,,Pierwszy krok jest najtrudniejszy"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna ścisnęła moją dłoń i zaprowadziłem ją na środek pokoju.
Wyjaśniłem jej pokrótce kroki oraz kilka suchych faktów o tymże tańcu.
-A teraz przejdźmy do części praktycznej- oznajmiłem poważnym tonem i włączyłem muzykę z bezprzewodowego radia
-Ale tak od razu?- spojrzała na mnie
-Dasz radę- uśmiechnąłem się do niej, co dodało jej małej otuchy
Pomogłem Ally z ułożeniem ciała w odpowiedniej pozycji, a już po krótkiej chwili brunetka zarzuciła mi ręce za szyję, objąwszy ją w talii zacząłem razem z nią sunąć po pokoju.
Na początku szło nam opornie, dziewczyna myliła kroki albo zdarzało się jej nadepnąć na moją nogę, ale po cierpliwym tłumaczeniu i godziny ,,tłuczenia" tych samych kroków udało mi się względnie nauczyć jej tańca wolnego.
Ale moja ,,uczennica" nie odpuszczała. Byłem już mocno zmęczony, ale widząc z jakim zapałem Ally powtarza kroki, nie miałem serca jej przerywać. Poza tym, z każdą chwilą wtulała się we mnie coraz mocniej.
-Dziękuję- szepnęła w pewnej chwili patrząc prosto w moje oczy
-Nie ma za co- odparłem ziewając, było już grubo po północy i jedyne, o czym obecnie marzyłem było miękkie łóżko
-Jesteś zmęczony?- Ally szybko to zauważyła
-Nie, skąd- szybko zaprzeczyłem
-Mnie nie oszukasz- spojrzała na mnie z wyrzutem- Faktycznie jest późno, położysz się?- wskazała na swoje łóżko
-No co ty!- odparłem oburzony- To twoje łóżko, ja mogę spać choćby na podłodze- dodałem
Dziewczyna spojrzała na mnie, ale niczego już nie powiedziała. W tym momencie w pokoju zrobiło się jasno.
-Znowu jest prąd- zakomunikowałem Ally, ale ona zgasiła światło i popatrzyła na mnie z uśmiechem
-Tak jest dużo lepiej- mruknęła i podeszła do mnie z tajemniczą miną
Dziewczyna przysuwając się bliżej w moją stronę musnęła dłonią moją klatkę.
-Nadal jesteś senny?- spytała mrucząc
-Już nie- szepnąłem i odsunąłem się od niej nerwowo biorąc w dłoń pilot od telewizora- Może coś obejrzymy?
Ally zgodziła się niechętnie, a ja westchnąłem z ulgą. Nie wiedziałem, jak daleko zajdzie ta gra brunetki, wolałem tego nie sprawdzać, przecież jej rodzice w każdej chwili mogli tu wejść i nas nakryć, a wtedy żegnaj romantyczność.
-To co oglądamy?- dziewczyna spojrzała na mnie
-Hm, może horror?- spytałem, brązowooka po długich namowach dała się przekonać, i tak wylądowaliśmy na dywanie oparci o łóżko.
Pierwszy film opowiadał historię wilkołaka i wampirzycy, po dziesięciu minutach poczułem się nieswojo i zacząłem przeglądać dalej. Przed filmem o zombie znalazłem jeszcze trzy, o takiej samej tematyce jak pierwszy.
Zostałem przy zombie i z zadowoleniem wtopiłem się w ekran.
No prawie, seans szybko przerwało drżenie Ally, która raz po raz wtulała się we mnie przestraszona. Wyłączyłem telewizor i przytuliłem ją do siebie, a chwilę później dziewczyna zasnęła w moich ramionach. Kilka minut po niej, wszedłem do krainy snów z uśmiechem na twarzy.
sobota, 30 sierpnia 2014
czwartek, 28 sierpnia 2014
Rozdział 8
,,Mimo, że wiele nas łączy, to także wiele różni"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
Ally wyszła do łazienki, a ja po raz kolejny podwinąłem rękawy od pożyczonej koszuli.
Po uczynieniu tego rozejrzałem się po pokoju. Był podobny do mojego, pod ścianą stało pianino, a z uchylonych drzwi, bodajże garderoby, wystawał fragment gitary. Za oknem nadal lało i grzmiało coraz głośniej, dlatego robiło się coraz ciemniej, a Ally nadal nie wychodziła.
-Te kobiety...- mruknąłem i podszedłem do komody
Moją uwagę przyciągnęło jakieś zdjęcie oprawione w ramkę, podniosłem je delikatnie i dokładnie się mu przyjrzałem. Obraz przedstawiał trzy osoby, Ally, czarnowłosą dziewczynę z kawiarni i jakiegoś rudzielca. Wszyscy siedzieli w parku na trawie, a ich uśmiech pozostał w mojej pamięci, byli tacy... szczęśliwi.
Nigdy jeszcze nie miałem prawdziwego przyjaciela, który byłby ze mną na dobre i na złe, wspierał w trudnych momentach, a moja nowa znajoma już kogoś takiego ma.
-Do pełni szczęścia brakuje jej tylko chłopaka- pomyślałem, w tym momencie piorun uderzył w ziemię naprawdę blisko, a światło w pokoju zgasło.
-Wysiadł prąd- zakomunikował ojciec Ally- Nie tylko u nas, ale na całej ulicy
Wróciłem do pokoju, brunetka już tam była.
-Co się stało?- zapytała
-Nie ma prądu- odparłem krótko siadając obok niej na łóżku
Pomiędzy nami zapadła grobowa cisza, nikt jej nie przerywał, do czasu. Kiedy grzmotnęło tuż obok domu moja znajoma podskoczyła lekko i mocno się we mnie wtuliła. Przyznam, lekko mnie zatkało, ale od razu wróciła mi zimna krew i z lekkim uśmiechem objąłem ją ramieniem.
Dziewczyna bardzo szybko odkleiła się od mojego torsu i spojrzała na mnie lekko zaróżowiona.
-Przepraszam- wydusiła
-Nic się nie stało- odparłem zadowolony patrząc w jej błyszczące oczy
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się, a grzmoty zza okna jakby ucichły, pozostały tylko pomruki.
Spojrzałem na godzinę, była 21, a mrok w pokoju wskazywał przynajmniej północ.
-Światła raczej nie zapalimy, masz może świeczki?- zaproponowałem
-Oczywiście- odparła i zniknęła za drzwiami
W międzyczasie rozdzwoniła się moja komórka, dzwoniła mama. Zapewniłem ją, że wrócę bezpiecznie następnego dnia, co najdziwniejsze, zgodziła się. Szczęśliwy schowałem telefon do kieszeni i akurat powróciła moja znajoma z przynajmniej tuzinem świeczek.
-Po co ci aż tyle?- zdziwiłem się
-Wiesz.. boje się ciemności- przyznała z ociąganiem
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i pomogłem jej wszystkie zaświecić oraz rozstawić. Efekt był oszałamiający.
-Cudownie- szepnęła Ally- Kiedy tak na nie popatrzę, przypomina mi się bal w szkole. Wszyscy tańczyli, tylko ja stałam przy ścianie i przyglądałam się temu- przyznała ze smutkiem
-Jak to możliwe, że nikt nie zaprosił takiej ładnej dziewczyny do tańca?- zapytałem szczerze zdziwiony
-Zaprosił- odparła przyglądając się mi- Ale zawsze odmawiałam, nie potrafię tańczyć
-Na pewno nie jest tak źle- powiedziałem- A jeśli zechcesz, mogę dać ci parę lekcji tańca
-Naprawdę?- na jej twarzy ujrzałem radość
-Tak. Dzisiaj lekcja pierwsza: taniec wolny- wyciągnąłem dłoń w jej stronę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
Ally wyszła do łazienki, a ja po raz kolejny podwinąłem rękawy od pożyczonej koszuli.
Po uczynieniu tego rozejrzałem się po pokoju. Był podobny do mojego, pod ścianą stało pianino, a z uchylonych drzwi, bodajże garderoby, wystawał fragment gitary. Za oknem nadal lało i grzmiało coraz głośniej, dlatego robiło się coraz ciemniej, a Ally nadal nie wychodziła.
-Te kobiety...- mruknąłem i podszedłem do komody
Moją uwagę przyciągnęło jakieś zdjęcie oprawione w ramkę, podniosłem je delikatnie i dokładnie się mu przyjrzałem. Obraz przedstawiał trzy osoby, Ally, czarnowłosą dziewczynę z kawiarni i jakiegoś rudzielca. Wszyscy siedzieli w parku na trawie, a ich uśmiech pozostał w mojej pamięci, byli tacy... szczęśliwi.
Nigdy jeszcze nie miałem prawdziwego przyjaciela, który byłby ze mną na dobre i na złe, wspierał w trudnych momentach, a moja nowa znajoma już kogoś takiego ma.
-Do pełni szczęścia brakuje jej tylko chłopaka- pomyślałem, w tym momencie piorun uderzył w ziemię naprawdę blisko, a światło w pokoju zgasło.
-Wysiadł prąd- zakomunikował ojciec Ally- Nie tylko u nas, ale na całej ulicy
Wróciłem do pokoju, brunetka już tam była.
-Co się stało?- zapytała
-Nie ma prądu- odparłem krótko siadając obok niej na łóżku
Pomiędzy nami zapadła grobowa cisza, nikt jej nie przerywał, do czasu. Kiedy grzmotnęło tuż obok domu moja znajoma podskoczyła lekko i mocno się we mnie wtuliła. Przyznam, lekko mnie zatkało, ale od razu wróciła mi zimna krew i z lekkim uśmiechem objąłem ją ramieniem.
Dziewczyna bardzo szybko odkleiła się od mojego torsu i spojrzała na mnie lekko zaróżowiona.
-Przepraszam- wydusiła
-Nic się nie stało- odparłem zadowolony patrząc w jej błyszczące oczy
Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się, a grzmoty zza okna jakby ucichły, pozostały tylko pomruki.
Spojrzałem na godzinę, była 21, a mrok w pokoju wskazywał przynajmniej północ.
-Światła raczej nie zapalimy, masz może świeczki?- zaproponowałem
-Oczywiście- odparła i zniknęła za drzwiami
W międzyczasie rozdzwoniła się moja komórka, dzwoniła mama. Zapewniłem ją, że wrócę bezpiecznie następnego dnia, co najdziwniejsze, zgodziła się. Szczęśliwy schowałem telefon do kieszeni i akurat powróciła moja znajoma z przynajmniej tuzinem świeczek.
-Po co ci aż tyle?- zdziwiłem się
-Wiesz.. boje się ciemności- przyznała z ociąganiem
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i pomogłem jej wszystkie zaświecić oraz rozstawić. Efekt był oszałamiający.
-Cudownie- szepnęła Ally- Kiedy tak na nie popatrzę, przypomina mi się bal w szkole. Wszyscy tańczyli, tylko ja stałam przy ścianie i przyglądałam się temu- przyznała ze smutkiem
-Jak to możliwe, że nikt nie zaprosił takiej ładnej dziewczyny do tańca?- zapytałem szczerze zdziwiony
-Zaprosił- odparła przyglądając się mi- Ale zawsze odmawiałam, nie potrafię tańczyć
-Na pewno nie jest tak źle- powiedziałem- A jeśli zechcesz, mogę dać ci parę lekcji tańca
-Naprawdę?- na jej twarzy ujrzałem radość
-Tak. Dzisiaj lekcja pierwsza: taniec wolny- wyciągnąłem dłoń w jej stronę
wtorek, 26 sierpnia 2014
Rozdział 7
,,Pierwsze wrażenie jest najważniejsze"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Austin spojrzał na mnie z wdzięcznością w oczach i zanim usiedliśmy zmęczeni na ławce, zaczęło padać. Słońce ukryło się za chmurami, a na nas lunął strumień zimnej wody.
-Biegiem do domu!- zakomunikowałam biegnąc przed siebie, a blondyn posłusznie udał się za mną
Po piętnastu minutach dobiegliśmy do mojego domku, cali przemoczeni do suchej nitki.
Zaprosiłam chłopaka do środka, i zanim uczyniłam to samo, spojrzałam jeszcze raz w górę. Niebo było ciemne, wręcz czarne, a z oddali usłyszeć można było głośne pomruki i gdzie nie gdzie białe przebłyski.
-Idzie burza- mruknęłam niezadowolona, że z mojego wymarzonego spaceru z nowym przyjacielem nici
-Ally, wchodzisz do środka?- ze środka domu wyjrzał Austin- Przemokniesz jeszcze bardziej
-Już idę- odparłam, a brązowooki pociągnął mnie do wnętrza domu
Nie zrobiłam nawet pięciu kroków w przód, kiedy przybiegł do mnie Wrex, psisko, o dużym sercu, ale jeszcze większym cielsku prawie mnie wywróciło, na szczęście blondyn złapał mnie.
Mój pies usiadł na ziemi i z wywalonym językiem przyglądał się mi zdziwiony, dopóki Austin nie podszedł do niego, chłopak wyciągnął dłoń, by pogłaskać go, ale zwierzę zachowało się inaczej niż zwykle. Wrex zjeżył sierść, obnażył zęby, a z gardła wydał głuchy warkot, blondyn szybko cofnął rękę.
-Twój pies chyba mnie nie polubił- powiedział Austin patrząc na mnie
-To dziwne, on nigdy tak się nie zachował- szepnęłam zdziwiona
-Może wyczuł konkurenta na swoim terenie?- brązowooki zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego
Na moich rodziców nie trzeba było długo czekać. Po krótkiej chwili w drzwiach pojawiła się głowa mamy, a za nią przydreptała reszta ciała. Szybko dołączył do nas tata.
-Dzień dobry państwu- Austin nie stracił głowy, pokazał się natomiast jak z najlepszej strony szarmancko całując dłoń mojej mamy i mocno ściskając rękę taty
Krótko mówiąc: zrobiło to na nich niemałe wrażenie
-Miło nam cię poznać- powiedzieli razem zerkając na mnie zdziwieni
Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i przejęła inicjatywę.
-Widzę, że jesteście cali przemoczeni. Ally nie będzie mień problemów z przebraniem, ale co do ciebie- zwróciła się do Austina- mogą być problemy. Lester, pożycz przyjacielowi naszej córki coś na przebranie- kiedy chłopak zniknął z moim tatą z pokoju, mama podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i wypaliła:
-W końcu ktoś odpowiedni dla ciebie
-Ależ skąd, mamo- zaprzeczyłam i poczułam, że się rumienię- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Oh, nie zmyślaj, przecież widzę, jak na siebie patrzycie- popatrzyła na mnie spod oka
-No dobrze, może coś do niego czuję, ale przecież nie wiem, co z nim- westchnęłam
-Potrzeba czasu, kochanie, a wszystko się ułoży- przytuliła mnie i w tej chwili wrócili do nas nasi chłopcy
Tata niezbyt zadowolony, a Austin w zbyt dużym ubraniu.
-To najmniejsze rzeczy jakie miałem- skwitował ojciec, a blondyn podwinął rękawy od koszuli
Wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, po czym we dwójkę udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie zabrałam ubrania do przebrania się i wyszłam do łazienki, pozostawiając gościa samego w pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Austin spojrzał na mnie z wdzięcznością w oczach i zanim usiedliśmy zmęczeni na ławce, zaczęło padać. Słońce ukryło się za chmurami, a na nas lunął strumień zimnej wody.
-Biegiem do domu!- zakomunikowałam biegnąc przed siebie, a blondyn posłusznie udał się za mną
Po piętnastu minutach dobiegliśmy do mojego domku, cali przemoczeni do suchej nitki.
Zaprosiłam chłopaka do środka, i zanim uczyniłam to samo, spojrzałam jeszcze raz w górę. Niebo było ciemne, wręcz czarne, a z oddali usłyszeć można było głośne pomruki i gdzie nie gdzie białe przebłyski.
-Idzie burza- mruknęłam niezadowolona, że z mojego wymarzonego spaceru z nowym przyjacielem nici
-Ally, wchodzisz do środka?- ze środka domu wyjrzał Austin- Przemokniesz jeszcze bardziej
-Już idę- odparłam, a brązowooki pociągnął mnie do wnętrza domu
Nie zrobiłam nawet pięciu kroków w przód, kiedy przybiegł do mnie Wrex, psisko, o dużym sercu, ale jeszcze większym cielsku prawie mnie wywróciło, na szczęście blondyn złapał mnie.
Mój pies usiadł na ziemi i z wywalonym językiem przyglądał się mi zdziwiony, dopóki Austin nie podszedł do niego, chłopak wyciągnął dłoń, by pogłaskać go, ale zwierzę zachowało się inaczej niż zwykle. Wrex zjeżył sierść, obnażył zęby, a z gardła wydał głuchy warkot, blondyn szybko cofnął rękę.
-Twój pies chyba mnie nie polubił- powiedział Austin patrząc na mnie
-To dziwne, on nigdy tak się nie zachował- szepnęłam zdziwiona
-Może wyczuł konkurenta na swoim terenie?- brązowooki zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego
Na moich rodziców nie trzeba było długo czekać. Po krótkiej chwili w drzwiach pojawiła się głowa mamy, a za nią przydreptała reszta ciała. Szybko dołączył do nas tata.
-Dzień dobry państwu- Austin nie stracił głowy, pokazał się natomiast jak z najlepszej strony szarmancko całując dłoń mojej mamy i mocno ściskając rękę taty
Krótko mówiąc: zrobiło to na nich niemałe wrażenie
-Miło nam cię poznać- powiedzieli razem zerkając na mnie zdziwieni
Moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i przejęła inicjatywę.
-Widzę, że jesteście cali przemoczeni. Ally nie będzie mień problemów z przebraniem, ale co do ciebie- zwróciła się do Austina- mogą być problemy. Lester, pożycz przyjacielowi naszej córki coś na przebranie- kiedy chłopak zniknął z moim tatą z pokoju, mama podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i wypaliła:
-W końcu ktoś odpowiedni dla ciebie
-Ależ skąd, mamo- zaprzeczyłam i poczułam, że się rumienię- Jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Oh, nie zmyślaj, przecież widzę, jak na siebie patrzycie- popatrzyła na mnie spod oka
-No dobrze, może coś do niego czuję, ale przecież nie wiem, co z nim- westchnęłam
-Potrzeba czasu, kochanie, a wszystko się ułoży- przytuliła mnie i w tej chwili wrócili do nas nasi chłopcy
Tata niezbyt zadowolony, a Austin w zbyt dużym ubraniu.
-To najmniejsze rzeczy jakie miałem- skwitował ojciec, a blondyn podwinął rękawy od koszuli
Wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, po czym we dwójkę udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie zabrałam ubrania do przebrania się i wyszłam do łazienki, pozostawiając gościa samego w pokoju.
sobota, 23 sierpnia 2014
Rozdział 6
,,Uważaj na to, co robisz, bo możesz tego żałować"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Ja ci daję fory, a ty tylko udajesz?- spytałam zła
-Oj, nie gniewaj się, złość szkodzi piękności- uśmiechnął się niewinnie- Jest, jeden : zero dla mnie
-W porządku, panie Austin. Ale następnym razem żadnej litości, dla ciebie, zrozumiano?
Zaśmiałam się cicho i szturchnęłam go w bok. Blondyn zrobił obrażoną minę, ale zaraz dołączył do mnie i po chwili leżeliśmy na łóżku tarzając się ze śmiechu. Po około dwóch minutach Austin przestał się uśmiechać, spojrzał mi prosto w oczy i... zaczął się do mnie zbliżać. Już myślałam, że chce mnie pocałować, przez co ja, spanikowana, nie wiedziałam co robić. Ale nie, chłopak, kiedy dzieliły nas już centymetry, wziął duży zamach i uderzył mnie poduszką. Zaskoczona nie zrobiłam uniku i wylądowałam na ziemi.
-I co, Ally? Chciałaś pocałować się z pierwszym lepszym chłopakiem? Na pewno nie na mojej warcie!
-Jesteś wariatem!- krzyknęłam
-Może i tak- spojrzał na mnie z wyrzutem- Ale z twoich opowieści wynikało, że nie miałaś chłopaka i pierwszego pocałunku. A teraz chciałaś to zrobić ze mną? Przecież ledwie się znamy!
-A co, nie pasuje ci to?- podeszłam do niego szczęśliwa, że w porę się opanował.
W końcu zrozumiałam, że miał rację. Pierwszy pocałunek powinien był magiczny, i to ze szczególną osobą.
-Oczywiście, że pasuje, ale nie jestem facetem, który wykorzystuje sytuację do swoich celów, nie każdy jest taki jak ja, zapamiętaj to- powiedział, a ja w podzięce przytuliłam go. Wciągnęłam gwałtownie powietrze nosem, wyczułam od Austina wodę kolońską, ale pięknie pachniał...
-Fiu fiu, co ja widzę?- usłyszałam damski głos, po czym od razu odkleiliśmy się od siebie
-Mamo!- krzyknął zażenowany blondyn, a pani Mimi wyszła z tajemniczym uśmiechem na twarzy- Przepraszam- zwrócił się do mnie- Ona jeszcze nigdy tak się nie zachowywała
-W porządku- odparłam uśmiechnięta- Ale następnym razem zamknij może drzwi, dobrze?
-Jasne!- dodał- Mam już to, co chciałem, idziemy?- spytał
Zeszliśmy na dół i po pożegnaniu z mamą Austina wyszliśmy na dwór, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były ciemne chmury kotłujące się na horyzoncie.
Powolnym krokiem skierowaliśmy się do parku, gdzie miałam ochotę na spokojnie usiąść i posłuchać śpiewu ptaków.
-Od dawna tu mieszkasz?- spytał Austin w pewnym momencie
-Tak, od urodzenia, a ty?- odparłam patrząc na niego
-Ja także, a więc dlaczego wcześniej się nie widzieliśmy? Może to przeznaczenie?- westchnął
-Może- mruknęłam roześmiana- Czemu wcześniej tak zareagowałeś?
-O co ci chodzi?- odparł zaskoczony
-O to, jak zachowałeś się w swoim pokoju, kiedy spytałam cię o twe instrumenty- dodałam czekając na odpowiedź
-Hmm... Wiesz, nie lubię mówić o tym, że śpiewam i gram na różnych instrumentach. Wydaje mi się to takie, takie... niemęskie- powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco
-Co ty opowiadasz?- machnęłam ręką- Znam wielu facetów, którzy zarabiają w ten sposób i mogę cię zapewnić, że dobrze im się wiedzie. A poza tym, mają tabuny fanów
-Naprawdę?- oczy mu się zaświeciły- Jakoś wcześniej tak o tym nie pomyślałem
-I widzisz? Zorganizuj jakiś występ, wypadnij dobrze, a na pewno uda ci się spełnić marzenia. I, jeśli zechcesz, mogę być twoją pierwszą fanką- mruknęłam do niego
-Dzięki Ally, od razu mi lepiej- uśmiechnął się
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Ja ci daję fory, a ty tylko udajesz?- spytałam zła
-Oj, nie gniewaj się, złość szkodzi piękności- uśmiechnął się niewinnie- Jest, jeden : zero dla mnie
-W porządku, panie Austin. Ale następnym razem żadnej litości, dla ciebie, zrozumiano?
Zaśmiałam się cicho i szturchnęłam go w bok. Blondyn zrobił obrażoną minę, ale zaraz dołączył do mnie i po chwili leżeliśmy na łóżku tarzając się ze śmiechu. Po około dwóch minutach Austin przestał się uśmiechać, spojrzał mi prosto w oczy i... zaczął się do mnie zbliżać. Już myślałam, że chce mnie pocałować, przez co ja, spanikowana, nie wiedziałam co robić. Ale nie, chłopak, kiedy dzieliły nas już centymetry, wziął duży zamach i uderzył mnie poduszką. Zaskoczona nie zrobiłam uniku i wylądowałam na ziemi.
-I co, Ally? Chciałaś pocałować się z pierwszym lepszym chłopakiem? Na pewno nie na mojej warcie!
-Jesteś wariatem!- krzyknęłam
-Może i tak- spojrzał na mnie z wyrzutem- Ale z twoich opowieści wynikało, że nie miałaś chłopaka i pierwszego pocałunku. A teraz chciałaś to zrobić ze mną? Przecież ledwie się znamy!
-A co, nie pasuje ci to?- podeszłam do niego szczęśliwa, że w porę się opanował.
W końcu zrozumiałam, że miał rację. Pierwszy pocałunek powinien był magiczny, i to ze szczególną osobą.
-Oczywiście, że pasuje, ale nie jestem facetem, który wykorzystuje sytuację do swoich celów, nie każdy jest taki jak ja, zapamiętaj to- powiedział, a ja w podzięce przytuliłam go. Wciągnęłam gwałtownie powietrze nosem, wyczułam od Austina wodę kolońską, ale pięknie pachniał...
-Fiu fiu, co ja widzę?- usłyszałam damski głos, po czym od razu odkleiliśmy się od siebie
-Mamo!- krzyknął zażenowany blondyn, a pani Mimi wyszła z tajemniczym uśmiechem na twarzy- Przepraszam- zwrócił się do mnie- Ona jeszcze nigdy tak się nie zachowywała
-W porządku- odparłam uśmiechnięta- Ale następnym razem zamknij może drzwi, dobrze?
-Jasne!- dodał- Mam już to, co chciałem, idziemy?- spytał
Zeszliśmy na dół i po pożegnaniu z mamą Austina wyszliśmy na dwór, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były ciemne chmury kotłujące się na horyzoncie.
Powolnym krokiem skierowaliśmy się do parku, gdzie miałam ochotę na spokojnie usiąść i posłuchać śpiewu ptaków.
-Od dawna tu mieszkasz?- spytał Austin w pewnym momencie
-Tak, od urodzenia, a ty?- odparłam patrząc na niego
-Ja także, a więc dlaczego wcześniej się nie widzieliśmy? Może to przeznaczenie?- westchnął
-Może- mruknęłam roześmiana- Czemu wcześniej tak zareagowałeś?
-O co ci chodzi?- odparł zaskoczony
-O to, jak zachowałeś się w swoim pokoju, kiedy spytałam cię o twe instrumenty- dodałam czekając na odpowiedź
-Hmm... Wiesz, nie lubię mówić o tym, że śpiewam i gram na różnych instrumentach. Wydaje mi się to takie, takie... niemęskie- powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco
-Co ty opowiadasz?- machnęłam ręką- Znam wielu facetów, którzy zarabiają w ten sposób i mogę cię zapewnić, że dobrze im się wiedzie. A poza tym, mają tabuny fanów
-Naprawdę?- oczy mu się zaświeciły- Jakoś wcześniej tak o tym nie pomyślałem
-I widzisz? Zorganizuj jakiś występ, wypadnij dobrze, a na pewno uda ci się spełnić marzenia. I, jeśli zechcesz, mogę być twoją pierwszą fanką- mruknęłam do niego
-Dzięki Ally, od razu mi lepiej- uśmiechnął się
czwartek, 21 sierpnia 2014
Rozdział 5
,,Ukrywana tajemnica nie zawsze jest zła"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Witaj- przywitała mnie mama Austina siedząca na kanapie- Usiądź, proszę- skinieniem dłoni dała mi znak, bym to uczyniła- Jak ci na imię?
-Ally Dawson- odparłam i ścisnęłam jej dłoń, muszę przyznać, że po jej uścisku moja ręka była cała czerwona. Pomiędzy nami zapadła cisza, którą przerwał Austin. Podał mamie herbatę i usiadł obok mnie na kanapie.
-Poznałyście się już?- zapytał uśmiechnięty
-Owszem, twoja przyjaciółka wydaję się sympatyczna- wysoka blondynka przyglądnęła mi się i znów zapadła grobowa cisza
Spojrzałam na obraz wiszący na ścianie. Wyglądał na stary, musiał mieć chyba ze 150 lat. Przestawiał siwego mężczyznę ubranego w mundur wojskowy, a jego pierś ozdabiały liczne medale. Na głowie wszechobecny był siwy włos, a groźny wzrok, jakim mnie obdarzył, sprawił, że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.
-Patrzysz właśnie na pradziadka Austina- pani Mimi, jak nazywała się mama blondyna, zauważyła moje zainteresowanie starym zabytkiem- Był hetmanem polnym- uśmiechnęła się
Mój nowy znajomy spojrzał na nią lekko znudzonym wzrokiem. Po raz kolejny zrobiło się cicho, co tym razem ja przerwałam, pytając o łazienkę. Austin wskazał dłonią kierunek w jakim powinnam się udać
i zanim zniknęłam za drzwiami zdążyłam podsłuchać jak blondyn coś mówił do swojej mamy z dużym wyrzutem. Nie lubię podsłuchiwać toteż udałam się do łazienki, co było dosyć trudne, zważając na fakt, że ten dom był ogromny. Schodami udałam się na piętro i szukając tegoż pomieszczenia weszłam do pierwszego pokoju jaki narzucił mi się w oczy. Nie była to łazienka, toteż zamierzałam już wyjść, ale nie zrobiłam tego, bo moją uwagę przyciągnęły instrumenty.
-To chyba pokój Austina- pomyślałam
Podeszłam do gitary akustycznej opartej o ścianę i przejechałam wzrokiem po niej. To samo zrobiłam z resztą instrumentów, których było naprawdę sporo. Od gitar elektrycznych po perkusję i fortepian.
-Ally, co ty tutaj robisz?- podszedł do mnie blondyn i or razu zbladł
-To twoje instrumenty?- zapytałam wskazując na nie
-Nieee, skąąąd...- zająknął się
-Austinie Moniko Moon! Nie okłamuj swojej przyjaciółki, jeśli nie chcesz jej stracić!- zagrzmiał głos jego mamy, a gdy usłyszałam imię Monika cicho się zaśmiałam
-Mamo, przecież wiesz, że nie lubię o tym mówić- mruknął chłopak, a pani Mimi zniknęła za drzwiami
Austin ruchem dłoni dał mi do zrozumienia, bym usiadła obok niego na łóżku. Gdy to zrobiłam, odezwałam się pierwsza:
-Naprawdę na drugie imię masz Monika?- próbowałam nie śmiać się, ale średnio mi to wychodziło
-Śmiej się śmiej, wszyscy to robią- odparł smutnie
-Przepraszam, nie powinnam- odparłam- Ale wracając, to twoje instrumenty?
-Tak, umiem co nieco zagrać i mój głos też podobno nie jest najgorszy, ale ja tam w siebie nie wierzę- westchnął- Mam mały uraz z dzieciństwa
-Naprawdę?- prawie zachłysnęłam się z wrażenia- Ja także lubię śpiewać, lecz boję się występów
Blondyn spojrzał na mnie i ruchem dłoni zgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy:
-Taka dziewczyna jak ty musi mieć piękny głos
-No to chodź- podniosłam się gwałtownie- Pokaż mi, na co cię stać, a ja pokażę tobie, umowa stoi?
-Jasne- powiedział i ścisnął moją dłoń na zgodę- Tylko daj mi małe fory, dobra?- wskazał na zabandażowane przedramię, a ja kiwnęłam głową
Kiedy Austin wziął do ręki gitarę, a ja zasiadłam do fortepianu, w pokoju rozbrzmiała wspaniała muzyka.
Ps.Na prośbę jednej z czytelniczek stworzyłam Wampirzą Księgę i uzupełniłam o dodatkowe informacje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Witaj- przywitała mnie mama Austina siedząca na kanapie- Usiądź, proszę- skinieniem dłoni dała mi znak, bym to uczyniła- Jak ci na imię?
-Ally Dawson- odparłam i ścisnęłam jej dłoń, muszę przyznać, że po jej uścisku moja ręka była cała czerwona. Pomiędzy nami zapadła cisza, którą przerwał Austin. Podał mamie herbatę i usiadł obok mnie na kanapie.
-Poznałyście się już?- zapytał uśmiechnięty
-Owszem, twoja przyjaciółka wydaję się sympatyczna- wysoka blondynka przyglądnęła mi się i znów zapadła grobowa cisza
Spojrzałam na obraz wiszący na ścianie. Wyglądał na stary, musiał mieć chyba ze 150 lat. Przestawiał siwego mężczyznę ubranego w mundur wojskowy, a jego pierś ozdabiały liczne medale. Na głowie wszechobecny był siwy włos, a groźny wzrok, jakim mnie obdarzył, sprawił, że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.
-Patrzysz właśnie na pradziadka Austina- pani Mimi, jak nazywała się mama blondyna, zauważyła moje zainteresowanie starym zabytkiem- Był hetmanem polnym- uśmiechnęła się
Mój nowy znajomy spojrzał na nią lekko znudzonym wzrokiem. Po raz kolejny zrobiło się cicho, co tym razem ja przerwałam, pytając o łazienkę. Austin wskazał dłonią kierunek w jakim powinnam się udać
i zanim zniknęłam za drzwiami zdążyłam podsłuchać jak blondyn coś mówił do swojej mamy z dużym wyrzutem. Nie lubię podsłuchiwać toteż udałam się do łazienki, co było dosyć trudne, zważając na fakt, że ten dom był ogromny. Schodami udałam się na piętro i szukając tegoż pomieszczenia weszłam do pierwszego pokoju jaki narzucił mi się w oczy. Nie była to łazienka, toteż zamierzałam już wyjść, ale nie zrobiłam tego, bo moją uwagę przyciągnęły instrumenty.
-To chyba pokój Austina- pomyślałam
Podeszłam do gitary akustycznej opartej o ścianę i przejechałam wzrokiem po niej. To samo zrobiłam z resztą instrumentów, których było naprawdę sporo. Od gitar elektrycznych po perkusję i fortepian.
-Ally, co ty tutaj robisz?- podszedł do mnie blondyn i or razu zbladł
-To twoje instrumenty?- zapytałam wskazując na nie
-Nieee, skąąąd...- zająknął się
-Austinie Moniko Moon! Nie okłamuj swojej przyjaciółki, jeśli nie chcesz jej stracić!- zagrzmiał głos jego mamy, a gdy usłyszałam imię Monika cicho się zaśmiałam
-Mamo, przecież wiesz, że nie lubię o tym mówić- mruknął chłopak, a pani Mimi zniknęła za drzwiami
Austin ruchem dłoni dał mi do zrozumienia, bym usiadła obok niego na łóżku. Gdy to zrobiłam, odezwałam się pierwsza:
-Naprawdę na drugie imię masz Monika?- próbowałam nie śmiać się, ale średnio mi to wychodziło
-Śmiej się śmiej, wszyscy to robią- odparł smutnie
-Przepraszam, nie powinnam- odparłam- Ale wracając, to twoje instrumenty?
-Tak, umiem co nieco zagrać i mój głos też podobno nie jest najgorszy, ale ja tam w siebie nie wierzę- westchnął- Mam mały uraz z dzieciństwa
-Naprawdę?- prawie zachłysnęłam się z wrażenia- Ja także lubię śpiewać, lecz boję się występów
Blondyn spojrzał na mnie i ruchem dłoni zgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy:
-Taka dziewczyna jak ty musi mieć piękny głos
-No to chodź- podniosłam się gwałtownie- Pokaż mi, na co cię stać, a ja pokażę tobie, umowa stoi?
-Jasne- powiedział i ścisnął moją dłoń na zgodę- Tylko daj mi małe fory, dobra?- wskazał na zabandażowane przedramię, a ja kiwnęłam głową
Kiedy Austin wziął do ręki gitarę, a ja zasiadłam do fortepianu, w pokoju rozbrzmiała wspaniała muzyka.
Ps.Na prośbę jednej z czytelniczek stworzyłam Wampirzą Księgę i uzupełniłam o dodatkowe informacje.
wtorek, 19 sierpnia 2014
Rozdział 4
..Czasami prawda boli bardziej, niż kłamstwo"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wyskoczyłam z łóżka rześka i wypoczęta. Tej nocy śniły mi się same miłe rzeczy i nawet brutalna walka wilkołaków nie mogła przyćmić mojego szczęścia. Weszłam do łazienki nucąc cicho pod nosem i wykonałam wszystkie standardowe czynności. Wszedłszy z powrotem do pokoju pościeliłam łóżko i zeszłam do kuchni, gdzie przywitali mnie rodzice oraz wesoło szczekający Wrex.
Właśnie, zapomniałam wam wspomnieć, że mam psa. Wrex to muskularny trzyletni ciemny bokser. Chociaż jego wygląd świadczy o nim same złe rzeczy, to jest potulny jak baranek, nawet dla obcych.
Nakarmiłam mojego pieska i głodna zasiadłam do stołu. Szybko zabrałam się za jedzenie.
-Gdzieś się śpieszysz, Ally?- zagadnęła moja mama sprzątając kuchenkę
-Mmm.. tak- odparłam prawie dławiąc się śniadaniem- Przyjaciel ma po mnie przyjść
-A co to za przyjaciel, może Dez?- do rozmowy włączył się tata
-Nie... poznałam go wczoraj, ale wydaje się sympatyczny- powiedziałam i zaraz tego pożałowałam, bo od razu rodzice zasypali mnie pytaniami: ,,Kto to jest", ,,Czy jest wampirem" itd.
-Jest człowiekiem, chyba- mruknęłam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dziesiąta, toteż porwałam z krzesła moją ulubioną torebkę i pożegnawszy szybko rodzinę wyszłam z domu
Jak się spodziewałam, Austin już stał na zewnątrz.
-Długo czekasz?- przywitałam go lekkim pocałunkiem w policzek
-Tylko dziesięć minut- dodał ziewając i wtedy zobaczyłam, że jego prawe przedramię jest całe obandażowane
-Co ci się stało?- zapytałam szczerze zdziwiona
-To?- odparł kryjąc rękę- To, to nic takiego. Skaleczyłem się dziś rano
Myślałam wtedy, że mówi prawdę. Może dlatego, że byłam nim na poważnie zauroczona?
-Może pójdziemy na spacer?- zaproponowałam, gdy wyczułam narastającą między nami ciszę
-Tak, tak- powiedział szybko- Ale pozwolisz, że wstąpię jeszcze do domu? Zapomniałem czegoś zabrać.
Zgodziłam się i poszłam z nim. Zdziwiona stwierdziłam, ze mieszkam tylko kilka minut drogi od niego. Po bardzo krótkiej chwili doszliśmy do naszego celu podróży. Był to duży, jednorodzinny dom i, tak jak mój, stał obok lasu.
