poniedziałek, 29 grudnia 2014

Happy Birthday Ross!

Dzisiaj 29 grudnia urodziny obchodzi wokalista i członek zespołu R5- Ross! Z tej okazji chciałabym mu złożyć najserdeczniejsze życzenia, dalszej wspaniałej kariery, dużo zabawy z rodziną oraz pięknej i dobrej dziewczyny.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Idą święta, widać gości,
wydłub z karpia wszystkie ości.
Powyjadaj z barszczu uszy.                                                                
A gdy Cię za bardzo suszy,              
siądź wygodnie z lampką wina,
i obejrzyj znów Kevina.
A tak na poważnie: życzę wam wesołych i szczęśliwych świąt w gronie najbliższych.
Pozdrawiam

Rozdział 30

,,To nie jest sprawiedliwe!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pamiętam, że Austin podłapał wiele zdziwionych twarzy swych pobratymców, ale nikt nie odważył się rzucić mu wyzwania. Wilkołak nie ustąpił nawet na krok swojemu przywódcy, za co ma ode mnie duży plus.
-No dobrze, zacznijmy więc. No chyba, że ktoś ma jeszcze zamiar złamać naszą wieloletnią tradycję!- ryknął Darius i po kryjomu zwrócił się do mojego przyjaciela- Austin, zgodzę się tylko na ten jeden raz. Lubię cię, ale te pogłoski o zakończeniu wojny? To niemożliwe, ale rób to, co każe ci instynkt- mruknął nie patrząc na mnie.
W końcu zaczęły się obrady. Każdy z przywódców po kolei przedstawiał osiągnięcia swego stada i domysły na dalszą przyszłość. Kiedy nadeszła kolej Austina, ten z dumą wyszedł na środek i obdarzył wzrokiem Dariusa - Drodzy bracia i siostry! Z nieukrywaną ulgą donoszę, że moi ludzie opracowują odtrutkę na truciznę wampirów. Niedługo już przedstawię wstępne wyniki analizy- dodał
-To bardzo interesujące- mruknął przywódca- Jednakże, jakie dowody przynosisz na poparcie swych słów?
Blondyn zerknął na niego i zza pasa wyciągnął ostrze Thralla. Podniósł je do góry i w tym momencie z czubka broni skapnęła na dół kropelka zielonej posoki.
-To ostrze dowódcy wampirów, który chciał mnie tym zgładzić- wyjaśnił krótko i schował je z powrotem- Ta rzecz będzie bardzo pomocna.
Po chwili Austin zerknął na mnie porozumiewawczo i kiwnął głową. Przełknęłam nerwowo ślinę i podeszłam do niego. Już miałam coś powiedzieć, kiedy nieładnie mi przerwano.
-Na dziś to już tyle! Dziękuję wszystkim za pomoc! Za honor i braterstwo!- rozległ się ogromny hałas, ryk z setek pysków podniósł się gwałtownie i mury zamku dosłownie zatrzęsły się w posadach.
Gdy zniknęła lwia część wilkołaków, mój przyjaciel zły jak osa podszedł do swojego wodza.
-Przecież mówiłeś, że Ally może wystąpić w roli mojego dyplomaty, a dziś została zignorowana!- oburzył się.
-Nie- odparł tamten- Pozwoliłem jej zostać pośród nas. I tak ta decyzja sprawiła, że w oczach wielu staję się coraz bardziej niedołężny. Mianowanie jej twoim zastępcą sprawiłoby, że niedługo rządziłbym wami. Tylko tyle mogę zrobić, Austin.
-Mimo wszystko dziękuję- powiedziałam- Cieszę się, że mogłam pana poznać. To wielki zaszczyt.
-I nawzajem. Też jestem za zakończeniem wojny, moja droga. Tylko, że mało kto to popiera. No cóż, powinniście wracać. Jeszcze kto by was zaczepił. Żegnajcie- dodał i odszedł.
Krótko rzecz ujmując: posłuchaliśmy go i czym prędzej skierowaliśmy się w stronę domu.
Wracaliśmy w milczeniu, ale raz po raz łapałam wzrok blondyna pełny poczucia winy.
-Przepraszam Ally- szepnął nie patrząc na mnie- Nie powinienem zabierać cię tam. To było niebezpieczne. Przepraszam.
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się- To było niesamowite doświadczenie widzieć tak wielu zgromadzonych w jednym miejscu. I to pomimo tej różnorodności.
-Ta, tylko, że tam powtarzały się dwa kolory: czarny i biały- mój przyjaciel wyszczerzył zęby, ale zaraz posmutniał- Szkoda, że jestem jednym z ostatnich brązowych wilkołaków.
-Naprawdę? A twoi rodzice?- spytałam
-Tylko tata jest taki jak ja, mama jest białym wilkiem- wyjaśnił.
Popatrzyłam na niego smucąc się i mocno go przytuliłam. Wtuliłam się w jego miękką szyję, a on wydusił z siebie wdzięcznie:
-Dzięki Ally, tego mi było trzeba.


