wtorek, 9 września 2014

Rozdział 12

,,Rozsądek nigdy się nie myli"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-No dobrze, skoro ręczysz za tą drogę- powiedział zrezygnowanie
-Cieszę się, że w końcu się przekonałeś- mruknęłam zadowolona i w dwójkę weszliśmy do tej ciemnej uliczki
Mrok, jaki tam panował, sprawił, że poczułam się nieswojo.
-Chyba się nie boisz?- Austin szturchnął mnie w bok- Sama wybrałaś to wyjście
-Ja? Bać się?- parsknęłam- No co ty!
Chociaż blondyn miał rację, w głębi serca czułam niepokój. I ciągle towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwował. Lub śledził.
Niestety, nie myliłam się. Z egipskich ciemności przed nami wyłoniła się jakaś zakapturzona postać, a za nami jeszcze dwie.
-Gołąbeczki, wyskakujcie z kasy, to nic się wam nie stanie- zarechotał pierwszy a reszta mu zawtórowała
-Ale my nie mamy pieniędzy- szepnęłam przestraszona
-Nie zgrywaj się!- największy z nich krzyknął do mnie
-Skoro mówi, że nie mamy pieniędzy, to mówi prawdę- swoje trzy grosze dodał spokojnie Austin, a napastnicy spojrzeli na niego źli
-E, koledzy, ten facet najwyraźniej chce oberwać- najmniejszy z tej trójki podszedł do mojego przyjaciela i zamachnął się, by uderzyć go w brzuch
Nie udało mu się to, w ostatniej chwili brązowooki złapał jego pięść i wykręcił ją, przy okazji odrzucając kilka metrów dalej napastnika.
Pozostała dwójka rzuciła się do Austina, ale i tym razem poradził sobie.
W ręku średniego chłopaka coś błysnęło. Blondyn także to zauważył, bo odepchnął go  podstawiając mu nogę. Kiedy ten upadał, mój przyjaciel złapał go za koszulkę i zręcznym ruchem przerzucił przez plecy, po czym tamten grzmotnął głośno w ziemię.
Największy popatrzył na nas i uciekł gdzie pieprz rośnie, a wraz z nim poobijani koledzy.
Austin wytrzepał z siebie kurz i spojrzał na mnie, a ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
-To nic takiego- mruknął, kiedy odzyskałam zdolność mówienia
-Nic takiego?- zapytałam- Załatwiłaś dwóch kolesi, na dodatek jeden miał nóż!
-To nic takiego- powtórzył- Co nieco trenowałem, gdy byłem młodszy. I teraz ta wiedza mi się przydała. No, zamknij te usta- uśmiechnął się- Chodź już
Nadal byłam zszokowana, ale zgodziłam się.
Nie przedłużając, z moimi wskazówkami doszliśmy do domu mojej przyjaciółki. Na pewno szybciej niż zwykle, ale po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że najlepsza droga to nie ta najkrótsza, ale najbezpieczniejsza. Bo co, gdyby Austin nie był ze mną? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać...
-Co jest, Ally?- blondyn pomachał otwartą dłonią przed moją twarzą
-Nic, nic- szybko go zbyłam. Jesteśmy już na miejscu
-No, no- mruknął- Niezły dom
W duchu przyznałam mu rację, Trish mieszkała w ogromnym domu. Głównie dlatego, że miała dużą rodzinę, do której zaliczali się rodzice, ona oraz jej trzej bracia.
Zapukałam delikatnie w drzwi, a już po niecałej minucie w progu stanęła dziewczyna.


7 komentarzy: