sobota, 18 października 2014

Rozdział 22

,,Mamy przechlapane!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
Zadowolona zasiadłam ,,za sterami", ekhem... na grzbiecie Austina i nawet nie wiem w jaki sposób zasnęłam. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale zbudziłam się dopiero wtedy, gdy mój przyjaciel padł na ziemię. Przestraszona podbiegłam do niego, krzyczałam jego imię, ale nic to nie dawało, podobnie jak klepanie po pysku i inne moje próby nawiązania kontaktu, ale uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy wyczułam u niego puls oraz bicie serca. Usiadłam przy nim i cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń.
Swój wzrok w pewnym momencie wtopiłam w zarośla rosnące nieopodal. Poruszały się, pomimo braku wiatru. Ale mą uwagę przyciągnęło coś innego.
Pomiędzy drzewami coś przeleciało, coś ogromnego. Wielkości tego samego stworzenia, którego cień widziałam wczorajszego dnia.
Skuliłam się w sobie i przeczekałam, aż ten ,,nietoperz" odleci, co uczynił po kilku minutach.
-Ally... um... gdzie ja jestem?- tą straszną ciszę przerwał Austin
-Tutaj, przy mnie- odparłam czule- Zemdlałeś podczas jazdy- wyjaśniłam krótko
-Ciężko to tak nazwać. Nie wiem, czy miałem omamy, czy co innego. Ale miałem... miałem tak jakby wizję- powiedział patrząc na mnie- Znajdowałem się w lesie, nieopodal jakiegoś zamku, ale bynajmniej nie były to ruiny. Słyszałem słowa skierowane do mnie, ale zanim je zinterpretuję, mój okropny ból głowy musi minąć.
-Czy widziałeś coś jeszcze?- spytałam
-Ehm.. tak. Widziałem mężczyznę z rudymi, długimi włosami oraz przepaską na prawym oku. Spojrzał na mnie i wtedy... to było straszne- wysapał z trudem- On, zmienił się w potwora, przypominał mi ogromnego nietoperza. Wtedy jeszcze raz obrzucił mnie wzrokiem i rzucił mi się do gardła, ze strachu paraliżującego moje ciało nie mogłem się obronić- szepnął
Przeszedł po mnie zimny dreszcz. to co widziałam i stworzenie z wizji blondyna, to była ta sama istota. Wiem, kim on był. Ogromnym nietoperzem był sam Thrall Proudmoore, nasz przywódca, tylko on miał taką możliwość przemiany, ale co on by tu robił? Coraz mniej mi się to podoba. Jeśli widział mnie z Austinem, pewnie doniesie o tym moim rodzicom i innym wampirom, wtedy nasza sytuacja stanie się beznadziejna.
-Chodź już, mała- mój wilkołak obdarzył mnie strasznym uśmiechem- Ruszajmy już, szkoda czasu.
Przytaknęłam mu i poszliśmy dalej, ale na piechotę. Minęliśmy naprawdę spory kawał drogi i w końcu znaleźliśmy się przed strzelistą i kamienistą górą, na jednej z jej skalnych półek stał mały domek.
-To pewnie tam mieszka staruszek, ale jak my się tam dostaniemy?- Austin podrapał się po uchu
-Ja mam pomysł- rzekłam do niego, wyciągając z mojego plecaka linę wspinaczkową
-Ale skąd wiedziałaś?- chłopak podłapał moją myśl i wziął ją ode mnie
Związał się nią dookoła brzucha, a ja przymocowałam ją do specjalnego pasa. I tak zabezpieczeni ruszyliśmy w górę, blondyn wspinając się, a ja tuż za nim.

8 komentarzy: