sobota, 27 września 2014

Rozdział 17

,,Nie mogą się o tym dowiedzieć, nigdy!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Otworzyłam swoje zaspane oczy i od razu przeciągnęłam się gwałtownie.
-Już nie śpisz?-Austin podniósł się lekko
-Jak widać nie- odparłam uśmiechnięta
Wstałam z kanapy i rozmasowałam zdrętwiałą nogę, bo zasnęłam w dość dziwnej pozycji.
-Zjesz coś?- zapytał mnie blondyn, który także i zdążył powstać
-Jajecznicę, jeśli to nie kłopot- odparłam, a chłopak zniknął za drzwiami
Ponownie usiadłam na kanapie i włączyłam telefon, który wyłączyłam poprzedniego wieczoru i omal nie krzyknęłam z wrażenia.
-Dwadzieścia nieodebranych połączeń?!- szepnęłam zdziwiona
To byli rodzice, zmartwieni moją wczorajszą nieobecnością w domu pewnie powiadomili, albo niedługo to zrobią, policję, szpitale i Bóg wie, co jeszcze.
-Jajecznica z cebulką?- moje myśli przerwał Austin
-Nie dziękuję, jednak niczego nie zjem, wrócę do domu, moi rodzice są zmartwieni- mówiłam pojedynczymi zdaniami
-Jak chcesz- mruknął- Widzimy się później- dodał
Pożegnałam się z nim i wybiegłam z domu, a już po chwili byłam przed drzwiami swojego.
Z duszą na ramieniu położyłam dłoń na klamce i z impetem nacisnęłam ją.
Cichymi krokami skierowałam się do swojego pokoju, ale i tak natknęłam się na rodziców.
-Ally!- krzyknęła moja mama- Tak się martwiliśmy, że coś ci się stało, przecież wiesz, jak niebezpiecznie jest w okolicy, ale gdzie ty byłaś?- moja matka puściła mnie i spojrzała mi w oczy
-Byłam u Trish- szepnęłam cicho
-Nie kłam!- krzyknął tata- Wyszłaś od niej gdzieś o dwudziestej pierwszej, a potem gdzieś zniknęłaś, gdzie poszłaś?
-Eee... -zająknęłam się i zamilkłam, pomimo usilnych prób moich rodziców, niczego im nie zdradziłam
-Byłaś pewnie z tym chłopakiem, Austinem?- w pewnej chwili ojciec spojrzał na mnie podejrzliwie
Nadal siedziałam cicho.
-Zawsze milczysz, kiedy coś jest na rzeczy, a skoro nie chcesz niczego powiedzieć... Dostajesz zakaz na spotykanie się z Dezem i Trish, a zwłaszcza z tym chłopakiem. Masz także zakaz na wychodzenie gdziekolwiek i nie pokazuj mi się na oczy!- krzyknął tata, a mnie zachciało się płakać
Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Zaczęłam na oślep pakować swoje rzeczy do plecaka, nie chciałam zostać w tym domu ani chwili dłużej, jeśli nie miałabym już zobaczyć nigdy Austina... I pomimo tego, że on kocha inną, to ja... kocham jego, całym sercem.
Otarłam łzę z policzka, wzięłam plecak z ubraniami i kilkoma drobiazgami, i poszłam na balkon, skąd zeszłam do ogrodu, a stąd była już prosta droga do lasu.
 Pomimo ostrzeżeń rodziców i blondyna, weszłam w jego najciemniejszą część, tam gdzie rzadko słychać śpiew ptaków, czy świeci słońce.
Wiedziałam, ze to ostatnie miejsce, gdzie ktokolwiek zechce mnie szukać.
Jedyne, czego w tamtym momencie pragnęłam, to zwinąć się w kulkę, zasnąć i nigdy się już nie wybudzić.

