocje na bok i w trójkę weszliśmy do środka, gdzie czekała na nas Trish.
-Co on tu robi?- dziewczyna szturchnęła mnie w bok
-Chyba nie masz nic przeciwko, że go wpuściłam?- spytałam
-No nie. Ale chciałam z tobą porozmawiać. W cztery oczy- szybko dodała
Pokiwałam głową i razem ustaliłyśmy, że ,,nasi" chłopcy muszą się lepiej poznać.
I tak wylądowaliśmy: ja i Trish w jednym pokoju, a rudzielec i blondyn w drugim.
-No więc opowiadaj- moja przyjaciółka z wrażenia aż przyklasnęła w dłonie- Jak ci się układa z Austinem?
-Układa?- powiedziałam zaskoczona- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Na pewno?- popatrzyła na mnie pewna swego
-Na pewno... chyba- szepnęłam
Trish spojrzała na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha, a jej mina mówiła: ,,A nie mówiłam?"
-No dobra, może masz rację, podoba mi się, ale pewnie bez wzajemności- mruknęłam ulegle
-Oj, nie przesadzaj- ciemnowłosa próbowała mnie pocieszyć- Który by nie zechciał takiej super dziewczyny jak ty?
-Czy muszę odpowiadać na przykładzie moich nieudanych randek?- spojrzałam na dziewczynę smutnie i w tej chwili usłyszałyśmy straszny krzyk dochodzący z pokoju, gdzie przebywali nasi przyjaciele. Niewiele myśląc, pobiegłyśmy tam.

Witajcie, na wstępie chcę was przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się w czwartek, a dopiero dziś. Winę za to ponosi mój brak wolnego czasu, a w przyszłości spróbuję pisać w takich samych odstępach czasowych.

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 12

,,Rozsądek nigdy się nie myli"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-No dobrze, skoro ręczysz za tą drogę- powiedział zrezygnowanie
-Cieszę się, że w końcu się przekonałeś- mruknęłam zadowolona i w dwójkę weszliśmy do tej ciemnej uliczki
Mrok, jaki tam panował, sprawił, że poczułam się nieswojo.
-Chyba się nie boisz?- Austin szturchnął mnie w bok- Sama wybrałaś to wyjście
-Ja? Bać się?- parsknęłam- No co ty!
Chociaż blondyn miał rację, w głębi serca czułam niepokój. I ciągle towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwował. Lub śledził.
Niestety, nie myliłam się. Z egipskich ciemności przed nami wyłoniła się jakaś zakapturzona postać, a za nami jeszcze dwie.
-Gołąbeczki, wyskakujcie z kasy, to nic się wam nie stanie- zarechotał pierwszy a reszta mu zawtórowała
-Ale my nie mamy pieniędzy- szepnęłam przestraszona
-Nie zgrywaj się!- największy z nich krzyknął do mnie
-Skoro mówi, że nie mamy pieniędzy, to mówi prawdę- swoje trzy grosze dodał spokojnie Austin, a napastnicy spojrzeli na niego źli
-E, koledzy, ten facet najwyraźniej chce oberwać- najmniejszy z tej trójki podszedł do mojego przyjaciela i zamachnął się, by uderzyć go w brzuch
Nie udało mu się to, w ostatniej chwili brązowooki złapał jego pięść i wykręcił ją, przy okazji odrzucając kilka metrów dalej napastnika.
Pozostała dwójka rzuciła się do Austina, ale i tym razem poradził sobie.
W ręku średniego chłopaka coś błysnęło. Blondyn także to zauważył, bo odepchnął go  podstawiając mu nogę. Kiedy ten upadał, mój przyjaciel złapał go za koszulkę i zręcznym ruchem przerzucił przez plecy, po czym tamten grzmotnął głośno w ziemię.
Największy popatrzył na nas i uciekł gdzie pieprz rośnie, a wraz z nim poobijani koledzy.
Austin wytrzepał z siebie kurz i spojrzał na mnie, a ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
-To nic takiego- mruknął, kiedy odzyskałam zdolność mówienia
-Nic takiego?- zapytałam- Załatwiłaś dwóch kolesi, na dodatek jeden miał nóż!
-To nic takiego- powtórzył- Co nieco trenowałem, gdy byłem młodszy. I teraz ta wiedza mi się przydała. No, zamknij te usta- uśmiechnął się- Chodź już
Nadal byłam zszokowana, ale zgodziłam się.
Nie przedłużając, z moimi wskazówkami doszliśmy do domu mojej przyjaciółki. Na pewno szybciej niż zwykle, ale po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że najlepsza droga to nie ta najkrótsza, ale najbezpieczniejsza. Bo co, gdyby Austin nie był ze mną? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać...
-Co jest, Ally?- blondyn pomachał otwartą dłonią przed moją twarzą
-Nic, nic- szybko go zbyłam. Jesteśmy już na miejscu
-No, no- mruknął- Niezły dom
W duchu przyznałam mu rację, Trish mieszkała w ogromnym domu. Głównie dlatego, że miała dużą rodzinę, do której zaliczali się rodzice, ona oraz jej trzej bracia.
Zapukałam delikatnie w drzwi, a już po niecałej minucie w progu stanęła dziewczyna.