Chłopak zaprosił mnie do środka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i weszłam do środka. Wnętrze mnie oczarowało, było skromne i chociaż gdzieniegdzie było widać przepych, ale było to tak urządzone, że czuć było miłą atmosferę. Sumując, dom Austina był przytulnym schronem.
Oglądałam akurat stare obrazy wiszące na ścianie, kiedy do pomieszczenia weszła wysoka blondynka. Pierwsze co rzuciło mi się w jej wyglądzie, był sporych rozmiarów brzuch.
-Mamo, czyż nie mówiłem ci, że masz odpoczywać?- Austin podszedł do niej i spojrzał na nią z wyrzutem
-Oj, Austin, poszłam tylko zrobić sobie herbaty- odparła z westchnieniem
-Połóż się, zaraz ci ją przyniosę- chłopak złapał rodzicielkę lekko za rękę i razem wyszli
Po minucie blondyn już wszystko mi wytłumaczył
-Moja mama niedługo urodzi- wyjaśnił- Chyba za miesiąc i będzie to chłopiec
-To super- mruknęłam- Wziąłeś to, co chciałeś?
-Zapomniałem- odparł- Zaraz wrócę, przyniosę tylko herbatę- dodał i poszedł do kuchni
-I kolejny punkt dla niego, za dużą troskliwość- pomyślałam z rozrzewnieniem- Jak na razie widzę w nim same zalety, a żadnych wad. Czyżby chłopak idealny?
Stałam sama w pokoju, dopóki nie usłyszałam, jak ktoś mnie nawołuje. Niewiele myśląc poszłam za źródłem damskiego głosu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wyskoczyłam z łóżka rześka i wypoczęta. Tej nocy śniły mi się same miłe rzeczy i nawet brutalna walka wilkołaków nie mogła przyćmić mojego szczęścia. Weszłam do łazienki nucąc cicho pod nosem i wykonałam wszystkie standardowe czynności. Wszedłszy z powrotem do pokoju pościeliłam łóżko i zeszłam do kuchni, gdzie przywitali mnie rodzice oraz wesoło szczekający Wrex.
Właśnie, zapomniałam wam wspomnieć, że mam psa. Wrex to muskularny trzyletni ciemny bokser. Chociaż jego wygląd świadczy o nim same złe rzeczy, to jest potulny jak baranek, nawet dla obcych.
Nakarmiłam mojego pieska i głodna zasiadłam do stołu. Szybko zabrałam się za jedzenie.
-Gdzieś się śpieszysz, Ally?- zagadnęła moja mama sprzątając kuchenkę
-Mmm.. tak- odparłam prawie dławiąc się śniadaniem- Przyjaciel ma po mnie przyjść
-A co to za przyjaciel, może Dez?- do rozmowy włączył się tata
-Nie... poznałam go wczoraj, ale wydaje się sympatyczny- powiedziałam i zaraz tego pożałowałam, bo od razu rodzice zasypali mnie pytaniami: ,,Kto to jest", ,,Czy jest wampirem" itd.
-Jest człowiekiem, chyba- mruknęłam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dziesiąta, toteż porwałam z krzesła moją ulubioną torebkę i pożegnawszy szybko rodzinę wyszłam z domu
Jak się spodziewałam, Austin już stał na zewnątrz.
-Długo czekasz?- przywitałam go lekkim pocałunkiem w policzek
-Tylko dziesięć minut- dodał ziewając i wtedy zobaczyłam, że jego prawe przedramię jest całe obandażowane
-Co ci się stało?- zapytałam szczerze zdziwiona
-To?- odparł kryjąc rękę- To, to nic takiego. Skaleczyłem się dziś rano
Myślałam wtedy, że mówi prawdę. Może dlatego, że byłam nim na poważnie zauroczona?
-Może pójdziemy na spacer?- zaproponowałam, gdy wyczułam narastającą między nami ciszę
-Tak, tak- powiedział szybko- Ale pozwolisz, że wstąpię jeszcze do domu? Zapomniałem czegoś zabrać.
Zgodziłam się i poszłam z nim. Zdziwiona stwierdziłam, ze mieszkam tylko kilka minut drogi od niego. Po bardzo krótkiej chwili doszliśmy do naszego celu podróży. Był to duży, jednorodzinny dom i, tak jak mój, stał obok lasu.
Chłopak zaprosił mnie do środka. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i weszłam do środka. Wnętrze mnie oczarowało, było skromne i chociaż gdzieniegdzie było widać przepych, ale było to tak urządzone, że czuć było miłą atmosferę. Sumując, dom Austina był przytulnym schronem.
Oglądałam akurat stare obrazy wiszące na ścianie, kiedy do pomieszczenia weszła wysoka blondynka. Pierwsze co rzuciło mi się w jej wyglądzie, był sporych rozmiarów brzuch.
-Mamo, czyż nie mówiłem ci, że masz odpoczywać?- Austin podszedł do niej i spojrzał na nią z wyrzutem
-Oj, Austin, poszłam tylko zrobić sobie herbaty- odparła z westchnieniem
-Połóż się, zaraz ci ją przyniosę- chłopak złapał rodzicielkę lekko za rękę i razem wyszli
Po minucie blondyn już wszystko mi wytłumaczył
-Moja mama niedługo urodzi- wyjaśnił- Chyba za miesiąc i będzie to chłopiec
-To super- mruknęłam- Wziąłeś to, co chciałeś?
-Zapomniałem- odparł- Zaraz wrócę, przyniosę tylko herbatę- dodał i poszedł do kuchni
-I kolejny punkt dla niego, za dużą troskliwość- pomyślałam z rozrzewnieniem- Jak na razie widzę w nim same zalety, a żadnych wad. Czyżby chłopak idealny?
Stałam sama w pokoju, dopóki nie usłyszałam, jak ktoś mnie nawołuje. Niewiele myśląc poszłam za źródłem damskiego głosu.
sobota, 16 sierpnia 2014
Rozdział 3
,,Schumir to niebezpieczne bestie. Żadna siła ich nie poskromi"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Uciszcie się w końcu- szepnęłam błagalnie zasłaniając uszy rękoma
Od paru godziny nie mogę zmrużyć oka. Cały czas słyszę albo wycie Schumir, albo jakieś głośne warczenie. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, toteż zarzuciłam na siebie cienki sweter i wychodząc z mojego pokoju, który znajduje się na piętrze, zahaczyłam o balkon. Mój dom znajduje się tuż obok lasu, toteż nieprzespane noce są u nas normą. Nic w ogrodzie nie wydawało mi się podejrzane.
Dopóki nie zobaczyłam Jego.
Na moich oczach jak z ziemi wyrósł ogromny wilkołak. Skuliłam się za barierką, ale już stąd zobaczyłam jego żółte ślepia. Było ciemno, dlatego nie mogę określić jakiej był barwy.
-Wilkołak w moim ogrodzie!- krzyczał mój mózg, a rozum kazał schronić się w domu, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła mi się ruszyć z miejsca
Dalej obserwowałam tę potężną istotę. Poruszała się powoli na dwóch łapach i tak dostojnie stawiała kroki na ziemi, że sprawiała wrażenie przynajmniej o połowę lżejszej.
Stwór przechadzał się, jakby czegoś szukając. Włączyłam cicho moją komórkę i sprawdziłam godzinę, była 2.06.
-No świetnie- mruknęłam- Są wakacje, a ja chyba nigdy się nie wyśpię
W pewnej chwili Schumir pociągnął nosem i skierował wzrok w moją stronę. Szybko ukryłam się za barierką. I w tej chwili usłyszałam straszny ryk, który od razu zmroził krew w mych żyłach.
Powoli wyciągnęłam głowę w tamtą stronę i wszystko stało się jasne. Księżyc oświecił mój ogród, toteż mogłam wyraźniej ujrzeć co działo się przed moimi oczami. A działo się, oj działo.
Do, jak się okazało, ogromnego, brązowego wilkołaka dołączył mniejszy, czarny.
-A podobno Zeymah wyginęły- pomyślałam z podziwem przyglądając się tej scenie
Obaj napastnicy zataczali krąg patrząc na siebie groźnie. Wydawali przy tym głuchy warkot.
Po chwili ten mniejszy rzucił się na większego i zaczęła się zaciekła walka. Brązowy Schumir był oczywiście górą, a wynik tej walki był z góry przesądzony.
Gryzły się i wbijały szpony w swoje ciała, a mnie wyglądało to na walkę o terytorium, jakim był mój ogród.
W końcu ten mniejszy już dosyć poobijany zmył się stąd z podkulonym ogonem.
Brązowy wilkołak usiadł na ziemi i przejechał długim językiem po swojej prawej łapie. Krwawiła dosyć obficie po dużym ugryzieniu.
Zeymah wyszczerzył zęby i zawył w triumfie. Obserwowałam go z małym strachem do chwili, kiedy zniknął w lesie, po czym czmychnęłam cichutko do mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą po same uszy. Wierciłam się porządne na całej powierzchni łóżka, dopóki nie zasnęłam.
Ale mój błogi znowu coś przerwało. Spojrzałam sennym wzrokiem na zegar, była godzina 4.32.
Przeciągnęłam się jak kot i ziewnęłam lekko. Po chwili okazało się, że tym, co mnie zbudziło, była wiadomość. Od razu ją przeczytałam:
,,Nie mogę zasnąć, myślę ciągle o Tobie, a mój sen mąci ciągle myśl, czy jutro się zobaczymy.-Austin M."
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko mu odpisałam:
,,Może przyjdziesz jutro po mnie o 10?"
Odpowiedź przyszła błyskawicznie:
,,Oczywiście, już nie mogę się doczekać. Miłych snów, Ally"
Położyłam się z telefonem w ręku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Wilcza Księga jest już ukończona, toteż teraz wezmę się za bohaterów.