środa, 24 września 2014

Rozdział 16

,,Dziękuję... za wszystko."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Moja głowa...- to były pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam po wybudzeniu się
Zdziwiona stwierdziłam, że nie znajdowałam się już w lesie, a w... domu Austina. Ale gdzie jest mój przyjaciel?
Odwróciłam głowę i zobaczyłam go w ludzkiej postaci, siedział na fotelu tuż obok mnie i ze swojego boku wyciągał jakiś kawałem metalu, chyba pocisk.
-Już się obudziłaś? -zagadnął nie patrząc na mnie
-Hm.. tak- odparłam siadając miękko na kanapie- A co z tobą?- spytałam i popatrzyłam na metalową podstawkę na której leżały trzy podobne zakrwawione kule jak ta, którą sobie wyciągnął.
-A jak to się w ogóle stało, że się tu znalazłam?
-Zemdlałaś, a ja przyniosłem cię tutaj- powiedział krótko
-Jako wilkołak?- zmrużyłam brwi
-Nie lubię tego określenia. Z niego wynika, że jestem krwiożerczą bestią, a chyba tak nie jest?- zerknął na mnie, a kiedy nie doczekał się z mojej strony żadnej reakcji, kontynuował- Zmieniłem się w lesie.
-Dziękuję i przepraszam, ale do głowy nasuwa mi się milion pytań. Czy twoi rodzice są...?
-Tak- szepnął- I mogę ci powiedzieć, dlaczego stąd odjechali. Jak zapewne zauważyłaś- przerwał i dotknął boku- w lesie ostatnio aż roi się od łowców, ci myśliwi także byli wampirami. W okolicy zrobiło się niebezpiecznie i z tego powodu moi rodzice wyjechali, by mój brat urodził się w bezpiecznym miejscu.
-A co z tobą? Dlaczego z nimi nie pojechałeś?
-Bo poznałem świetną dziewczynę- uśmiechnął się- I chyba się w niej zabujałem
Nie pomyślałam wtedy, że mówił o mnie, dlatego jego słowa mocno mnie zabolały, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zamiast tego, wyciągnęłam bandaże, opatrunek i wodę utlenioną. Opatrzyłam Austina i zręcznie związałam bandaż, co on skwitował cichym wow.
Blondyn ubrał koszulkę i spojrzał na mnie wdzięcznie.
-A twoi rodzice? Też są wampirami? -spytał mnie, w odpowiedzi kiwnęłam głową- Może zatrzymajmy tą wiedzę w ukryciu? Nie chcę zginąć, z powodu troskliwego ojca, jasne?- uśmiechnął się szczerze, czym szybko mnie rozbawił- Jest kilka minut po północy, może oglądniemy jakiś film?
Chętnie się zgodziłam, bo nie kłamiąc, nie byłam zbyt senna, a po dzisiejszych wrażeniach nie było szans szybko zasnąć.
Wspólnie wybraliśmy film, ale tym razem to ja zadecydowałam, a moim faworytem był film romantyczny.
-Naprawdę?- blondyn spojrzał na mnie ze zbolałą miną- Romansidło?
-Zaraz zaraz, czy przypadkiem ostatnio to nie z twojej inicjatywy miałam koszmary, bo oglądaliśmy zombie?- popatrzyłam na niego, a chłopak po cichu przyznał mi rację
I tak wylądowaliśmy wspólnie na kanapie, ja przejęta filmem, a Austin znudzony do bólu. Nie minęło dziesięć minut, a mój przyjaciel zasnął. Wkrótce i mnie także obrzydł ten romans oglądany w pojedynkę, bo doszła do mnie smutna prawda, że nigdy nie znajdę wymarzonego chłopaka. Bo ten obok, zakochał się w kimś innym.
Pomimo to, wyłączyłam telewizor i wtuliłam się delikatnie w niego, uprzednio poprawiając troskliwie bandaż, który odrobinę się podwinął.


sobota, 20 września 2014

Rozdział 15

,,I co my teraz poczniemy?"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Narratora
Przerażona Ally biegła przed siebie ile miała sił, a strach dodawał jej prędkości. Mimo to, jej wysiłki na niewiele się zdały. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że pościg zbliżał się nieubłaganie. Pościg, to złe słowo, ale od początku. Niecałe dwadzieścia metrów za naszą bohaterką biegło kilka istot. Jednym z nich był ogromny, brązowy wilkołak uciekający przed ścigającymi go psami oraz myśliwymi. I pomimo tego, że księżyc powinien być jego sojusznikiem, to tej nocy działał na jego niekorzyść. Dlaczego uciekał? Przecież mógł zmierzyć się z prześladowcami i w najgorszym przypadku odniósł by z tej walki kilka ran. Ale nie chciał tegoż uczynić, bo w głębi serca był dobry, i to pomimo niezbyt miłego wyglądu.
Schumir powoli słabł, pościg trwał już naprawdę długo i monstrum myślało już o najgorszym. Ale kiedy miał nadejść koniec, stało się coś niezwykłego. Ale wracając do Ally...
Oczami Ally
Wdech i wydech... wdech i wydech... to ostanie słowa, jakie przychodzą mi do głowy. Miałam ochotę paść na ziemię i wyzionąć ducha, ale ktoś, czy raczej coś mnie powstrzymało. Księżyc raził mnie w oczy i raz po raz ocierałam się o ostre gałęzie.
W końcu wyczerpana stanęłam na ziemi i przycupnęłam na chwilkę. W tym momencie z krzaków wyleciał on... Nie potrafię opisać tego. co w tym momencie czułam. Na pewno był to strach, ale jeszcze coś dziwnego. Ale jednego byłam pewna, to był ten sam wilkołak, który walczył wtedy z czarnym pobratymcem.              
Potwór przystanął przede mną, zamrugał złotymi oczami i spojrzał na mnie. Jego umięśnione ciało zdobiły liczne blizny, a okrywały go jedynie poszarpane jeansy.
Zza drzew coś zaszeleściło. Zeymah odwrócił się napięcie, obnażył ogromne zęby i czekał cierpliwie, kiedy jego oczom ukazali się ludzie ryknął tak głośno, że musiałam zasłonić uszy. Myśliwi z krzykiem uciekli, a za nimi ich psy.
-Co tu się dzieje?- pomyślałam zszokowana
-Zaraz ci odpowiem- wilkołak uśmiechnął się
Ten głos... mimo, że był niski, usłyszałam w nim nutkę... znajomą nutkę.
-Zaraz... Austin?!- krzyknęłam
-Strzał w dziesiątkę- mruknął i schował pazury
-Jesteś wilkołakiem?!- spytałam znając odpowiedź
-A ty wampirem? -odparł, a ja kiwnęłam głową
-Czyli teraz według norm powinniśmy się na siebie rzucić i walczyć- powiedziałam z małą ironią
-Oj, Ally- Austin- wilkołak westchnął głęboko- Przecież wiesz, że nie byłbym do tego zdolny, ale jeśli tak tego pragniesz, zrób to
-Co ty opowiadasz?!- wzięłam się pod boki- Nigdy w życiu nie zrobiłabym tego, jesteśmy przyjaciółmi, przecież wiesz...- szepnęłam siadając gwałtownie na ziemi
-Nic ci nie jest?- zapytał Schumir, a ja niczego już nie odparłam
Świat szybko zasnuł się egipskimi ciemnościami.

środa, 17 września 2014

Rozdział 14

,,Doprowadzicie mnie do szewskiej pasji!"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Jesteście walnięci!- krzyknęłam do chłopaków, a Trish mi przytaknęła- I to zdrowo!
-Oj, nie gniewaj się, Ally- Austin spojrzał na mnie z pokorą
Dlaczego jestem wściekła? Bo ten mniemany ,,krzyk" to był dzwonek od telefonu ustawiony przez naszych przyjaciół.
-Następnym razem oszczędźcie sobie tego, dobra? Byłyśmy przerażone, bo myślałyśmy, że coś się stało- mruknęła moja przyjaciółka.
-Dobra, dobra, już zrozumieliśmy- szepnął znudzony Dez
Blondyn podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko. Z jego oczu wyczytałam, że jest mu głupio.
-Przeprosiny przyjęte- pomyślałam zadowolona
Westchnęliśmy głośno i między nami zapadła niezręczna cisza.
Która, swoją drogą, została szybko zepchnięta na dalszy plan.
-Zaraz Trish- zaczęłam- Twoi rodzice są w domu?
-Nie, a co?- odparła spoglądając na mnie
-A to, że twoi młodsi bracia zostali sami- dodałam, a z drgań jej ust wyczytałam niecenzuralne słowo.
Dziewczyna wściekła wyszła z pokoju, a za nią Dez. Po chwili wyjaśnił nam, że rodzeństwo Trish nieźle nabałaganiło i dziewczyna teraz musi po nich posprzątać, toteż opuściliśmy ją bez żalu.
-Która jest godzina?- spytałam mojego towarzysza zdziwiona otaczającym nas mrokiem
-Prawie dwudziesta pierwsza- odparł
-Trzeba by wracać do domu- mruknęłam niezadowolona
Chłopak przyznał mi rację i w ciszy ruszyliśmy przed siebie.
Podczas drogi zaproponowałam, by skrócić podróż idąc przez las.
-Czy to na pewno dobry pomysl?- spojrzał na mnie z lekkim przestrachem
-Boisz się?- podpuściłam
-Ja nie, ale...- w tym momencie zamilkł, a ja uznałam rozmowę za zakończoną
I tak skręciliśmy do lasu, ale gdyby się tak zastanowić,  faktycznie, była to niezbyt rozsądna decyzja.
Ale na powrót było za późno.
Przy Austinie czułam się bezpiecznie, chociaż zza krzaków patrzyły na nas ślepia różnych zwierząt, poczułam się nieswojo.
-Słuchaj Ally- blondyn w pewnej chwili spojrzał na mnie poważnie- Musimy się rozdzielić- zakomunikował- Przy mnie nie jesteś bezpieczna, uwierz mi- spojrzał na wschodzący księżyc- A poza tym, do mojego domu będzie szybciej tą ścieżką- wskazał na udeptaną drogę, na której majaczyły ślady ogromnych łap
-Co ty wygadujesz?- spytałam szczerze zdziwiona, ale zanim zdążyłam go powstrzymać, chłopak zniknął za drzewami pozostawiając mnie zszokowaną i bezbronną.
Szłam ścieżką z duszą na ramieniu, bo szczerze mówiąc, mało mi się w tym miejscu podobało.
A serce wyskoczyło mi z piersi wtedy, gdy usłyszałam strzały dochodzące gdzieś z około dwudziestu metrach. A najgorszy był ten przeraźliwy i przerażający ryk, przez który włosy stanęły mi dęba.
W tym momencie bardzo zapragnęłam być blisko Austina.

Witajcie, mam do was pytanie, odnośnie szablonu tego bloga. 
Znacie jakieś dobre szabloniarnie, które wykonują szablony z A&A? I koniecznie nie może być to stronka z facebooka, dzięki za pomoc.