sobota, 6 września 2014

Rozdział 11

,,Rozczarowanie przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Mówisz poważnie?- zapytałam zaskoczona
-Jak najbardziej- odburknął siadając na kanapie tuż obok mnie            
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a mój przyjaciel wbił wzrok w podłogę.
-Zostawili mnie- szepnął smutnie- Samego
-Masz przecież mnie- położyłam głowę na jego ramieniu-  Zobaczysz, wszystko się ułoży
-Mam taką nadzieję- mruknął
Spojrzałam na niego i mocno przytuliłam.
-Zmieniając temat- dodałam- Dlaczego twoi rodzice wyjechali?
Mimika Austina zmieniła się w jednej chwili. Zamiast smutku ujrzałam u niego jakby zaskoczenie i... strach?
Chłopak zbył szybko moją osobę jakimś nic nie znaczącym argumentem i obdarzył mnie pełnym nieśmiałości uśmiechem.
-Nie chciałem z nimi jechać. Nie mógłbym zostawić domu, no i ciebie-  objął mnie ramieniem
Moje serce zaczęło szybciej bić, bo znajdowałam się blisko blondyna.
Zamknęłam oczy i zatopiłam się w tej przyjemnej chwili, która swoją drogą, skończyła się bardzo szybko.
-Co to za smród?- zapytał Austin wciągając gwałtownie powietrze nosem
Chłopak zmarszczył brwi i zaraz wyskoczył z kanapy jak oparzony, szybko wybiegając z pokoju.
Udałam się za nim ledwo nadążając. Znalazłam go dopiero po chwili w kuchni, gdzie akurat otwierał okno.
-Mama pewnie nastawiła jedzenie i szybko o nim zapomniała- wyjaśnił mi siadając ciężko na krześle
Spojrzałam na osmolony garnek i czarną zawartość w nim, która bynajmniej nie wyglądała na jadalną.
Była godzina 11.45.
-No nie dąsaj się już- poklepałam blondyna po ramieniu- Mamy jeszcze cały dzień przed sobą do wykorzystania, co ty na to, żebym poznała cię z resztą moich przyjaciół?
-Z przyjemnością- odparł wstając
Wysprzątaliśmy kuchnię do czystości i kiedy w końcu była czysta, wyszliśmy z domu.
-To może najpierw pójdziemy do Trish?- zaproponowałam, a chłopak kiwnął głową
-Jaka ona jest?- spytał ciekawy
-Hm..- zastanowiłam się- Jest... skomplikowana. W jednej chwili jest oazą spokoju, a w drugiej wulkanem gniewu.
Austin spojrzał na mnie zdziwiony, ale już o nic nie pytał.
Dojście do mojej przyjaciółki nie zajęło nam długo, ale przez korek na ulicy mieliśmy problem z przejściem.
-Przez wczorajszą burzę nie ma światła- mruknął brązowooki
Nie zwracając większej uwagi na to, co Austin myśli skręciłam w boczną uliczkę. Czasami chodziłam tędy do Trish, a teraz ta droga pozwoli nam ominąć korek. Tak przynajmniej myślałam.
-No chodź już- pociągnęłam za rękę przyjaciela
-Jesteś tego pewna?- spojrzał na mnie- Ta uliczka nie wygląda przyjaźnie
-Nagle stchórzyłeś?- parsknęłam- Często tu zachodziłam i nikomu nic się tu nie stało- skłamałam, by zachęcić blondyna

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 10

,,W końcu ktoś odpowiedni"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
-Popatrz, jak oni słodko wyglądają razem- usłyszałam jakiś głos, który wyrwał mnie ze snu, przymknęłam mocniej powieki, ale uporczywa rozmowa stała się nie do zniesienia
-Zrób jeszcze jedno zdjęcie, ale cicho
W końcu nie wytrzymałam i otworzyłam oczy. Ujrzałam rodziców, którzy z ogromnym uśmiechem przyglądali się nam i z wielką satysfakcją robili nam zdjęcia. Bo cóż, siedziałam wtulona w Austina, który jeszcze cicho spał.
Po chwili patrzył na ową scenę z dużym zaskoczeniem. Pomógł mi wstać i z niemałym zmieszaniem podszedł do drzwi, wcześniej żegnając się.
-Poczekaj chłopcze- zatrzymał go mój tata- Może zechcesz zjeść z nami śniadanie?
-Nie chcę robić kłopotu- odparł blondyn
-Ależ skąd- dodała mama- To będzie dla nas sama przyjemność
Chłopak w końcu się zgodził, i tak wylądowaliśmy przy stole wciągając nosem przepyszny zapach.
-Dzisiaj w menu mamy naleśniki- wyjaśniłam Austinowi, a jemu zaświeciły się oczy
-Uwielbiam naleśniki!- powiedział
Po krótkiej chwili zajadaliśmy się wspaniałym śniadaniem i zanim się obejrzałam, odprowadzałam mojego przyjaciela do jego domu
-Naprawdę nie musisz tego robić, znam drogę- szepnął, ale widząc mój upór odpuścił
Szliśmy w milczeniu, dopóki nie przypomniała mi się scena z wczorajszego wieczoru i już po minucie oblałam się rumieńcem
-Słuchaj Austin- zaczęłam- Bardzo cię przepraszam za wczoraj, nie wiem co we mnie wstąpiło, ja nigdy...
-Spokojnie- puścił do mnie oczko- Cała przyjemność po mojej stronie, ale takie rzeczy lepiej zostawić na chwilę, gdy będziemy sami, miny twoich rodziców wryły mi się w pamięć- westchnął uśmiechając się
-Odkąd poznałam ciebie, dziwnie się zachowują, chcą bym w końcu kogoś znalazła- mruknęłam
Blondyn chciał coś jeszcze powiedzieć, ale akurat doszliśmy. Weszłam razem z nim do środka, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były braki różnych przedmiotów. obraz pradziadka- hetmana nadal wisiał na ścianie, ale oprócz niego próżno było szukać tutaj małych ozdób. Mój znajomy był niemniej zdziwiony ode mnie. Wybiegł z pokoju, i gdy wrócił na jego twarzy malował się smutek, ale także zdziwienie.
-W korytarzu stoją jakieś bagaże, moich rodziców jeszcze nie ma, może wkrótce mi to wyjaśnią?- zapytał sam siebie oczy kierując na mnie
-O wilku mowa- pomyślałam, kiedy wkroczyli do środka
Austin ,,zaprosił" ich do sąsiedniego pomieszczenia uprzednio zamykając drzwi.
Usiadłam na kanapie i z nudów wodziłam wzrokiem za latającą muchą, jednak moją czynność przerywały krzyki dochodzącego z pokoju obok.
Kiedy chłopak wrócił do mnie, wściekły i rozżalony oznajmił mi wiadomość:
-Moi rodzice wyjeżdżają

