sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26

,,Nie waż się tu wracać!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Deszcz przestał w końcu padać, a świat odżył. Było słychać śpiew ptaków, szum liści - po prostu odradzającą się przyrodę po dużej burzy. Spałem sobie smacznie do chwili, kiedy pewna dziewczyna wylała na mnie pół litra deszczówki. Skąd jej tyle wzięła? Nie mam zielonego pojęcia.
-Ally... -mruknąłem rozciągając grube kości i przeciągając się.
-Dość tego spania, mój panie- uśmiechnęła się ukazując biały i równy uśmiech.
Po długich naleganiach z jej strony w końcu wstałem i rozluźniłem napięte mięśnie.
-To chyba twój nowy rekord pobudki- szepnęła podając mi kanapkę.
Śniadanie, jeśli mogę je tak nazwać, starczyło tylko na trzy gryzy i tylko narobiło mi smaku. Burczący brzuch domagający się jedzenia tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że trzeba wracać do domu.
-Chodźmy stąd- zadeklarowałem gorąco- Nie chcę skończyć jako przysmak dla niedźwiedzia.
Z pomocą brunetki odsunąłem wielki głaz i już po chwili mogłem pełną piersią odetchnąć. O tak, świeże i czyste powietrze to to, czego przez tę noc mi brakowało.
Liczyłem na to, że na zewnątrz nie zaskoczy nas dużych rozmiarów misiek. Moje modły zostały wysłuchane, toteż nikogo takiego nie ujrzałem, jedynie ogromne ślady łap. Dlatego zabraliśmy swoje rzeczy i jak najszybciej ruszyliśmy w drogę powrotną.
Pomiędzy mną a Ally zapadła cisza, której w żaden sposób nie mogłem przerwać. Widziałem po dziewczynie, że jest czymś bardzo zmartwiona, nie chciałem jej przeszkadzać, więc pozostały mi tylko domysły.
Odetchnąłem głęboko, w czym trochę przeszkadzał mi bandaż na brzuchu. Ally obdarzyła mnie wzrokiem, co sprawiło, że nie mogłem przestać się jej przyglądać. Wow, ta dziewczyna miała w sobie coś takiego... od początku naszej znajomości uwiodła mnie swoim stylem. Nie miała na sobie tony makijażu, a mimo to była najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Doprawdy, po co ja wciągałem ją w tę wojnę? Jeśli coś jej się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę.
-O czym myślisz?- obiekt moich westchnień przerwał moje rozmyślania.
-O niczym- skłamałem próbując się uśmiechnąć- Popatrz, już jesteśmy- skinąłem głową zerkając na dach domu Ally wyzierający ledwo zza drzew.
Brunetka nie przyjęła tego, jak się spodziewałem, z ulgą, lecz jakby z małym przestrachem.
-Hej, co się dzieje?- spróbowałem wyciągnąć od niej jakieś informacje, ale moje starania spełzły na niczym.
Zamiast tego dziewczyna szybko pożegnała się ze mną i zanim zareagowałem, zniknęła w zaroślach.
W efekcie wróciłem do domu, wchodząc jednak przez ogród i tam dokonałem przemiany.
Wszedłem do środka i z nieukrywaną ulgą zamknąłem za sobą drzwi.
-Nie ma to jak w domu- szepnąłem do siebie- Samemu w ogromnym domu.
Ubrałem jakąś koszulkę i buty (poprzednie uległy zniszczeniu za sprawą przemiany w wilkołaka), zmieniłem spodnie i ruszyłem do szpitala lekceważąc wilczy głód. Na miejscu otrzymałem fachową pomoc i już po czterdziestu minutach byłem z powrotem w swoim pokoju.
Położyłem się zmęczony na łóżku i westchnąłem.
-W co ja się wpakowałem?- mruknąłem zerkając na opartą o ścianę gitarę i wtedy do głowy przyszła mi szalona myśl.
Jednak szybko przerwał ją dzwonek od drzwi. Z nieukrywaną złością podszedłem, by wpuścić niespodziewanego gościa. Zamiast niego zastałem...

4 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next!
    P.S. Za dużo tego toteż ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział jak zawsze zresztą!!
    Czekam niecierpliwie na nexta :)
    Olivia<3

    OdpowiedzUsuń