sobota, 13 września 2014

Rozdział 13

,,Szczęściara..."
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Cześć Ally- przywitała mnie Trish i zerknęła na mojego towarzysza
-Poznajcie się- zaczęłam rozmowę, bo nikt z nich nie chciał zrobił pierwszego kroku
Moi przyjaciele podali sobie dłonie i wymienili imiona. Dziewczyna z ulgą zaprosiła nas do środka.
-Nie wiem jak ci dziękować- szepnęła do mnie- Nie mogłam wydusić z siebie głosu przy nim
-Nie ma za co- odparłam uśmiechnięta- Co tam u ciebie?- zmieniłam temat
-Nic takiego. Oprócz tego, że odebrałam chyba ze sto połączeń od jakiegoś chłopaka- przewróciła oczami- Numer był nieznany
-Hm...- zamyśliłam się- Może do niego oddzwoń?
-Myślisz, że nie próbowałam?- parsknęła- Zawsze, kiedy dzwoniłam, tajemnicza osoba albo nie odbierała, albo natychmiast się rozłączała
Uznałam opowieść Trish za dziwną, ale dalej się w nią nie wgłębiałam. Rozmowę przerwał nam dzwonek od drzwi. Poszłam razem z Austinem otworzyć, bo dziewczyna gdzieś się ulotniła.
Zza drzwi zaglądał do nas Dez, chociaż ciężko było go dojrzeć zza wielkiego bukietu kwiatów.
-Dez, po ci te róże?- zapytałam go szczerze zdziwiona
-Te... róże?- odparł rumieniąc się- To... to moje drugie śniadanie- szybko dodał i zaczął przeżuwać liście z roślin
Zrobiłam ,,duże oczy", ale w końcu machnęłam ręką na jego poczynania, ostrzegając tylko, by nie zjadł przypadkiem kolców. Co innego Austin, on podszedł do rudzielca, szepnął mu coś na ucho, a ten pokiwał tylko głową i uśmiechnął się. Na końcu przybił mu piątkę i po przyjacielsku poklepał po ramieniu.
Zdziwiona patrzyłam na nich, ale Dezmond szybko skończył konsumować różę, toteż odstawiłam emocje na bok i w trójkę weszliśmy do środka, gdzie czekała na nas Trish.
-Co on tu robi?- dziewczyna szturchnęła mnie w bok
-Chyba nie masz nic przeciwko, że go wpuściłam?- spytałam
-No nie. Ale chciałam z tobą porozmawiać. W cztery oczy- szybko dodała
Pokiwałam głową i razem ustaliłyśmy, że ,,nasi" chłopcy muszą się lepiej poznać.
I tak wylądowaliśmy: ja i Trish w jednym pokoju, a rudzielec i blondyn w drugim.
-No więc opowiadaj- moja przyjaciółka z wrażenia aż przyklasnęła w dłonie- Jak ci się układa z Austinem?
-Układa?- powiedziałam zaskoczona- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Na pewno?- popatrzyła na mnie pewna swego
-Na pewno... chyba- szepnęłam
Trish spojrzała na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha, a jej mina mówiła: ,,A nie mówiłam?"
-No dobra, może masz rację, podoba mi się, ale pewnie bez wzajemności- mruknęłam ulegle
-Oj, nie przesadzaj- ciemnowłosa próbowała mnie pocieszyć- Który by nie zechciał takiej super dziewczyny jak ty?
-Czy muszę odpowiadać na przykładzie moich nieudanych randek?- spojrzałam na dziewczynę smutnie i w tej chwili usłyszałyśmy straszny krzyk dochodzący z pokoju, gdzie przebywali nasi przyjaciele. Niewiele myśląc, pobiegłyśmy tam.

Witajcie, na wstępie chcę was przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się w czwartek, a dopiero dziś. Winę za to ponosi mój brak wolnego czasu, a w przyszłości spróbuję pisać w takich samych odstępach czasowych.

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 12

,,Rozsądek nigdy się nie myli"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-No dobrze, skoro ręczysz za tą drogę- powiedział zrezygnowanie
-Cieszę się, że w końcu się przekonałeś- mruknęłam zadowolona i w dwójkę weszliśmy do tej ciemnej uliczki
Mrok, jaki tam panował, sprawił, że poczułam się nieswojo.
-Chyba się nie boisz?- Austin szturchnął mnie w bok- Sama wybrałaś to wyjście
-Ja? Bać się?- parsknęłam- No co ty!
Chociaż blondyn miał rację, w głębi serca czułam niepokój. I ciągle towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ktoś nas obserwował. Lub śledził.
Niestety, nie myliłam się. Z egipskich ciemności przed nami wyłoniła się jakaś zakapturzona postać, a za nami jeszcze dwie.
-Gołąbeczki, wyskakujcie z kasy, to nic się wam nie stanie- zarechotał pierwszy a reszta mu zawtórowała
-Ale my nie mamy pieniędzy- szepnęłam przestraszona
-Nie zgrywaj się!- największy z nich krzyknął do mnie
-Skoro mówi, że nie mamy pieniędzy, to mówi prawdę- swoje trzy grosze dodał spokojnie Austin, a napastnicy spojrzeli na niego źli
-E, koledzy, ten facet najwyraźniej chce oberwać- najmniejszy z tej trójki podszedł do mojego przyjaciela i zamachnął się, by uderzyć go w brzuch
Nie udało mu się to, w ostatniej chwili brązowooki złapał jego pięść i wykręcił ją, przy okazji odrzucając kilka metrów dalej napastnika.
Pozostała dwójka rzuciła się do Austina, ale i tym razem poradził sobie.
W ręku średniego chłopaka coś błysnęło. Blondyn także to zauważył, bo odepchnął go  podstawiając mu nogę. Kiedy ten upadał, mój przyjaciel złapał go za koszulkę i zręcznym ruchem przerzucił przez plecy, po czym tamten grzmotnął głośno w ziemię.
Największy popatrzył na nas i uciekł gdzie pieprz rośnie, a wraz z nim poobijani koledzy.
Austin wytrzepał z siebie kurz i spojrzał na mnie, a ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
-To nic takiego- mruknął, kiedy odzyskałam zdolność mówienia
-Nic takiego?- zapytałam- Załatwiłaś dwóch kolesi, na dodatek jeden miał nóż!
-To nic takiego- powtórzył- Co nieco trenowałem, gdy byłem młodszy. I teraz ta wiedza mi się przydała. No, zamknij te usta- uśmiechnął się- Chodź już
Nadal byłam zszokowana, ale zgodziłam się.
Nie przedłużając, z moimi wskazówkami doszliśmy do domu mojej przyjaciółki. Na pewno szybciej niż zwykle, ale po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że najlepsza droga to nie ta najkrótsza, ale najbezpieczniejsza. Bo co, gdyby Austin nie był ze mną? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać...
-Co jest, Ally?- blondyn pomachał otwartą dłonią przed moją twarzą
-Nic, nic- szybko go zbyłam. Jesteśmy już na miejscu
-No, no- mruknął- Niezły dom
W duchu przyznałam mu rację, Trish mieszkała w ogromnym domu. Głównie dlatego, że miała dużą rodzinę, do której zaliczali się rodzice, ona oraz jej trzej bracia.
Zapukałam delikatnie w drzwi, a już po niecałej minucie w progu stanęła dziewczyna.


sobota, 6 września 2014

Rozdział 11

,,Rozczarowanie przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Mówisz poważnie?- zapytałam zaskoczona
-Jak najbardziej- odburknął siadając na kanapie tuż obok mnie            
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a mój przyjaciel wbił wzrok w podłogę.
-Zostawili mnie- szepnął smutnie- Samego
-Masz przecież mnie- położyłam głowę na jego ramieniu-  Zobaczysz, wszystko się ułoży
-Mam taką nadzieję- mruknął
Spojrzałam na niego i mocno przytuliłam.
-Zmieniając temat- dodałam- Dlaczego twoi rodzice wyjechali?
Mimika Austina zmieniła się w jednej chwili. Zamiast smutku ujrzałam u niego jakby zaskoczenie i... strach?
Chłopak zbył szybko moją osobę jakimś nic nie znaczącym argumentem i obdarzył mnie pełnym nieśmiałości uśmiechem.
-Nie chciałem z nimi jechać. Nie mógłbym zostawić domu, no i ciebie-  objął mnie ramieniem
Moje serce zaczęło szybciej bić, bo znajdowałam się blisko blondyna.
Zamknęłam oczy i zatopiłam się w tej przyjemnej chwili, która swoją drogą, skończyła się bardzo szybko.
-Co to za smród?- zapytał Austin wciągając gwałtownie powietrze nosem
Chłopak zmarszczył brwi i zaraz wyskoczył z kanapy jak oparzony, szybko wybiegając z pokoju.
Udałam się za nim ledwo nadążając. Znalazłam go dopiero po chwili w kuchni, gdzie akurat otwierał okno.
-Mama pewnie nastawiła jedzenie i szybko o nim zapomniała- wyjaśnił mi siadając ciężko na krześle
Spojrzałam na osmolony garnek i czarną zawartość w nim, która bynajmniej nie wyglądała na jadalną.
Była godzina 11.45.
-No nie dąsaj się już- poklepałam blondyna po ramieniu- Mamy jeszcze cały dzień przed sobą do wykorzystania, co ty na to, żebym poznała cię z resztą moich przyjaciół?
-Z przyjemnością- odparł wstając
Wysprzątaliśmy kuchnię do czystości i kiedy w końcu była czysta, wyszliśmy z domu.
-To może najpierw pójdziemy do Trish?- zaproponowałam, a chłopak kiwnął głową
-Jaka ona jest?- spytał ciekawy
-Hm..- zastanowiłam się- Jest... skomplikowana. W jednej chwili jest oazą spokoju, a w drugiej wulkanem gniewu.
Austin spojrzał na mnie zdziwiony, ale już o nic nie pytał.
Dojście do mojej przyjaciółki nie zajęło nam długo, ale przez korek na ulicy mieliśmy problem z przejściem.
-Przez wczorajszą burzę nie ma światła- mruknął brązowooki
Nie zwracając większej uwagi na to, co Austin myśli skręciłam w boczną uliczkę. Czasami chodziłam tędy do Trish, a teraz ta droga pozwoli nam ominąć korek. Tak przynajmniej myślałam.
-No chodź już- pociągnęłam za rękę przyjaciela
-Jesteś tego pewna?- spojrzał na mnie- Ta uliczka nie wygląda przyjaźnie
-Nagle stchórzyłeś?- parsknęłam- Często tu zachodziłam i nikomu nic się tu nie stało- skłamałam, by zachęcić blondyna