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 9

,,Pierwszy krok jest najtrudniejszy"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna ścisnęła moją dłoń i zaprowadziłem ją na środek pokoju.
Wyjaśniłem jej pokrótce kroki oraz kilka suchych faktów o tymże tańcu.
-A teraz przejdźmy do części praktycznej- oznajmiłem poważnym tonem i włączyłem muzykę z bezprzewodowego radia
-Ale tak od razu?- spojrzała na mnie
-Dasz radę- uśmiechnąłem się do niej, co dodało jej małej otuchy
Pomogłem Ally z ułożeniem ciała w odpowiedniej pozycji, a już po krótkiej chwili brunetka zarzuciła mi ręce za szyję, objąwszy ją w talii zacząłem razem z nią sunąć po pokoju.
Na początku szło nam opornie, dziewczyna myliła kroki albo zdarzało się jej nadepnąć na moją nogę, ale po cierpliwym tłumaczeniu i godziny ,,tłuczenia" tych samych kroków udało mi się względnie nauczyć jej tańca wolnego.
Ale moja ,,uczennica" nie odpuszczała. Byłem już mocno zmęczony, ale widząc z jakim zapałem Ally powtarza kroki, nie miałem serca jej przerywać. Poza tym, z każdą chwilą wtulała się we mnie coraz mocniej.
-Dziękuję- szepnęła w pewnej chwili patrząc prosto w moje oczy
-Nie ma za co- odparłem ziewając, było już grubo po północy i jedyne, o czym obecnie marzyłem było miękkie łóżko
-Jesteś zmęczony?- Ally szybko to zauważyła
-Nie, skąd- szybko zaprzeczyłem
-Mnie nie oszukasz- spojrzała na mnie z wyrzutem- Faktycznie jest późno, położysz się?- wskazała na swoje łóżko
-No co ty!- odparłem oburzony- To twoje łóżko, ja mogę spać choćby na podłodze- dodałem
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale niczego już nie powiedziała. W tym momencie w pokoju zrobiło się jasno.
-Znowu jest prąd- zakomunikowałem Ally, ale ona zgasiła światło i popatrzyła na mnie z uśmiechem
-Tak jest dużo lepiej- mruknęła i podeszła do mnie z tajemniczą miną
Dziewczyna przysuwając się bliżej w moją stronę musnęła dłonią moją klatkę.
-Nadal jesteś senny?- spytała mrucząc
-Już nie- szepnąłem i odsunąłem się od niej nerwowo biorąc w dłoń pilot od telewizora- Może coś obejrzymy?
Ally zgodziła się niechętnie, a ja westchnąłem z ulgą. Nie wiedziałem, jak daleko zajdzie ta gra brunetki, wolałem tego nie sprawdzać, przecież jej rodzice w każdej chwili mogli tu wejść i nas nakryć, a wtedy żegnaj romantyczność.
-To co oglądamy?- dziewczyna spojrzała na mnie
-Hm, może horror?- spytałem, brązowooka po długich namowach dała się przekonać, i tak wylądowaliśmy na dywanie oparci o łóżko.
Pierwszy film opowiadał historię wilkołaka i wampirzycy, po dziesięciu minutach poczułem się nieswojo i zacząłem przeglądać dalej. Przed filmem o zombie znalazłem jeszcze trzy, o takiej samej tematyce jak pierwszy.
Zostałem przy zombie i z zadowoleniem wtopiłem się w ekran.
No prawie, seans szybko przerwało drżenie Ally, która raz po raz wtulała się we mnie przestraszona. Wyłączyłem telewizor i przytuliłem ją do siebie, a chwilę później dziewczyna zasnęła w moich ramionach. Kilka minut po niej, wszedłem do krainy snów z uśmiechem na twarzy.






czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 8

,,Mimo, że wiele nas łączy, to także wiele różni"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
Ally wyszła do łazienki, a ja po raz kolejny podwinąłem rękawy od pożyczonej koszuli.
Po uczynieniu tego rozejrzałem się po pokoju. Był podobny do mojego, pod ścianą stało pianino, a z uchylonych drzwi, bodajże garderoby, wystawał fragment gitary. Za oknem nadal lało i grzmiało coraz głośniej, dlatego robiło się coraz ciemniej, a Ally nadal nie wychodziła.
-Te kobiety...- mruknąłem i podszedłem do komody
Moją uwagę przyciągnęło jakieś zdjęcie oprawione w ramkę, podniosłem je delikatnie i dokładnie się mu przyjrzałem. Obraz przedstawiał trzy osoby, Ally, czarnowłosą dziewczynę z kawiarni i jakiegoś rudzielca. Wszyscy siedzieli w parku na trawie, a ich uśmiech pozostał w mojej pamięci, byli tacy... szczęśliwi.
Nigdy jeszcze nie miałem prawdziwego przyjaciela, który byłby ze mną na dobre i na złe, wspierał w trudnych momentach, a moja nowa znajoma już kogoś takiego ma.
-Do pełni szczęścia brakuje jej tylko chłopaka- pomyślałem, w tym momencie piorun uderzył w ziemię naprawdę blisko, a światło w pokoju zgasło.
-Wysiadł prąd- zakomunikował ojciec Ally- Nie tylko u nas, ale na całej ulicy
Wróciłem do pokoju, brunetka już tam była.
-Co się stało?- zapytała
-Nie ma prądu- odparłem krótko siadając obok niej na łóżku
Pomiędzy nami zapadła grobowa cisza, nikt jej nie przerywał, do czasu. Kiedy grzmotnęło tuż obok domu moja znajoma podskoczyła lekko i mocno się we mnie wtuliła. Przyznam, lekko mnie zatkało, ale od razu wróciła mi zimna krew i z lekkim uśmiechem objąłem ją ramieniem.
Dziewczyna bardzo szybko odkleiła się od mojego torsu i spojrzała na mnie lekko zaróżowiona.
-Przepraszam- wydusiła
-Nic się nie stało- odparłem zadowolony patrząc w jej błyszczące oczy
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się, a grzmoty zza okna jakby ucichły, pozostały tylko pomruki.
Spojrzałem na godzinę, była 21, a mrok w pokoju wskazywał przynajmniej północ.
-Światła raczej nie zapalimy, masz może świeczki?- zaproponowałem
-Oczywiście- odparła i zniknęła za drzwiami
W międzyczasie rozdzwoniła się moja komórka, dzwoniła mama. Zapewniłem ją, że wrócę bezpiecznie następnego dnia, co najdziwniejsze, zgodziła się. Szczęśliwy schowałem telefon do kieszeni i akurat powróciła moja znajoma z przynajmniej tuzinem świeczek.
-Po co ci aż tyle?- zdziwiłem się
-Wiesz.. boje się ciemności- przyznała z ociąganiem
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i pomogłem jej wszystkie zaświecić oraz rozstawić. Efekt był oszałamiający.
-Cudownie- szepnęła Ally- Kiedy tak na nie popatrzę, przypomina mi się bal w szkole. Wszyscy tańczyli, tylko ja stałam przy ścianie i przyglądałam się temu- przyznała ze smutkiem
-Jak to możliwe, że nikt nie zaprosił takiej ładnej dziewczyny do tańca?- zapytałem szczerze zdziwiony
-Zaprosił- odparła przyglądając się mi- Ale zawsze odmawiałam, nie potrafię tańczyć
-Na pewno nie jest tak źle- powiedziałem- A jeśli zechcesz, mogę dać ci parę lekcji tańca
-Naprawdę?- na jej twarzy ujrzałem radość
-Tak. Dzisiaj lekcja pierwsza: taniec wolny- wyciągnąłem dłoń w jej stronę


wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 7

,,Pierwsze wrażenie jest najważniejsze"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Austin spojrzał na mnie z wdzięcznością w oczach i zanim usiedliśmy zmęczeni na ławce, zaczęło padać. Słońce ukryło się za chmurami, a na nas lunął strumień zimnej wody.
-Biegiem do domu!- zakomunikowałam biegnąc przed siebie, a blondyn posłusznie udał się za mną
Po piętnastu minutach dobiegliśmy do mojego domku, cali przemoczeni do suchej nitki.
Zaprosiłam chłopaka do środka, i zanim uczyniłam to samo, spojrzałam jeszcze raz w górę. Niebo było ciemne, wręcz czarne, a z oddali usłyszeć można było głośne pomruki i gdzie nie gdzie białe przebłyski.
-Idzie burza- mruknęłam niezadowolona, że z mojego wymarzonego spaceru z nowym przyjacielem nici
-Ally, wchodzisz do środka?- ze środka domu wyjrzał Austin- Przemokniesz jeszcze bardziej
-Już idę- odparłam, a brązowooki pociągnął mnie do wnętrza domu
Nie zrobiłam nawet pięciu kroków w przód, kiedy przybiegł do mnie Wrex, psisko, o dużym sercu, ale jeszcze większym cielsku prawie mnie wywróciło, na szczęście blondyn złapał mnie.
Mój pies usiadł na ziemi i z wywalonym językiem przyglądał się mi zdziwiony, dopóki Austin nie podszedł do niego, chłopak wyciągnął dłoń, by pogłaskać go, ale zwierzę zachowało się inaczej niż zwykle. Wrex zjeżył sierść, obnażył zęby, a z gardła wydał głuchy warkot, blondyn szybko cofnął rękę.
-Twój pies chyba mnie nie polubił- powiedział Austin patrząc na mnie
-To dziwne, on nigdy tak się nie zachował- szepnęłam zdziwiona
-Może wyczuł konkurenta na swoim terenie?- brązowooki zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego
Na moich rodziców nie trzeba było długo czekać. Po krótkiej chwili  w drzwiach pojawiła się głowa mamy, a za nią przydreptała reszta ciała. Szybko dołączył do nas tata.
-Dzień dobry państwu- Austin nie stracił głowy, pokazał się natomiast jak z najlepszej strony szarmancko całując dłoń mojej mamy i mocno ściskając rękę taty
Krótko mówiąc: zrobiło to na nich niemałe wrażenie
-Miło nam cię poznać- powiedzieli razem zerkając na mnie zdziwieni
Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i przejęła inicjatywę.
-Widzę, że jesteście cali przemoczeni. Ally nie będzie mień problemów z przebraniem, ale co do ciebie- zwróciła się do Austina- mogą być problemy. Lester, pożycz przyjacielowi naszej córki coś na przebranie- kiedy chłopak zniknął z moim tatą z pokoju, mama podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i wypaliła:
-W końcu ktoś odpowiedni dla ciebie
-Ależ skąd, mamo- zaprzeczyłam i poczułam, że się rumienię- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Oh, nie zmyślaj, przecież widzę, jak na siebie patrzycie- popatrzyła na mnie spod oka
-No dobrze, może coś do niego czuję, ale przecież nie wiem, co z nim- westchnęłam
-Potrzeba czasu, kochanie, a wszystko się ułoży- przytuliła mnie i w tej chwili wrócili do nas nasi chłopcy
Tata niezbyt zadowolony, a Austin w zbyt dużym ubraniu.
-To najmniejsze rzeczy jakie miałem- skwitował ojciec, a blondyn podwinął rękawy od koszuli
Wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, po czym we dwójkę udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie zabrałam ubrania do przebrania się i wyszłam do łazienki, pozostawiając gościa samego w pokoju.


sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 6

,,Uważaj na to, co robisz, bo możesz tego żałować"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Ja ci daję fory, a ty tylko udajesz?- spytałam zła
-Oj, nie gniewaj się, złość szkodzi piękności- uśmiechnął się niewinnie- Jest, jeden : zero dla mnie
-W porządku, panie Austin. Ale następnym razem żadnej litości, dla ciebie, zrozumiano?
Zaśmiałam się cicho i szturchnęłam go w bok. Blondyn zrobił obrażoną minę, ale zaraz dołączył do mnie i po chwili leżeliśmy na łóżku tarzając się ze śmiechu. Po około dwóch minutach Austin przestał się uśmiechać, spojrzał mi prosto w oczy i... zaczął się do mnie zbliżać. Już myślałam, że chce mnie pocałować, przez co ja, spanikowana, nie wiedziałam co robić. Ale nie, chłopak, kiedy dzieliły nas już centymetry, wziął duży zamach i uderzył mnie poduszką. Zaskoczona nie zrobiłam uniku i wylądowałam na ziemi.
-I co, Ally? Chciałaś pocałować się z pierwszym lepszym chłopakiem? Na pewno nie na mojej warcie!
-Jesteś wariatem!- krzyknęłam
-Może i tak- spojrzał na mnie z wyrzutem- Ale z twoich opowieści wynikało, że nie miałaś chłopaka i pierwszego pocałunku. A teraz chciałaś to zrobić ze mną? Przecież ledwie się znamy!
-A co, nie pasuje ci to?- podeszłam do niego szczęśliwa, że w porę się opanował.
W końcu zrozumiałam, że miał rację. Pierwszy pocałunek powinien był magiczny, i to ze szczególną osobą.
-Oczywiście, że pasuje, ale nie jestem facetem, który wykorzystuje sytuację do swoich celów,  nie każdy jest taki jak ja, zapamiętaj to- powiedział, a ja w podzięce przytuliłam go. Wciągnęłam gwałtownie powietrze nosem, wyczułam od Austina wodę kolońską, ale pięknie pachniał...
-Fiu fiu, co ja widzę?- usłyszałam damski głos, po czym od razu odkleiliśmy się od siebie
-Mamo!- krzyknął zażenowany blondyn, a pani Mimi wyszła z tajemniczym uśmiechem na twarzy- Przepraszam- zwrócił się do mnie- Ona jeszcze nigdy tak się nie zachowywała
-W porządku- odparłam uśmiechnięta- Ale następnym razem zamknij może drzwi, dobrze?
-Jasne!- dodał- Mam już to, co chciałem, idziemy?- spytał
Zeszliśmy na dół i po pożegnaniu z mamą Austina wyszliśmy na dwór, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były ciemne chmury kotłujące się na horyzoncie.
Powolnym krokiem skierowaliśmy się do parku, gdzie miałam ochotę na spokojnie usiąść i posłuchać śpiewu ptaków.
-Od dawna tu mieszkasz?- spytał Austin w pewnym momencie
-Tak, od urodzenia, a ty?- odparłam patrząc na niego
-Ja także, a więc dlaczego wcześniej się nie widzieliśmy? Może to przeznaczenie?- westchnął
-Może- mruknęłam roześmiana- Czemu wcześniej tak zareagowałeś?
-O co ci chodzi?- odparł zaskoczony
-O to, jak zachowałeś się w swoim pokoju, kiedy spytałam cię o twe instrumenty- dodałam czekając na odpowiedź
-Hmm... Wiesz, nie lubię mówić o tym, że śpiewam i gram na różnych instrumentach. Wydaje mi się to takie, takie... niemęskie- powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco
-Co ty opowiadasz?- machnęłam ręką- Znam wielu facetów, którzy zarabiają w ten sposób i mogę cię zapewnić, że dobrze im się wiedzie. A poza tym, mają tabuny fanów
-Naprawdę?- oczy mu się zaświeciły- Jakoś wcześniej tak o tym nie pomyślałem
-I widzisz? Zorganizuj jakiś występ, wypadnij dobrze, a na pewno uda ci się spełnić marzenia. I, jeśli zechcesz, mogę być twoją pierwszą fanką- mruknęłam do niego
-Dzięki Ally, od razu mi lepiej- uśmiechnął się

