sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 24

,,Zdrajczyni poniesie wkrótce śmierć!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-A skąd taka pewność, że chodzi na pewno o nas?- zapytałem, by upewnić się
-A stąd, że pod tą przepowiednią są nasze imiona- tym razem to Ally rozwinęła moje wątpliwości
Nadal coś nie pasowało mi w tej układance, bo jak niby my, zwykłe istoty, mamy zatrzymać coś, co zatacza swe kręgi od 600 lat? To praktycznie niemożliwe.
-Nawet jeśli uwierzę w te bajki, to jak mamy tego dokonać?- dodałem
-To okaże się już w przyszłości, ale obecnie czuję zbliżające się zło- zamknął oczy i jakby w coś się wsłuchał
Istotnie, także i ja coś usłyszałem. Coś jakby... trzepot skrzydeł.
-O nie...- szepnąłem i wyjrzałem na zewnątrz, rzeczywiście, mym oczom ukazał się nie kto inny, jak ogromny nietoperz z mojej wizji
-To przywódca wampirów- wyjaśniła Ally, a mnie oblał zimny pot, przypomniała mi się scena, kiedy stwór rzucił mi się do gardła, a czarna posoka trysnęła wkoło.
-Coś się stało?- brunetka pojawiła się koło mnie, wyczuwszy mój niepokój
-Nic takiego, lisico- trąciłem ją nosem w policzek- Ale dzięki za troskę- powiedziałem szczerząc zęby, ale szybko wróciłem do rzeczywistości- Jest jakieś bezpieczne wyjście stąd, gdzie żaden król wampirów nie porani nas szponami?- zwróciłem się do staruszka
-Owszem, po drugiej stronie góry są kamienne schody, ale rzadko kto je widzi i jeszcze rzadziej ktoś z nich korzysta.
Przyznałem mu rację, ale nakazałem też szybko się spakować i kiedy był gotowy, ruszyliśmy tylnym wyjściem.
Krople wolno spływające po skałach wyraźnie dawały znać o zbliżającym się deszczu, toteż przyśpieszyłem kroku.
Kiedy byliśmy już przy końcu schodów z kamiennej ściany nad nami zaczął sypać się gruz. Jakieś dziwne odchrząkiwania i porykiwanie nie dodawały nam otuchy.
-Zostańcie tu- nakazałem moim towarzyszom i ostrożnie wyjrzałem na zewnątrz
-Możecie wychodzić- dodałem pewniejszy, kiedy nie dostrzegłem żadnego zagrożenia
Niestety, myliłem się. Bo kiedy wyszedłem całkiem poza bezpieczny teren coś mnie złapało. Zanim się zorientowałem, podziwiałem świat z lotu ptaka.
-Puść mnie- krzyknąłem i spojrzałem w górę, chyba się domyślacie, kogo ujrzałem
Ogromny, obrzydliwy nietoperz, z którego pyska ulatywała gęsto krew spływająca wprost na moją głowę.
-Nie tak szybko wilczku- zarechotał wrednie i jeszcze mocniej zacisnął boleśnie pazury na mych ramionach- Jesteś potrzebny do mojej kolekcji, ale nie będziesz jedyny. Następna w kolejce jest twoja sympatia, zdrajczyni swej rasy będzie umierać w męczarniach!
-Nie!- ryknąłem tak głośno, że samego mnie to zdziwiło i ugryzłem go w rękę, nie spodziewając się tego, od razu wypuścił mnie ze swych objęć. (Niechcący wytrąciłem mu z dłoni także jakieś przedziwne ostrze)
Zacząłem spadać w dół, cały czas łamiąc gałęzie drzew. Po kilku długich chwilach w końcu wylądowałem na ziemi, nie mogłem się ruszyć, bo każda próba wstania kończyła się fiaskiem.
-Austin, nic ci nie jest?- Ally znalazłszy mnie kucnęła obok i spojrzała na mnie z troską
Zdołałem tylko coś wymruczeć, bo po sekundzie zapadłem w sen, yhm, bardzo przyjemny, zresztą.





8 komentarzy:

  1. Dawaj szybko next i nie zrób nic Austinowi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)
    Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuddooo *-* czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki za spam, ale ten blog jest wart przeczytania.
    Miłego dnia

    http://this-is-us-story-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdziały i świetny blog!
    Ps Mamy nadzieje że wpadniesz ;) http://true-love-by-raura.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Jestem czytelniczką od niedawna ale uważam , że twój blog jest genialny proszę pisz dalej <3 pozdro (y)

    OdpowiedzUsuń