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 10

,,W końcu ktoś odpowiedni"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
-Popatrz, jak oni słodko wyglądają razem- usłyszałam jakiś głos, który wyrwał mnie ze snu, przymknęłam mocniej powieki, ale uporczywa rozmowa stała się nie do zniesienia
-Zrób jeszcze jedno zdjęcie, ale cicho
W końcu nie wytrzymałam i otworzyłam oczy. Ujrzałam rodziców, którzy z ogromnym uśmiechem przyglądali się nam i z wielką satysfakcją robili nam zdjęcia. Bo cóż, siedziałam wtulona w Austina, który jeszcze cicho spał.
Po chwili patrzył na ową scenę z dużym zaskoczeniem. Pomógł mi wstać i z niemałym zmieszaniem podszedł do drzwi, wcześniej żegnając się.
-Poczekaj chłopcze- zatrzymał go mój tata- Może zechcesz zjeść z nami śniadanie?
-Nie chcę robić kłopotu- odparł blondyn
-Ależ skąd- dodała mama- To będzie dla nas sama przyjemność
Chłopak w końcu się zgodził, i tak wylądowaliśmy przy stole wciągając nosem przepyszny zapach.
-Dzisiaj w menu mamy naleśniki- wyjaśniłam Austinowi, a jemu zaświeciły się oczy
-Uwielbiam naleśniki!- powiedział
Po krótkiej chwili zajadaliśmy się wspaniałym śniadaniem i zanim się obejrzałam, odprowadzałam mojego przyjaciela do jego domu
-Naprawdę nie musisz tego robić, znam drogę- szepnął, ale widząc mój upór odpuścił
Szliśmy w milczeniu, dopóki nie przypomniała mi się scena z wczorajszego wieczoru i już po minucie oblałam się rumieńcem
-Słuchaj Austin- zaczęłam- Bardzo cię przepraszam za wczoraj, nie wiem co we mnie wstąpiło, ja nigdy...
-Spokojnie- puścił do mnie oczko- Cała przyjemność po mojej stronie, ale takie rzeczy lepiej zostawić na chwilę, gdy będziemy sami, miny twoich rodziców wryły mi się w pamięć- westchnął uśmiechając się
-Odkąd poznałam ciebie, dziwnie się zachowują, chcą bym w końcu kogoś znalazła- mruknęłam
Blondyn chciał coś jeszcze powiedzieć, ale akurat doszliśmy. Weszłam razem z nim do środka, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były braki różnych przedmiotów. obraz pradziadka- hetmana nadal wisiał na ścianie, ale oprócz niego próżno było szukać tutaj małych ozdób. Mój znajomy był niemniej zdziwiony ode mnie. Wybiegł z pokoju, i gdy wrócił na jego twarzy malował się smutek, ale także zdziwienie.
-W korytarzu stoją jakieś bagaże, moich rodziców jeszcze nie ma, może wkrótce mi to wyjaśnią?- zapytał sam siebie oczy kierując na mnie
-O wilku mowa- pomyślałam, kiedy wkroczyli do środka
Austin ,,zaprosił" ich do sąsiedniego pomieszczenia uprzednio zamykając drzwi.
Usiadłam na kanapie i z nudów wodziłam wzrokiem za latającą muchą, jednak moją czynność przerywały krzyki dochodzącego z pokoju obok.
Kiedy chłopak wrócił do mnie, wściekły i rozżalony oznajmił mi wiadomość:
-Moi rodzice wyjeżdżają