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 5

,,Ukrywana tajemnica nie zawsze jest zła" 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Witaj- przywitała mnie mama Austina siedząca na kanapie- Usiądź, proszę- skinieniem dłoni dała mi znak, bym to uczyniła- Jak ci na imię?
-Ally Dawson- odparłam i ścisnęłam jej dłoń, muszę przyznać, że po jej uścisku moja ręka była cała czerwona. Pomiędzy nami zapadła cisza, którą przerwał Austin. Podał mamie herbatę i usiadł obok mnie na kanapie.
-Poznałyście się już?- zapytał uśmiechnięty
-Owszem, twoja przyjaciółka wydaję się sympatyczna- wysoka blondynka przyglądnęła mi się i znów zapadła grobowa cisza
Spojrzałam na obraz wiszący na ścianie. Wyglądał na stary, musiał mieć chyba ze 150 lat. Przestawiał siwego mężczyznę ubranego w mundur wojskowy, a jego pierś ozdabiały liczne medale. Na głowie wszechobecny był siwy włos, a groźny wzrok, jakim mnie obdarzył, sprawił, że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.
-Patrzysz właśnie na pradziadka Austina- pani Mimi, jak nazywała się mama blondyna, zauważyła moje zainteresowanie starym zabytkiem-  Był hetmanem polnym- uśmiechnęła się
Mój nowy znajomy spojrzał na nią lekko znudzonym wzrokiem. Po raz kolejny zrobiło się cicho, co tym razem ja przerwałam, pytając o łazienkę. Austin wskazał dłonią kierunek w jakim powinnam się udać
i zanim zniknęłam za drzwiami zdążyłam podsłuchać jak blondyn coś mówił do swojej mamy z dużym wyrzutem. Nie lubię podsłuchiwać toteż udałam się do łazienki, co było dosyć trudne, zważając na fakt, że ten dom był ogromny. Schodami udałam się na piętro i szukając tegoż pomieszczenia weszłam do pierwszego pokoju jaki narzucił mi się w oczy. Nie była to łazienka, toteż zamierzałam już wyjść, ale nie zrobiłam tego, bo moją uwagę przyciągnęły instrumenty.
-To chyba pokój Austina- pomyślałam
Podeszłam do gitary akustycznej opartej o ścianę i przejechałam wzrokiem po niej. To samo zrobiłam z resztą instrumentów, których było naprawdę sporo. Od gitar elektrycznych po perkusję i fortepian.
-Ally, co ty tutaj robisz?- podszedł do mnie blondyn i or razu zbladł
-To twoje instrumenty?- zapytałam wskazując na nie
-Nieee, skąąąd...- zająknął się
-Austinie Moniko Moon! Nie okłamuj swojej przyjaciółki, jeśli nie chcesz jej stracić!- zagrzmiał głos jego mamy, a gdy usłyszałam imię Monika cicho się zaśmiałam
-Mamo, przecież wiesz, że nie lubię o tym mówić- mruknął chłopak, a pani Mimi zniknęła za drzwiami
 Austin ruchem dłoni dał mi do zrozumienia, bym usiadła obok niego na łóżku. Gdy to zrobiłam, odezwałam się pierwsza:
-Naprawdę na drugie imię masz Monika?- próbowałam nie śmiać się, ale średnio mi to wychodziło
-Śmiej się śmiej, wszyscy to robią- odparł smutnie
-Przepraszam, nie powinnam- odparłam- Ale wracając, to twoje instrumenty?
-Tak, umiem co nieco zagrać i mój głos też podobno nie jest najgorszy, ale ja tam w siebie nie wierzę- westchnął- Mam mały uraz z dzieciństwa
-Naprawdę?- prawie zachłysnęłam się z wrażenia- Ja także lubię śpiewać, lecz boję się występów
Blondyn spojrzał na mnie i ruchem dłoni zgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy:
-Taka dziewczyna jak ty musi mieć piękny głos
-No to chodź- podniosłam się gwałtownie- Pokaż mi, na co cię stać, a ja pokażę tobie, umowa stoi?
-Jasne- powiedział i ścisnął moją dłoń na zgodę- Tylko daj mi małe fory, dobra?- wskazał na zabandażowane przedramię, a ja kiwnęłam głową
Kiedy Austin wziął do ręki gitarę, a ja zasiadłam do fortepianu, w pokoju rozbrzmiała wspaniała muzyka.

Ps.Na prośbę jednej z czytelniczek stworzyłam Wampirzą Księgę i uzupełniłam o dodatkowe informacje.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 4

