------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dałam się prowadzić tajemniczemu blondynowi za rękę. Ten jednak nie wypowiedział żadnego słowa, po naszym wyjściu. Pewnie czekał na mój krok.
-Na śmierć bym zapomniała- zagadnęłam- Jak ci na imię?
-Nazywam się Austin Moon. Ale moje imię blaknie przy twoim- dodał, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam
-Przestań- przerwałam mu- Gdzie idziemy?- zmieniłam temat z niewypowiedzianą ulgą
Ten chłopak, owszem bardzo przystojny, prawił mi nienaganne komplementy od początku naszej znajomości, czym szybko mnie zawstydzał. Może dlatego, że nie byłam do tego przyzwyczajona?
-To już blisko- mruknął zamyślony i potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z siebie jakieś niemiłe myśli lub wspomnienia
Dalej siedziałam już cicho przyglądając się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale jakoś tego nie pożałowałam. Obskurna dzielnica, na której kręciło się wielu podejrzanych typków, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
W końcu doszliśmy do, jak się okazało, małej restauracji, urządzonej niezbyt bogato, ale za to bardzo przytulnie.
Chłopak przepuścił mnie pierwszą i zaprosił do stolika. Usiedliśmy przy nim i po złożeniu zamówienia, między nami zapadła już cisza, którą bardzo szybko przerwałam:
-Co się stało, że mnie tu zaprosiłeś?
-Cóż- westchnął- Wszystkie dziewczyny w tamtej kawiarni przyglądały mi się z jakąś dzikością w oczach- zaśmiał się- Nie wyłączając twojej przyjaciółki. Ujęłaś mnie tym, że szybko przestałaś na mnie zwracać uwagę. Wybacz, że mogę wydawać ci się nachalny, ale nie na co dzień spotyka się taką piękność
-Um... dziękuję- odparłam- Czy mogę jeszcze o coś zapytać?- spytałam, a kiedy kiwnął głową, szybko dodałam- Co tam robiłeś? Stałeś ponad godzinę, czy...
-Czekałem na pewną dziewczynę- odparł- Umówiłem się tam z nią, ale jak widać wystawiła mnie. Miałem jeszcze małą nadzieję, że przyjdzie spóźniona, ale nic takiego jednak się nie wydarzyło. A wtedy zobaczyłem ciebie
Chłopak ujął mnie wiernością i wytrwałością. Każdy z chłopaków, z jakimi się spotykałam, przychodził spóźniony, albo wcale. A Austin dodatkowa potrafił poczekać na swoją wybrankę nawet godzinę. Zdziwiły mnie jego słowa, ale w pozytywnym tego słowie znaczeniu.
Po kilku minutach doszły nasze ciasta i po sekundzie zajadałam się najlepszym deserem, jaki miałam przyjemność spróbować.
-Często tu zachodzę- przyznał blondyn
Przy nim poczułam się sobą. Rozmawiało mi się z nim, jak z najlepszym przyjacielem. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-Miałeś kiedy dziewczynę?- zapytałam, kiedy najedliśmy się do syta
-Niestety nie- powiedział smutnie
-Taki fajny chłopak, a jeszcze nie ma ukochanej?- pomyślałam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza
-Już się gdzieś wybierasz?- uśmiechnął się postawny chłopak
-Tak, mama kazała mi nie wracać zbyt późno
-Może odprowadzić cię pod dom?- zaproponował, czym od razu u mnie zapunktował
Powiedział jak dżentelmen, ,,pod dom", a nie ,,do domu", by niczego nie sugerować.
Austin, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu, zapłacił za siebie i za mnie, po czym wyszliśmy z tej małej, acz uroczej kawiarenki. Szliśmy długi kawałek do mojego domu, ale ta podróż wydała mi się krótka. Za krótka.
Po chwili niestety byliśmy już pod moim domkiem, chłopak odmówił zaproszenia do środka, tłumacząc się nerwowo zbyt późną porą. Szybko wymieniliśmy się numerami i pożegnałam chłopaka pocałunkiem w policzek.
Kiedy zniknął mi z oczu, wróciłam do domu jak na skowronkach, nie zwracając nawet uwagi na księżyc. O tej porze księżyc już wyraźnie majaczył na horyzoncie. Była pełnia, co oznaczało noc wilkołaków.