wtorek, 23 grudnia 2014

Informacja

Witajcie,
na początku informuję, że rozdział pojawi się już jutro. Nie mam obecnie weny na pisanie, ale chciałam was poinformować, że założyłam nowego bloga, tym razem o rysowaniu. (co nie znaczy, że zawieszam tego bloga, nadal będę go prowadzić w miarę możliwości i czasu).
By do niego przejść, kliknijcie w obrazek obok.
Pozdrawiam i zapraszam Klaudia!

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 29

,,Grr... Nienawidzę polityki..."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jasne, mam go. Przyjdź po niego w każdej chwili. Cześć- powiedział Austin żegnając się z Danem przez telefon.
-Cieszę się, że masz to ostrze. Będzie bardzo pomocne w wynalezieniu odtrutki na truciznę- popatrzyłam na niego i dodałam- Cieszę się, że Thrall nic ci nim nie zrobił.
-W sumie ja też- odparł- Widziałem, co dzieje się z tymi, którzy mieli kontakt z tą trutką. Nie wyglądali najlepiej- spuścił wzrok.
To pierwszy krok do zakończenia wojny. Bez głównej broni wampiry będą w miarę bezbronne. Heh, zabawne. O swoich pobratymcach mówię jak o obcych dla mnie istotach. Role się odwróciły...
Z osoby, od której niewiele zależało, zmieniłam się w osobę, która ma jakiś wkład w te sprawy. Zaczynając od niewielkich, a kończąc po wielkie.
Zauważyliście kim jest mój przyjaciel? Jednym z ostatnich brązowych wilkołaków. I jeśli ktoś coś ma zmienić, to właśnie on.
-Ally, do ciebie też mam jedno pytanie- Austin zwrócił się do mnie, a ja wstrzymałam oddech- Ally, czy zostałabyś moją- teraz zaczęłam układać słowa na odpowiedź, a uśmiech nie schodził z mej twarzy- moją dyplomatką na dzisiejszym spotkaniu?- otworzyłam usta z wrażenia.
No cóż, myślałam o innej propozycji z jego strony, ale czego ja się spodziewałam?
-Tak... jasne- rzuciłam szybko starając się nie patrzeć prosto w oczy blondyna i próbowałam ukryć spływającą po moim policzku pojedynczą łzę zwiastującą płonną nadzieję.
-Naprawdę? Jestem twoim dłużnikiem! Ale niedługo ci się zrewanżuję, może i nawet jutro?- rzekł z tajemniczym błyskiem w oku, czego początkowo nie zauważyłam.
-Ale na czym będzie polegać to spotkanie?- spytałam go
-Wyjaśnię ci po drodze. Ale dodam, że mamy niecałą godzinę, żeby się przygotować, więc ruszajmy- powiedział otwierając drzwi.
Razem wyszliśmy z domu i szybkim krokiem skierowaliśmy się do lasu, gdzie Austin przyjął swą prawdziwą postać. Ogromny wilkołak z wieloma bliznami na ciele popatrzył na mnie i dał znak do dalszej drogi. Gdyby nie zabandażowany brzuch i zagipsowana łapa wzięłabym go za najbardziej niebezpieczną istotę jaką widziałam. W rzeczywistości jego futro jest naprawdę miękkie, a złote oczy prawie hipnotyzujące.
-Wracając do tegoż spotkania. Idziemy do ruin starego zamku, bazy naszego przywódcy Dariusa Greymane- skinął lekko głową- Każdy z dowódców większych stad ma za zadanie składać mu raport z ostatnich wydarzeń na swoim terytorium. Jako samiec alfa mam prawo wziąć ze sobą mojego przedstawiciela. Wybrałem ciebie.
-Dlaczego nie Dana?
-Dan to typ wojownika, żaden z niego polityk. Jak i ze mnie. A wasz gatunek ma wrodzoną zdolność do długich gadek- w duchu przyznałam mu rację- Jesteśmy już- wskazał na zniszczoną basztę.
Skierowaliśmy się do środka. Nie minęła nawet chwila, a znaleźliśmy się w ogromnej kamiennej sali otoczonej zewsząd wilkołakami, Oczy wszystkich skierowały się na nas.
-Co to ma znaczyć?!- usłyszałam piekielny głos wydobywający się ze środka sali, kiedy tam przebrnęliśmy, ujrzałam Jego. Dużego czarnego Schumir z przepaską na prawym oku ubranego w dziwną zbroję i uzbrojonego w metalowe pazury. Oderwany kawałek ucha, brak kilku zębów i gdzie nie gdzie widoczne siwe włosy wskazywały na to, że jest wiekowym przywódcą wilków.
-Austinie, czy łaskawie wyjaśnisz mi co ona tu robi?!- zwrócił się wściekły do mojego towarzysza.
-To moja dyplomatka- odparł nader spokojnie- Pomogła nam. I to nie raz. Nie chce naszej śmierci, tylko zakończenia wojny.
-Słyszeliście to?- Darius zaśmiał się, a reszta mu zawtórowała- Wampir chce zakończenia wojny? He he, to chyba jakiś żart. Ale to nie czas na zabawę, zabrać mi ją! I wtrącić do lochu!- zadeklarował, a dwaj Schumir zbliżyli się do mnie.
Niezbyt blisko, Austin ryknął tak głośno, że wszystkim zadudniło w uszach.
-Ani mi się ważcie!- krzyknął- Ona jest ze mną! I zostanie ze mną!
-Czy ręczysz za nią życiem?- przywódca spojrzał na niego poważnie.
-Tak. I każdemu, kto mówi inaczej, rzucam wyzwanie!

