,,Oto nowy członek"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
Ciągle towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ktoś nas śledzi.
-Też to czujesz?- Austin szepnął do mnie i przyśpieszył swój bieg.
-Cały czas myślę, że coś jest nie w porządku- odparłam- Daleko jeszcze?
-No wiesz, gdybyś nie kazała mi iść do tego doktora, to przecież...- powiedział zirytowany, ale patrząc w moje oczy szybko dodał- Już niedaleko.
-To dobrze- odetchnęłam z ulgą kładąc głowę na miękkim karku wilkołaka. Był jeszcze bardziej wygodny od mojego łóżka.
Przymknęłam ufnie oczy i nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.
-Obudź się lisico, już na to czas- usłyszałam ciepły głos należący do wiecie kogo.
Otworzyłam swe oczy i ujrzałam, że jestem w dużym namiocie, najwyraźniej medycznym, oprócz wzroku mojego przyjaciela podłapałam jeszcze ciekawskie spojrzenie stojącego nieopodal wilkołaka w ludzkiej formie, po stroju poznałam, że to lekarz.
-Ekhem- odezwałam się pierwsza widząc fachowy opatrunek na policzku mojego przyjaciela.- Widzę, że przespałam najlepsze.
-Oj tak- doktor popatrzył na mnie- Gdybyś widziała, jak Austin bronił się przede mną, myślałem, że będziesz potrzebna do trzymania go za rączkę, ale na szczęście obyło się bez tego- Austin spojrzał na niego z nieukrywaną irytacją- No, ale zostaną mu wielkie blizny- dodał szybko.
-Oj tam, nie przejmuj się tym- szturchnęłam w bok blondyna widząc jego przybitą minę- Ja tam lubię blizny u chłopaków- dodałam, a jemu zaświeciły się oczy.
-No dobrze, to ja was zostawiam. Aha, alfo- zwrócił się do Austina- Kiedy skończycie, przyjdźcie do nas, musimy coś omówić- puścił do mnie oczko i wyszedł z namiotu.
-My?- Zdziwiłam się, myślałam, że do takich spraw potrzebni są członkowie klanu.
-No właśnie o to chodzi- blondyn spojrzał mi głęboko w oczy czytając mi w myślach- To niespodzianka, więc lepiej już chodźmy- i zanim zdążyłam w ogóle zareagować zostałam niemal siłą zaciągnięta na zewnątrz.
Było już ciemno, a mrok rozświetlało jedynie kilka pochodni. Mimo to zdążyłam zauważyć dziesiątki par żółtych oczu wpatrzonych w nas. Mój przyjaciel także zdążył przybrać swą prawdziwą postać i po chwili gdzieś zniknął.
Zostałam sama, może jednak nie do końca sama, zważywszy na to, iż kilka metrów przed sobą miałam wielkie stado białych i czarnych wilkołaków. Nie bałam się ich, wiedziałam, że zostałam ich przyjacielem, a przynajmniej kimś, kogo nie można pożreć.
Jednak mój stan nie trwał długo, za moimi plecami pojawił się sporych rozmiarów biały wilkołak ubrany w dziwny strój: na głowie miał pióropusz, na szyi naszyjnik z kłów, wszędzie także pióra oraz naramienniki z czaszek wilków, a w łapie dzierżył ozdobną i długą laskę wykonaną z gałęzi jakiegoś drzewa. Był to lekarz, jednak teraz pełnił funkcję kogoś podobnego do szamana.
Nagle wszystkie stworzenia nawet wraz ze stojącym obok mnie wilkiem skłoniły się oddając komuś szacunek, odwróciłam się ciekawa tego, kto może być powodem ich zachowania.
Dzisiaj rozdział dość krótki niestety, jednak na osłodę dodam, że zaktualizowałam stronę Bohaterowie o dodatkowy opis Austina.
Prośba: Komentujcie rozdziały: to bardzo motywuje i sprawia, że wiem, że ktoś je czyta.
Pozdrawiam Klaudia
Świetny < 3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Wspaniały rozdział. Nie przejmuj się komentarzami. Sama wiem, że róznie z tym bywa :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next mam nadzieję dłuższy ;)
Pozderki Tami
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