..Czasami prawda boli bardziej, niż kłamstwo"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wyskoczyłam z łóżka rześka i wypoczęta. Tej nocy śniły mi się same miłe rzeczy i nawet brutalna walka wilkołaków nie mogła przyćmić mojego szczęścia. Weszłam do łazienki nucąc cicho pod nosem i wykonałam wszystkie standardowe czynności. Wszedłszy z powrotem do pokoju pościeliłam łóżko i zeszłam do kuchni, gdzie przywitali mnie rodzice oraz wesoło szczekający Wrex.
Właśnie, zapomniałam wam wspomnieć, że mam psa. Wrex to muskularny trzyletni ciemny bokser. Chociaż jego wygląd świadczy o nim same złe rzeczy, to jest potulny jak baranek, nawet dla obcych.
Nakarmiłam mojego pieska i głodna zasiadłam do stołu. Szybko zabrałam się za jedzenie.
-Gdzieś się śpieszysz, Ally?- zagadnęła moja mama sprzątając kuchenkę
-Mmm.. tak- odparłam prawie dławiąc się śniadaniem- Przyjaciel ma po mnie przyjść
-A co to za przyjaciel, może Dez?- do rozmowy włączył się tata
-Nie... poznałam go wczoraj, ale wydaje się sympatyczny- powiedziałam i zaraz tego pożałowałam, bo od razu rodzice zasypali mnie pytaniami: ,,Kto to jest", ,,Czy jest wampirem" itd.
-Jest człowiekiem, chyba- mruknęłam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dziesiąta, toteż porwałam z krzesła moją ulubioną torebkę i pożegnawszy szybko rodzinę wyszłam z domu
Jak się spodziewałam, Austin już stał na zewnątrz.
-Długo czekasz?- przywitałam go lekkim pocałunkiem w policzek
-Tylko dziesięć minut- dodał ziewając i wtedy zobaczyłam, że jego prawe przedramię jest całe obandażowane
-Co ci się stało?- zapytałam szczerze zdziwiona
-To?- odparł kryjąc rękę- To, to nic takiego. Skaleczyłem się dziś rano
Myślałam wtedy, że mówi prawdę. Może dlatego, że byłam nim na poważnie zauroczona?
-Może pójdziemy na spacer?- zaproponowałam, gdy wyczułam narastającą między nami ciszę
-Tak, tak- powiedział szybko- Ale pozwolisz, że wstąpię jeszcze do domu? Zapomniałem czegoś zabrać.
Zgodziłam się i poszłam z nim. Zdziwiona stwierdziłam, ze mieszkam tylko kilka minut drogi od niego. Po bardzo krótkiej chwili doszliśmy do naszego celu podróży. Był to duży, jednorodzinny dom i, tak jak mój, stał obok lasu.
Chłopak zaprosił mnie do środka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i weszłam do środka. Wnętrze mnie oczarowało, było skromne i chociaż gdzieniegdzie było widać przepych, ale było to tak urządzone, że czuć było miłą atmosferę. Sumując, dom Austina był przytulnym schronem.
Oglądałam akurat stare obrazy wiszące na ścianie, kiedy do pomieszczenia weszła wysoka blondynka. Pierwsze co rzuciło mi się w jej wyglądzie, był sporych rozmiarów brzuch.
-Mamo, czyż nie mówiłem ci, że masz odpoczywać?- Austin podszedł do niej i spojrzał na nią z wyrzutem
-Oj, Austin, poszłam tylko zrobić sobie herbaty- odparła z westchnieniem
-Połóż się, zaraz ci ją przyniosę- chłopak złapał rodzicielkę lekko za rękę i razem wyszli
Po minucie blondyn już wszystko mi wytłumaczył
-Moja mama niedługo urodzi- wyjaśnił- Chyba za miesiąc i będzie to chłopiec
-To super- mruknęłam- Wziąłeś to, co chciałeś?
-Zapomniałem- odparł- Zaraz wrócę, przyniosę tylko herbatę- dodał i poszedł do kuchni
-I kolejny punkt dla niego, za dużą troskliwość- pomyślałam z rozrzewnieniem- Jak na razie widzę w nim same zalety, a żadnych wad. Czyżby chłopak idealny?
Stałam sama w pokoju, dopóki nie usłyszałam, jak ktoś mnie nawołuje. Niewiele myśląc poszłam za źródłem damskiego głosu.

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 3

,,Schumir to niebezpieczne bestie. Żadna siła ich nie poskromi"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Uciszcie się w końcu- szepnęłam błagalnie zasłaniając uszy rękoma
Od paru godziny nie mogę zmrużyć oka. Cały czas słyszę albo wycie Schumir, albo jakieś głośne warczenie. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, toteż zarzuciłam na siebie cienki sweter i wychodząc z mojego pokoju, który znajduje się na piętrze, zahaczyłam o balkon. Mój dom znajduje się tuż obok lasu, toteż nieprzespane noce są u nas normą. Nic w ogrodzie nie wydawało mi się podejrzane.
Dopóki nie zobaczyłam Jego.
Na moich oczach jak z ziemi wyrósł ogromny wilkołak. Skuliłam się za barierką, ale już stąd zobaczyłam jego żółte ślepia. Było ciemno, dlatego nie mogę określić jakiej był barwy.
-Wilkołak w moim ogrodzie!- krzyczał mój mózg, a rozum kazał schronić się w domu, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła mi się ruszyć z miejsca
Dalej obserwowałam tę potężną istotę. Poruszała się powoli na dwóch łapach i tak dostojnie stawiała kroki na ziemi, że sprawiała wrażenie przynajmniej o połowę lżejszej.
Stwór przechadzał się, jakby czegoś szukając. Włączyłam cicho moją komórkę i sprawdziłam godzinę, była 2.06.
-No świetnie- mruknęłam- Są wakacje, a ja chyba nigdy się nie wyśpię
W pewnej chwili Schumir pociągnął nosem i skierował wzrok w moją stronę. Szybko ukryłam się za barierką. I w tej chwili usłyszałam straszny ryk, który od razu zmroził krew w mych żyłach.
Powoli wyciągnęłam głowę w tamtą stronę i wszystko stało się jasne. Księżyc oświecił mój ogród, toteż mogłam wyraźniej ujrzeć co działo się przed moimi oczami. A działo się, oj działo.
Do, jak się okazało, ogromnego, brązowego wilkołaka dołączył mniejszy, czarny.
-A podobno Zeymah wyginęły- pomyślałam z podziwem przyglądając się tej scenie
Obaj napastnicy zataczali krąg patrząc na siebie groźnie. Wydawali przy tym głuchy warkot.
Po chwili ten mniejszy rzucił się na większego i zaczęła się zaciekła walka. Brązowy Schumir był oczywiście górą, a wynik tej walki był z góry przesądzony.
Gryzły się i wbijały szpony w swoje ciała, a mnie wyglądało to na walkę o terytorium, jakim był mój ogród.
W końcu ten mniejszy już dosyć poobijany zmył się stąd z podkulonym ogonem.
Brązowy wilkołak usiadł na ziemi i przejechał długim językiem po swojej prawej łapie. Krwawiła dosyć obficie po dużym ugryzieniu.
Zeymah wyszczerzył zęby i zawył w triumfie. Obserwowałam go z małym strachem do chwili, kiedy zniknął w lesie, po czym czmychnęłam cichutko do mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą po same uszy. Wierciłam się porządne na całej powierzchni łóżka, dopóki nie zasnęłam.
Ale mój błogi znowu coś przerwało. Spojrzałam sennym wzrokiem na zegar, była godzina 4.32.
Przeciągnęłam się jak kot i ziewnęłam lekko. Po chwili okazało się, że tym, co mnie zbudziło, była wiadomość. Od razu ją przeczytałam:
,,Nie mogę zasnąć, myślę ciągle o Tobie, a mój sen mąci ciągle myśl, czy jutro się zobaczymy.-Austin M."
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko mu odpisałam:
,,Może przyjdziesz jutro po mnie o 10?"
Odpowiedź przyszła błyskawicznie:
,,Oczywiście, już nie mogę się doczekać. Miłych snów, Ally"
Położyłam się z telefonem w ręku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Wilcza Księga jest już ukończona, toteż teraz wezmę się za bohaterów.
Miłego weekendu i pozdrawiam.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 2

,,Nie rozglądaj się na boki, idź za przeznaczeniem"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dałam się prowadzić tajemniczemu blondynowi za rękę. Ten jednak nie wypowiedział żadnego słowa, po naszym wyjściu. Pewnie czekał na mój krok.
-Na śmierć bym zapomniała- zagadnęłam- Jak ci na imię?
-Nazywam się Austin Moon. Ale moje imię blaknie przy twoim- dodał, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam
-Przestań- przerwałam mu- Gdzie idziemy?- zmieniłam temat z niewypowiedzianą ulgą
Ten chłopak, owszem bardzo przystojny, prawił mi nienaganne komplementy od początku naszej znajomości, czym szybko mnie zawstydzał. Może dlatego, że nie byłam do tego przyzwyczajona?
-To już blisko- mruknął zamyślony i potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z siebie jakieś niemiłe myśli lub wspomnienia
Dalej siedziałam już cicho przyglądając się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale jakoś tego nie pożałowałam. Obskurna dzielnica, na której kręciło się wielu podejrzanych typków, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
W końcu doszliśmy do, jak się okazało, małej restauracji, urządzonej niezbyt bogato, ale za to bardzo przytulnie.
Chłopak przepuścił mnie pierwszą i zaprosił do stolika. Usiedliśmy przy nim i po złożeniu zamówienia, między nami zapadła już cisza, którą bardzo szybko przerwałam:
-Co się stało, że mnie tu zaprosiłeś?
-Cóż- westchnął- Wszystkie dziewczyny w tamtej kawiarni przyglądały mi się z jakąś dzikością w oczach- zaśmiał się- Nie wyłączając twojej przyjaciółki. Ujęłaś mnie tym, że szybko przestałaś na mnie zwracać uwagę. Wybacz, że mogę wydawać ci się nachalny, ale nie na co dzień spotyka się taką piękność
-Um... dziękuję- odparłam- Czy mogę jeszcze o coś zapytać?- spytałam, a kiedy kiwnął głową, szybko dodałam- Co tam robiłeś? Stałeś ponad godzinę, czy...
-Czekałem na pewną dziewczynę- odparł- Umówiłem się tam z nią, ale jak widać wystawiła mnie. Miałem jeszcze małą nadzieję, że przyjdzie spóźniona, ale nic takiego jednak się nie wydarzyło. A wtedy zobaczyłem ciebie
Chłopak ujął mnie wiernością i wytrwałością. Każdy z chłopaków, z jakimi się spotykałam, przychodził spóźniony, albo wcale. A Austin dodatkowa potrafił poczekać na swoją wybrankę nawet godzinę. Zdziwiły mnie jego słowa, ale w pozytywnym tego słowie znaczeniu.
Po kilku minutach doszły nasze ciasta i po sekundzie zajadałam się najlepszym deserem, jaki miałam przyjemność spróbować.
-Często tu zachodzę- przyznał blondyn
Przy nim poczułam się sobą. Rozmawiało mi się z nim, jak z najlepszym przyjacielem. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-Miałeś kiedy dziewczynę?- zapytałam, kiedy najedliśmy się do syta
-Niestety nie- powiedział smutnie
-Taki fajny chłopak, a jeszcze nie ma ukochanej?- pomyślałam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza
-Już się gdzieś wybierasz?- uśmiechnął się postawny chłopak
-Tak, mama kazała mi nie wracać zbyt późno
-Może odprowadzić cię pod dom?- zaproponował, czym od razu u mnie zapunktował
Powiedział jak dżentelmen, ,,pod dom", a nie ,,do domu", by niczego nie sugerować.
Austin, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu, zapłacił za siebie i za mnie, po czym wyszliśmy z tej małej, acz uroczej kawiarenki. Szliśmy długi kawałek do mojego domu, ale ta podróż wydała mi się krótka. Za krótka.
Po chwili niestety byliśmy już pod moim domkiem, chłopak odmówił zaproszenia do środka, tłumacząc się nerwowo zbyt późną porą. Szybko wymieniliśmy się numerami i pożegnałam chłopaka pocałunkiem w policzek.
Kiedy zniknął mi z oczu, wróciłam do domu jak na skowronkach, nie zwracając nawet uwagi na księżyc. O tej porze księżyc już wyraźnie majaczył na horyzoncie. Była pełnia, co oznaczało noc wilkołaków.

Ps. Wilcza Księga jest prawie gotowa, ale można już przejrzeć wstępne notatki dotyczące wilkołaków.