Ps. Wilcza Księga jest prawie gotowa, ale można już przejrzeć wstępne notatki dotyczące wilkołaków.
Dalej siedziałam już cicho przyglądając się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale jakoś tego nie pożałowałam. Obskurna dzielnica, na której kręciło się wielu podejrzanych typków, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
W końcu doszliśmy do, jak się okazało, małej restauracji, urządzonej niezbyt bogato, ale za to bardzo przytulnie.
Chłopak przepuścił mnie pierwszą i zaprosił do stolika. Usiedliśmy przy nim i po złożeniu zamówienia, między nami zapadła już cisza, którą bardzo szybko przerwałam:
-Co się stało, że mnie tu zaprosiłeś?
-Cóż- westchnął- Wszystkie dziewczyny w tamtej kawiarni przyglądały mi się z jakąś dzikością w oczach- zaśmiał się- Nie wyłączając twojej przyjaciółki. Ujęłaś mnie tym, że szybko przestałaś na mnie zwracać uwagę. Wybacz, że mogę wydawać ci się nachalny, ale nie na co dzień spotyka się taką piękność
-Um... dziękuję- odparłam- Czy mogę jeszcze o coś zapytać?- spytałam, a kiedy kiwnął głową, szybko dodałam- Co tam robiłeś? Stałeś ponad godzinę, czy...
-Czekałem na pewną dziewczynę- odparł- Umówiłem się tam z nią, ale jak widać wystawiła mnie. Miałem jeszcze małą nadzieję, że przyjdzie spóźniona, ale nic takiego jednak się nie wydarzyło. A wtedy zobaczyłem ciebie
Chłopak ujął mnie wiernością i wytrwałością. Każdy z chłopaków, z jakimi się spotykałam, przychodził spóźniony, albo wcale. A Austin dodatkowa potrafił poczekać na swoją wybrankę nawet godzinę. Zdziwiły mnie jego słowa, ale w pozytywnym tego słowie znaczeniu.
Po kilku minutach doszły nasze ciasta i po sekundzie zajadałam się najlepszym deserem, jaki miałam przyjemność spróbować.
-Często tu zachodzę- przyznał blondyn
Przy nim poczułam się sobą. Rozmawiało mi się z nim, jak z najlepszym przyjacielem. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-Miałeś kiedy dziewczynę?- zapytałam, kiedy najedliśmy się do syta
-Niestety nie- powiedział smutnie
-Taki fajny chłopak, a jeszcze nie ma ukochanej?- pomyślałam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza
-Już się gdzieś wybierasz?- uśmiechnął się postawny chłopak
-Tak, mama kazała mi nie wracać zbyt późno
-Może odprowadzić cię pod dom?- zaproponował, czym od razu u mnie zapunktował
Powiedział jak dżentelmen, ,,pod dom", a nie ,,do domu", by niczego nie sugerować.
Austin, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu, zapłacił za siebie i za mnie, po czym wyszliśmy z tej małej, acz uroczej kawiarenki. Szliśmy długi kawałek do mojego domu, ale ta podróż wydała mi się krótka. Za krótka.
Po chwili niestety byliśmy już pod moim domkiem, chłopak odmówił zaproszenia do środka, tłumacząc się nerwowo zbyt późną porą. Szybko wymieniliśmy się numerami i pożegnałam chłopaka pocałunkiem w policzek.
Kiedy zniknął mi z oczu, wróciłam do domu jak na skowronkach, nie zwracając nawet uwagi na księżyc. O tej porze księżyc już wyraźnie majaczył na horyzoncie. Była pełnia, co oznaczało noc wilkołaków.
Ps. Wilcza Księga jest prawie gotowa, ale można już przejrzeć wstępne notatki dotyczące wilkołaków.
Austin punktuje u Ally <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńNasz Austinek punktuje u Ally <3
Czekam na next <3:*
Wow. Austin zrobił sporo wrażenie na Ally. On musi być wulkołakiem i wydaje mi się, że tym najgroźniejszym ^^ Czekam na kolejny niesamowity rozdział! Zapraszam na:
OdpowiedzUsuńhttp://fightforthislove.blogspot.com/ :)
Super!!!
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!!! :-)
Już się zakochałam w tym blogu <3 :* CZekam na nexta :*UUU noc wilkołaków ;3 Robi się cieeekawie <3
OdpowiedzUsuń