Miłego weekendu i pozdrawiam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Uciszcie się w końcu- szepnęłam błagalnie zasłaniając uszy rękoma
Od paru godziny nie mogę zmrużyć oka. Cały czas słyszę albo wycie Schumir, albo jakieś głośne warczenie. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, toteż zarzuciłam na siebie cienki sweter i wychodząc z mojego pokoju, który znajduje się na piętrze, zahaczyłam o balkon. Mój dom znajduje się tuż obok lasu, toteż nieprzespane noce są u nas normą. Nic w ogrodzie nie wydawało mi się podejrzane.
Dopóki nie zobaczyłam Jego.
Na moich oczach jak z ziemi wyrósł ogromny wilkołak. Skuliłam się za barierką, ale już stąd zobaczyłam jego żółte ślepia. Było ciemno, dlatego nie mogę określić jakiej był barwy.
-Wilkołak w moim ogrodzie!- krzyczał mój mózg, a rozum kazał schronić się w domu, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwoliła mi się ruszyć z miejsca
Dalej obserwowałam tę potężną istotę. Poruszała się powoli na dwóch łapach i tak dostojnie stawiała kroki na ziemi, że sprawiała wrażenie przynajmniej o połowę lżejszej.
Stwór przechadzał się, jakby czegoś szukając. Włączyłam cicho moją komórkę i sprawdziłam godzinę, była 2.06.
-No świetnie- mruknęłam- Są wakacje, a ja chyba nigdy się nie wyśpię
W pewnej chwili Schumir pociągnął nosem i skierował wzrok w moją stronę. Szybko ukryłam się za barierką. I w tej chwili usłyszałam straszny ryk, który od razu zmroził krew w mych żyłach.
Powoli wyciągnęłam głowę w tamtą stronę i wszystko stało się jasne. Księżyc oświecił mój ogród, toteż mogłam wyraźniej ujrzeć co działo się przed moimi oczami. A działo się, oj działo.
Do, jak się okazało, ogromnego, brązowego wilkołaka dołączył mniejszy, czarny.
-A podobno Zeymah wyginęły- pomyślałam z podziwem przyglądając się tej scenie
Obaj napastnicy zataczali krąg patrząc na siebie groźnie. Wydawali przy tym głuchy warkot.
Po chwili ten mniejszy rzucił się na większego i zaczęła się zaciekła walka. Brązowy Schumir był oczywiście górą, a wynik tej walki był z góry przesądzony.
Gryzły się i wbijały szpony w swoje ciała, a mnie wyglądało to na walkę o terytorium, jakim był mój ogród.
W końcu ten mniejszy już dosyć poobijany zmył się stąd z podkulonym ogonem.
Brązowy wilkołak usiadł na ziemi i przejechał długim językiem po swojej prawej łapie. Krwawiła dosyć obficie po dużym ugryzieniu.
Zeymah wyszczerzył zęby i zawył w triumfie. Obserwowałam go z małym strachem do chwili, kiedy zniknął w lesie, po czym czmychnęłam cichutko do mojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą po same uszy. Wierciłam się porządne na całej powierzchni łóżka, dopóki nie zasnęłam.
Ale mój błogi znowu coś przerwało. Spojrzałam sennym wzrokiem na zegar, była godzina 4.32.
Przeciągnęłam się jak kot i ziewnęłam lekko. Po chwili okazało się, że tym, co mnie zbudziło, była wiadomość. Od razu ją przeczytałam:
,,Nie mogę zasnąć, myślę ciągle o Tobie, a mój sen mąci ciągle myśl, czy jutro się zobaczymy.-Austin M."
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko mu odpisałam:
,,Może przyjdziesz jutro po mnie o 10?"
Odpowiedź przyszła błyskawicznie:
,,Oczywiście, już nie mogę się doczekać. Miłych snów, Ally"
Położyłam się z telefonem w ręku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Wilcza Księga jest już ukończona, toteż teraz wezmę się za bohaterów.
Miłego weekendu i pozdrawiam.
czwartek, 14 sierpnia 2014
Rozdział 2
,,Nie rozglądaj się na boki, idź za przeznaczeniem"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dałam się prowadzić tajemniczemu blondynowi za rękę. Ten jednak nie wypowiedział żadnego słowa, po naszym wyjściu. Pewnie czekał na mój krok.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dałam się prowadzić tajemniczemu blondynowi za rękę. Ten jednak nie wypowiedział żadnego słowa, po naszym wyjściu. Pewnie czekał na mój krok.
-Na śmierć bym zapomniała- zagadnęłam- Jak ci na imię?
-Nazywam się Austin Moon. Ale moje imię blaknie przy twoim- dodał, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam
-Przestań- przerwałam mu- Gdzie idziemy?- zmieniłam temat z niewypowiedzianą ulgą
Ten chłopak, owszem bardzo przystojny, prawił mi nienaganne komplementy od początku naszej znajomości, czym szybko mnie zawstydzał. Może dlatego, że nie byłam do tego przyzwyczajona?
-To już blisko- mruknął zamyślony i potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z siebie jakieś niemiłe myśli lub wspomnienia
Dalej siedziałam już cicho przyglądając się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale jakoś tego nie pożałowałam. Obskurna dzielnica, na której kręciło się wielu podejrzanych typków, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
W końcu doszliśmy do, jak się okazało, małej restauracji, urządzonej niezbyt bogato, ale za to bardzo przytulnie.
Chłopak przepuścił mnie pierwszą i zaprosił do stolika. Usiedliśmy przy nim i po złożeniu zamówienia, między nami zapadła już cisza, którą bardzo szybko przerwałam:
-Co się stało, że mnie tu zaprosiłeś?
-Cóż- westchnął- Wszystkie dziewczyny w tamtej kawiarni przyglądały mi się z jakąś dzikością w oczach- zaśmiał się- Nie wyłączając twojej przyjaciółki. Ujęłaś mnie tym, że szybko przestałaś na mnie zwracać uwagę. Wybacz, że mogę wydawać ci się nachalny, ale nie na co dzień spotyka się taką piękność
-Um... dziękuję- odparłam- Czy mogę jeszcze o coś zapytać?- spytałam, a kiedy kiwnął głową, szybko dodałam- Co tam robiłeś? Stałeś ponad godzinę, czy...
-Czekałem na pewną dziewczynę- odparł- Umówiłem się tam z nią, ale jak widać wystawiła mnie. Miałem jeszcze małą nadzieję, że przyjdzie spóźniona, ale nic takiego jednak się nie wydarzyło. A wtedy zobaczyłem ciebie
Chłopak ujął mnie wiernością i wytrwałością. Każdy z chłopaków, z jakimi się spotykałam, przychodził spóźniony, albo wcale. A Austin dodatkowa potrafił poczekać na swoją wybrankę nawet godzinę. Zdziwiły mnie jego słowa, ale w pozytywnym tego słowie znaczeniu.
Po kilku minutach doszły nasze ciasta i po sekundzie zajadałam się najlepszym deserem, jaki miałam przyjemność spróbować.
-Często tu zachodzę- przyznał blondyn
Przy nim poczułam się sobą. Rozmawiało mi się z nim, jak z najlepszym przyjacielem. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-Miałeś kiedy dziewczynę?- zapytałam, kiedy najedliśmy się do syta
-Niestety nie- powiedział smutnie
-Taki fajny chłopak, a jeszcze nie ma ukochanej?- pomyślałam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza
-Już się gdzieś wybierasz?- uśmiechnął się postawny chłopak
-Tak, mama kazała mi nie wracać zbyt późno
-Może odprowadzić cię pod dom?- zaproponował, czym od razu u mnie zapunktował
Powiedział jak dżentelmen, ,,pod dom", a nie ,,do domu", by niczego nie sugerować.
Austin, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu, zapłacił za siebie i za mnie, po czym wyszliśmy z tej małej, acz uroczej kawiarenki. Szliśmy długi kawałek do mojego domu, ale ta podróż wydała mi się krótka. Za krótka.
Po chwili niestety byliśmy już pod moim domkiem, chłopak odmówił zaproszenia do środka, tłumacząc się nerwowo zbyt późną porą. Szybko wymieniliśmy się numerami i pożegnałam chłopaka pocałunkiem w policzek.
Kiedy zniknął mi z oczu, wróciłam do domu jak na skowronkach, nie zwracając nawet uwagi na księżyc. O tej porze księżyc już wyraźnie majaczył na horyzoncie. Była pełnia, co oznaczało noc wilkołaków.
Ps. Wilcza Księga jest prawie gotowa, ale można już przejrzeć wstępne notatki dotyczące wilkołaków.
Dalej siedziałam już cicho przyglądając się okolicy. Jeszcze nigdy tu nie byłam, ale jakoś tego nie pożałowałam. Obskurna dzielnica, na której kręciło się wielu podejrzanych typków, nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia.
W końcu doszliśmy do, jak się okazało, małej restauracji, urządzonej niezbyt bogato, ale za to bardzo przytulnie.
Chłopak przepuścił mnie pierwszą i zaprosił do stolika. Usiedliśmy przy nim i po złożeniu zamówienia, między nami zapadła już cisza, którą bardzo szybko przerwałam:
-Co się stało, że mnie tu zaprosiłeś?
-Cóż- westchnął- Wszystkie dziewczyny w tamtej kawiarni przyglądały mi się z jakąś dzikością w oczach- zaśmiał się- Nie wyłączając twojej przyjaciółki. Ujęłaś mnie tym, że szybko przestałaś na mnie zwracać uwagę. Wybacz, że mogę wydawać ci się nachalny, ale nie na co dzień spotyka się taką piękność
-Um... dziękuję- odparłam- Czy mogę jeszcze o coś zapytać?- spytałam, a kiedy kiwnął głową, szybko dodałam- Co tam robiłeś? Stałeś ponad godzinę, czy...