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 28

..Czy to dobry pomysł?"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cieszę się, że mam takiego przyjaciela jak Austin. Dziś moje uczucie do niego jeszcze bardziej się pogłębiło, ale nieśmiałość co do rozwijania tej znajomości nadal mi pozostała. Chciałabym zapytać go o jedną rzecz, ale odrobinę się boję. Co ja mówię, przeraża mnie myśl o tym, że mógłby mnie wyśmiać. Ale może to on zrobi pierwszy krok?
-Coś ci zaprząta myśli, Ally?- Austin zerknął na mnie zaciekawiony.
-Tak, właśnie chciałam ci coś powiedzieć...- nie dokończyłam, bo moją wypowiedź przerwali rodzice patrzący raz po raz na mnie poważnie.
-Czy to, że nam wybaczyłaś oznacza, że wprowadzisz się do swojego pokoju z powrotem?
-Zaraz, chciałaś wyprowadzić się od rodziców?- mój przyjaciel spojrzał na mnie, a malowane się na jego twarzy emocje kazały mi w końcu przemówić.
-Chciałam ci właśnie powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji. Chciałam...- po raz kolejny mi przerwano.
-Wprowadzić się do mnie- blondyn dokończył za mnie, a ja przytaknęłam.
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko oczywiście. I jeśli wy zgadzacie się.- powiedziałam obdarzając wzrokiem wszystkich tu zgromadzonych.
-Oczywiście, że nie- zadeklarowali chórem, a mnie z serca spadł ogromny kamień.
Skąd we mnie taka śmiałość? Nie mam pojęcia. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że z tchórzliwej owcy stałam się tygrysicą gotową na wszystko, byle tylko zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie i przyjaciołom. Tak, teraz jestem tego pewna.
Chcę się wyprowadzić od rodziców, by choć trochę usamodzielnić się, pomóc Austinowi. To także świetna okazja, by zbliżyć się do niego.
Pożegnaliśmy się z mą rodziną i z wielką radością w duszy ruszyłam ku nowemu domu
Otworzyłam drzwi i pomogłam Austinowi ściągnąć kurtkę.
-Czuję się taki stary- zaśmiał się- Na szczęście wilkołaki regenerują zranienia i złamania szybciej od ludzi. Już po dwóch tygodniach będę mógł ściągnąć gips- dodał z uśmiechem.
-Cieszę się- odparłam zgarniając kosmyk włosów za ucho- Gdzie mogę spać?
-Oczywiście, chodź za mną- mruknął dając mi znak, bym za nim poszła.
Posłusznie udałam się za nim i niedługo później stałam przed dużymi dębowymi drzwiami. Austin kiwnął głową i zostawił mnie samą.
Położyłam dłoń na zimnej klamce i z nieukrywaną ulgą pchnęłam drzwi. Weszłam do środka, a tam przywitało mnie przyjemne ciepło wydobywające się z kominka. Na przeciwko niego stało szerokie łóżko z miękką pościelą i poduszkami. Poza nimi w pokoju znajdowała się szafa, komoda i puszysty dywan.
To wszystko sprawiało, że poczułam się jak w domu.
-Zadomowiłaś się już?- usłyszałam głos blondyna wydobywający się zza ściany- Przydałaby mi się twoja pomoc w przygotowywaniu kolacji.
Wyszłam z pomieszczenia i weszłam żwawo do kuchni, gdzie przywitał mnie Austin.
Razem przygotowaliśmy kolację i spożywszy ją ze względu na późną porę pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego pokoju.
A tam przebrałam się w piżamę i szybciutko zasnęłam.