-Czekałem na pewną dziewczynę- odparł- Umówiłem się tam z nią, ale jak widać wystawiła mnie. Miałem jeszcze małą nadzieję, że przyjdzie spóźniona, ale nic takiego jednak się nie wydarzyło. A wtedy zobaczyłem ciebie
Chłopak ujął mnie wiernością i wytrwałością. Każdy z chłopaków, z jakimi się spotykałam, przychodził spóźniony, albo wcale. A Austin dodatkowa potrafił poczekać na swoją wybrankę nawet godzinę. Zdziwiły mnie jego słowa, ale w pozytywnym tego słowie znaczeniu.
Po kilku minutach doszły nasze ciasta i po sekundzie zajadałam się najlepszym deserem, jaki miałam przyjemność spróbować.
-Często tu zachodzę- przyznał blondyn
Przy nim poczułam się sobą. Rozmawiało mi się z nim, jak z najlepszym przyjacielem. Czułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim.
-Miałeś kiedy dziewczynę?- zapytałam, kiedy najedliśmy się do syta
-Niestety nie- powiedział smutnie
-Taki fajny chłopak, a jeszcze nie ma ukochanej?- pomyślałam i spojrzałam na zegarek, dochodziła dwudziesta pierwsza
-Już się gdzieś wybierasz?- uśmiechnął się postawny chłopak
-Tak, mama kazała mi nie wracać zbyt późno
-Może odprowadzić cię pod dom?- zaproponował, czym od razu u mnie zapunktował
Powiedział jak dżentelmen, ,,pod dom", a nie ,,do domu", by niczego nie sugerować.
Austin, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu, zapłacił za siebie i za mnie, po czym wyszliśmy z tej małej, acz uroczej kawiarenki. Szliśmy długi kawałek do mojego domu, ale ta podróż wydała mi się krótka. Za krótka.
Po chwili niestety byliśmy już pod moim domkiem, chłopak odmówił zaproszenia do środka, tłumacząc się nerwowo zbyt późną porą. Szybko wymieniliśmy się numerami i pożegnałam chłopaka pocałunkiem w policzek.
Kiedy zniknął mi z oczu, wróciłam do domu jak na skowronkach, nie zwracając nawet uwagi na księżyc. O tej porze księżyc już wyraźnie majaczył na horyzoncie. Była pełnia, co oznaczało noc wilkołaków.
Ps. Wilcza Księga jest prawie gotowa, ale można już przejrzeć wstępne notatki dotyczące wilkołaków.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Rozdział 1
,,Przeznaczenie nie jest jedyną drogą do prawdziwego szczęścia"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Witaj Ally- przywitała się ze mną dziewczyna ściskając mnie serdecznie
-Cześć Trish- odparłam uśmiechnięta siadając na stołku barowym,a mój zły humor prysł jak bańka mydlana
-I co z tym nowym chłopakiem?- zagadnęła moja przyjaciółka- Jak on miał na imię... Josh?
-Joshua- poprawiłam ją- Nic z tego- znowu się zdołowałam- Okazało się, że ma dziewczynę
Szybko zauważyłam, że Trish przestała mnie słuchać. Rozejrzałam się po kawiarni. Była przepełniona, bo wszystkie stoliki były zajęte, jednak głównie przez dziewczyny. Każda z nich wpatrywała się w jedno miejsce.
-Ale ciacho!- westchnęła w pewnej chwili moja przyjaciółka- Widzisz tego przystojniaka?- spytała i gestem dała mi do zrozumienia, bym się odwróciła, co też uczyniłam
Kilka metrów za mną stał oparty o ścianę najprzystojniejszy chłopak, jakiego widziałam. Był to wysoki i bardzo dobrze zbudowany blondyn. Już stąd zobaczyłam, że ma brązowe oczy. Wszyscy, z którymi wcześniej się umawiałam, odpadali z nim w przed biegach.
Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w niego jak w obrazek, nie wyłączając Trish.
-Halo, tu Ziemia!- pomachałam jej dłonią przed oczami i dopiero wtedy wróciła do niej świadomość
-Ach tak, przepraszam- speszyła się- Wybacz, ale przyglądałam się temu chłopakowi
-Tak, widzę go- powiedziałam zamyślona
,,John", jak nazwałam go sobie w myślach, nie ruszał się spod ściany. Co chwila zerkał nerwowo w stronę zegara wiszącego na ścianie.
-Zamawiamy coś, czy będziemy tak cały dzień wybałuszać oczy?- tym razem przerwała mi Patricia
-Tak, tak, oczywiście- zająknęłam się
-Haha- zaśmiała się dziewczyna- Tobie też ten chłopak zawrócił w głowie? Po prostu nie odwracaj głowy, w końcu sobie pójdzie, co nie?
Ale nie poszedł. Minęło dziesięć minut, potem godzina, a blondyn nadal tam stał. By o nim nie myśleć, zatopiłam swoje myśli w gofrach z bitą śmietaną i leśnymi owocami. Byłam zbyt zajęta rozmową, by zwracać na niego uwagę i po chwili reszta osób straciła nim jakiekolwiek zainteresowanie. Kilkoro z przebywających w kawiarni wyszło.
W końcu nadeszła i na nas pora. Trish wstała i zapłaciła za siebie. Także i ja podniosłam się gwałtownie, niestety zahaczyłam nieszczęśliwie nogą o stołek i najpewniej uderzyłabym głową o ziemię, gdyby nie... no, właśnie kto?
Tajemniczy blondyn w ostatniej chwili złapał mnie delikatnie i lekko podniósł.
-Hej, nic ci nie jest?- usłyszałam jego ciepły głos
-Eee..nic- tylko to zdołałam z siebie wydusić, mój wybawiciel emanował jakąś aurą, która po prostu nie pozwala mi wydobyć z siebie głosu
-Ally, nic ci się nie stało?!- krzyknęła Trish podbiegając do mnie
-Nic- powtórzyłam stając na nogach- Dziękuję- dodałam z wdzięcznością patrząc na przystojniaka
-Nie ma problemu- uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby- I, Ally...- zawahał się- Dasz się zaprosić na ciasto? Wiem, że pewnie tak piękna dziewczyna jak ty ma już chłopaka, ale...
-Jestem wolna- przerwałam mu szybko się rumieniąc
-To świetna świadomość- spojrzał mi w oczy- Pozwolisz, że ją porwę?- wypowiedział te słowa w stronę mojej przyjaciółki
-Nie przeszkadzajcie sobie- po czym mruknęła cicho- Szczęściara
Blondyn zapłacił za moje gofry, po wykonaniu tej czynności otworzył drzwi od kawiarni i zanim wyszliśmy z niej, zdążyłam jeszcze podłapać zazdrosne spojrzenia wszystkich dziewczyn.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Witaj Ally- przywitała się ze mną dziewczyna ściskając mnie serdecznie
-Cześć Trish- odparłam uśmiechnięta siadając na stołku barowym,a mój zły humor prysł jak bańka mydlana
-I co z tym nowym chłopakiem?- zagadnęła moja przyjaciółka- Jak on miał na imię... Josh?
-Joshua- poprawiłam ją- Nic z tego- znowu się zdołowałam- Okazało się, że ma dziewczynę
Szybko zauważyłam, że Trish przestała mnie słuchać. Rozejrzałam się po kawiarni. Była przepełniona, bo wszystkie stoliki były zajęte, jednak głównie przez dziewczyny. Każda z nich wpatrywała się w jedno miejsce.
-Ale ciacho!- westchnęła w pewnej chwili moja przyjaciółka- Widzisz tego przystojniaka?- spytała i gestem dała mi do zrozumienia, bym się odwróciła, co też uczyniłam
Kilka metrów za mną stał oparty o ścianę najprzystojniejszy chłopak, jakiego widziałam. Był to wysoki i bardzo dobrze zbudowany blondyn. Już stąd zobaczyłam, że ma brązowe oczy. Wszyscy, z którymi wcześniej się umawiałam, odpadali z nim w przed biegach.
Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w niego jak w obrazek, nie wyłączając Trish.
-Halo, tu Ziemia!- pomachałam jej dłonią przed oczami i dopiero wtedy wróciła do niej świadomość
-Ach tak, przepraszam- speszyła się- Wybacz, ale przyglądałam się temu chłopakowi
-Tak, widzę go- powiedziałam zamyślona
,,John", jak nazwałam go sobie w myślach, nie ruszał się spod ściany. Co chwila zerkał nerwowo w stronę zegara wiszącego na ścianie.
-Zamawiamy coś, czy będziemy tak cały dzień wybałuszać oczy?- tym razem przerwała mi Patricia
-Tak, tak, oczywiście- zająknęłam się
-Haha- zaśmiała się dziewczyna- Tobie też ten chłopak zawrócił w głowie? Po prostu nie odwracaj głowy, w końcu sobie pójdzie, co nie?
Ale nie poszedł. Minęło dziesięć minut, potem godzina, a blondyn nadal tam stał. By o nim nie myśleć, zatopiłam swoje myśli w gofrach z bitą śmietaną i leśnymi owocami. Byłam zbyt zajęta rozmową, by zwracać na niego uwagę i po chwili reszta osób straciła nim jakiekolwiek zainteresowanie. Kilkoro z przebywających w kawiarni wyszło.
W końcu nadeszła i na nas pora. Trish wstała i zapłaciła za siebie. Także i ja podniosłam się gwałtownie, niestety zahaczyłam nieszczęśliwie nogą o stołek i najpewniej uderzyłabym głową o ziemię, gdyby nie... no, właśnie kto?
Tajemniczy blondyn w ostatniej chwili złapał mnie delikatnie i lekko podniósł.
-Hej, nic ci nie jest?- usłyszałam jego ciepły głos
-Eee..nic- tylko to zdołałam z siebie wydusić, mój wybawiciel emanował jakąś aurą, która po prostu nie pozwala mi wydobyć z siebie głosu
-Ally, nic ci się nie stało?!- krzyknęła Trish podbiegając do mnie
-Nic- powtórzyłam stając na nogach- Dziękuję- dodałam z wdzięcznością patrząc na przystojniaka
-Nie ma problemu- uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby- I, Ally...- zawahał się- Dasz się zaprosić na ciasto? Wiem, że pewnie tak piękna dziewczyna jak ty ma już chłopaka, ale...
-Jestem wolna- przerwałam mu szybko się rumieniąc
-To świetna świadomość- spojrzał mi w oczy- Pozwolisz, że ją porwę?- wypowiedział te słowa w stronę mojej przyjaciółki
-Nie przeszkadzajcie sobie- po czym mruknęła cicho- Szczęściara
Blondyn zapłacił za moje gofry, po wykonaniu tej czynności otworzył drzwi od kawiarni i zanim wyszliśmy z niej, zdążyłam jeszcze podłapać zazdrosne spojrzenia wszystkich dziewczyn.
niedziela, 10 sierpnia 2014
Prolog
Trwa wojna, chociaż nikt nie chce tego przyznać. Nazywam się Ally Dawson i mieszkam w Miami od urodzenia. Moimi jedynymi przyjaciółmi są Dez i Trish. Ciężko mi to stwierdzić, ale należę (podobnie jak dwójka mych znajomych) do rodu wampirów. Mój klan od niepamiętnych czasów walczy z wrogim klanem wilkołaków, zwanych przez nas także Schumir, co oznacza diabeł.
Na nasze nieszczęście, my wampiry, musimy ukrywać się wśród ludzi. Istnieje wiele mitów na nasz temat, są one jednak wyssane z palca. Nie mamy ogromnych kłów, nie lubimy krwi, nie śpimy w trumnach, a słońce nam nie szkodzi. Starzejemy się tak samo jak ludzie.
Z wyglądu odróżnia nas tylko odrobinę jaśniejsza cera. Jedyną widoczną różnicą między nami, a ludźmi są nasze zajęcia i brutalność, jaką upodobali sobie przedstawiciele mojego gatunku. Mój klan uwielbia polować na wilkołaki. Jednak, przez to, że te potwory są dużo silniejsze od nas, nierzadko przegrywamy walki z nimi. I właśnie dlatego wampiry są artystami, jeśli chodzi o tworzenie broni lub zadawanie jak największego bólu. Moi pobratymcy upodobali sobie używanie mieczy z odrobiną trucizny sprawiającej ogromne cierpienie.
Są wirtuozami także w torturach i kochają zdobyć nowe trofea. O więcej informacji co do mego gatunku i o naszych wrogach odsyłam was do Wilczej Księgi, starej jak świat skarbnicy potrzebnej nam wiedzy.
Co do mnie, jestem przeciwna tym walkom i polowaniom, ale jako, ze mam tylko 17 lat, nikt nie chce mnie słuchać. Przekonałam się na własnej skórze, do czego zdolni są Schumir, ale nie zmienia to faktu, że pokój jest możliwy.
Mimo mojego pochodzenia, staram się spotykać z chłopakami, czy przyjaciółmi. Mam też ludzkie zainteresowanie, a mianowicie - muzyka. Pozwala mi się ona odprężyć i nie myśleć o o troskach tego świata. Ale niestety, jestem jak na wampira bardzo nieśmiała. Według moich rodziców, Trish oraz Deza mam wspaniały głos, ale mój strach przed sceną uniemożliwia mi rozwinięcie mojej kariery muzycznej.
Starałam się znaleźć drugą połówkę dla siebie, jednak moje nadzieje były płonne. Kiedy już, już spotykałam fajnego faceta, to okazywało się, że już ma dziewczynę, albo po prostu mnie zostawiał.
Nie miałam jeszcze chłopaka, pierwszego pocałunku i nie zapowiadało się, że coś się szybko zmieni. A jednak, moje życie zostało odwrócone do góry nogami za sprawą jednego blondyna, ale może zacznę od początku.
Tego dnia umówiłam się z Trish na spotkanie w niewielkiej kawiarni niedaleko parku. Wstałam dobrze wypoczęta, byliśmy w połowie wakacji, toteż nie musiałam pracować w rodzinnym sklepie Sonic Boomie.
Wykonałam wszystkie standardowe czynności (w których w skład wchodziło nałożenie lekkiego makijażu) i przebrana zeszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie przygotowane przez moją mamę, która zbierała się akurat z tatą do pracy.
-Tylko nie wracaj za późno- zastrzegła, widząc moją zawiedzioną minę szybko dodała- Przecież wiesz, że w okolicy kręci się ostatnio dużo...
-...tak mamo. złodziei, bandytów,gwałcicieli i morderców- dodałam za nią znudzonym tonem
-Nie- odparła- Wilkołaków, jeszcze by cię jaki uwiódł i nieszczęście gotowe
-Oj, mamo- westchnęłam- Wiesz, że uważam- porwałam torebkę z krzesła i szybciutko wybiegłam z domu
Kocham moją mamę, ale jak zawsze przesadza. Oczywiście, wilkołaka, kiedy jest w ludzkiej postaci, raczej nie rozpoznam, ale wierzę, że nic mi nie grozi wśród dużych grup ludzi.
Szybko dotarłam na miejsce, gdzie czekała już na mnie Trish.
Witajcie. Historia rozkręca się powoli, ale mam nadzieję, że dzięki dużej motywacji uda mi się szybko rozkręcić tego bloga.
Pozdrawiam (link do mojego pierwszego opowiadania:
http://auslly-dziennik.blogspot.com/
Na nasze nieszczęście, my wampiry, musimy ukrywać się wśród ludzi. Istnieje wiele mitów na nasz temat, są one jednak wyssane z palca. Nie mamy ogromnych kłów, nie lubimy krwi, nie śpimy w trumnach, a słońce nam nie szkodzi. Starzejemy się tak samo jak ludzie.
Z wyglądu odróżnia nas tylko odrobinę jaśniejsza cera. Jedyną widoczną różnicą między nami, a ludźmi są nasze zajęcia i brutalność, jaką upodobali sobie przedstawiciele mojego gatunku. Mój klan uwielbia polować na wilkołaki. Jednak, przez to, że te potwory są dużo silniejsze od nas, nierzadko przegrywamy walki z nimi. I właśnie dlatego wampiry są artystami, jeśli chodzi o tworzenie broni lub zadawanie jak największego bólu. Moi pobratymcy upodobali sobie używanie mieczy z odrobiną trucizny sprawiającej ogromne cierpienie.
Są wirtuozami także w torturach i kochają zdobyć nowe trofea. O więcej informacji co do mego gatunku i o naszych wrogach odsyłam was do Wilczej Księgi, starej jak świat skarbnicy potrzebnej nam wiedzy.
Co do mnie, jestem przeciwna tym walkom i polowaniom, ale jako, ze mam tylko 17 lat, nikt nie chce mnie słuchać. Przekonałam się na własnej skórze, do czego zdolni są Schumir, ale nie zmienia to faktu, że pokój jest możliwy.
Mimo mojego pochodzenia, staram się spotykać z chłopakami, czy przyjaciółmi. Mam też ludzkie zainteresowanie, a mianowicie - muzyka. Pozwala mi się ona odprężyć i nie myśleć o o troskach tego świata. Ale niestety, jestem jak na wampira bardzo nieśmiała. Według moich rodziców, Trish oraz Deza mam wspaniały głos, ale mój strach przed sceną uniemożliwia mi rozwinięcie mojej kariery muzycznej.
Starałam się znaleźć drugą połówkę dla siebie, jednak moje nadzieje były płonne. Kiedy już, już spotykałam fajnego faceta, to okazywało się, że już ma dziewczynę, albo po prostu mnie zostawiał.
Nie miałam jeszcze chłopaka, pierwszego pocałunku i nie zapowiadało się, że coś się szybko zmieni. A jednak, moje życie zostało odwrócone do góry nogami za sprawą jednego blondyna, ale może zacznę od początku.
Tego dnia umówiłam się z Trish na spotkanie w niewielkiej kawiarni niedaleko parku. Wstałam dobrze wypoczęta, byliśmy w połowie wakacji, toteż nie musiałam pracować w rodzinnym sklepie Sonic Boomie.
Wykonałam wszystkie standardowe czynności (w których w skład wchodziło nałożenie lekkiego makijażu) i przebrana zeszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie przygotowane przez moją mamę, która zbierała się akurat z tatą do pracy.
-Tylko nie wracaj za późno- zastrzegła, widząc moją zawiedzioną minę szybko dodała- Przecież wiesz, że w okolicy kręci się ostatnio dużo...
-...tak mamo. złodziei, bandytów,gwałcicieli i morderców- dodałam za nią znudzonym tonem
-Nie- odparła- Wilkołaków, jeszcze by cię jaki uwiódł i nieszczęście gotowe
-Oj, mamo- westchnęłam- Wiesz, że uważam- porwałam torebkę z krzesła i szybciutko wybiegłam z domu
Kocham moją mamę, ale jak zawsze przesadza. Oczywiście, wilkołaka, kiedy jest w ludzkiej postaci, raczej nie rozpoznam, ale wierzę, że nic mi nie grozi wśród dużych grup ludzi.
Szybko dotarłam na miejsce, gdzie czekała już na mnie Trish.
Witajcie. Historia rozkręca się powoli, ale mam nadzieję, że dzięki dużej motywacji uda mi się szybko rozkręcić tego bloga.
Pozdrawiam (link do mojego pierwszego opowiadania:
http://auslly-dziennik.blogspot.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)