niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 41

,,Witaj wśród swoich, Nadziejo"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym, kogo ujrzałam, był mój wielki przyjaciel, chociaż jedyne, po czym mogłam go rozpoznać, był opatrunek na lewym policzku. Austin był ubrany jeszcze dziwniej od szamana: na głowie także miał pióropusz, ale z rogami. Pełno piór, niezwykłe naramienniki, a także opasający go pas na klatce, zza którego błyszczało dobrze mi znane ostrze, sprawiały, że wyglądał dość niezwykle.
-Nie było lepszego stroju w sklepie dla przebierańców?- pomyślałam i chciałam to wypowiedzieć na głos, ale w ostatniej chwili powstrzymałam swój niewyparzony język, bo wilkołak emanował jakąś aurą przywództwa. Nawet ja chciałam go słuchać.
Stanęłam naprzeciw Austina i szamana, a reszta wilkołaków powstała z ziemi i z zaciekawieniem wpatrywała się w to, co miało nadejść.
-Zu'u fal Zeyham- ogłosił szaman w stronę całego stada, a potem zwrócił się do mnie- Do ful fus ro mil. Yol tor doom, ri? Ally, wsrohlor for mi.
-Fos kra, ni Schumir. Gro da, Furos, Yoran un Zeymah- Austin spojrzał na mnie i wypowiedział nieznane mi dotąd słowa- Gro da mahlaan Schumir, Ally yo tol- wtedy zapadła cisza, którą zakończył słowami- Cyr ghur zul, Ally.
Skończył swą wypowiedź, wtedy szaman podszedł do mnie i skinieniem dłoni dał mi znak, bym uklękła. Uczyniłam to, wtedy też swym kosturem wykonał podobny rytuał do pasowania rycerza. Kiedy zakończył mogłam powstać. Austin raz jeszcze zwrócił się do mnie:
-Cyr ghul zul- uśmiechnął się do mnie i dał mi amulet podobny do tego, jaki miał na swojej szyi. Był to naszyjnik z kłów, natomiast na środku przedmiotu znajdowało się serce pomalowane na złoty kolor.
Wilkołak pomógł mi go założyć i wtedy usłyszałam ryk, który wydobywał się z kilkudziesięciu gardeł, musiałam aż z wrażenia zasłonić uszy, bo hałas był nie do zniesienia.
Nie trwało to jednak długo, a ceremonia w końcu dobiegła końca.
Austin podszedł do mnie, nadal miał na sobie swój dziwny strój.
-Co to było?- zwróciłam się do niego nadal będąc pod wrażeniem całości.
-A to...- zmieszał się- To była ceremonia przyjęcia cię do stada.
-To wiem, ale te słowa? Co one oznaczają? Nigdy wcześniej...
-Rozumiem, że nigdy wcześniej nie miałaś styczności z naszym rodowitym językiem- uśmiechnął się- Już ci tłumaczę: Wszyscyśmy zrodzeni w jednym. Lecz dziś zebrani tylko dla ciebie. Czy jesteś jedną z nas? Wsłuchaj się w te słowa. Wszyscy jesteśmy wilkami. Wszyscy my: biali, czarni i brązowi, wszyscy jesteśmy wilkami. Nadziejo, ty także. Witaj wśród swoich Nadziejo. Witaj wśród swoich.
-Nadzieja?- zdziwiłam się.
-No tak- Austin spojrzał na mnie uśmiechnięty- To twoje wilcze imię. Moje przykładowo brzmi: bezpieczeństwo- uśmiechnął się do mnie.
-Hm, dziękuję- odparłam i spojrzałam na swój naszyjnik, był niewątpliwie piękny w swej dzikości.
-A to- ujął swą wielką łapą mój prezent- Dar dla ciebie, kły symbolizują nierozerwalność z naturą, a to serce, symbolizuje ciebie. Twój ogrom prac włożony dla nas- zakończył swą poważną wypowiedź i lekko zamerdał ogonem, by trochę rozweselić mnie, co oczywiście mu się udało.
Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam się w jego puszystą klatkę piersiową. Austin wyczuł najpewniej, że lekko zadrżałam, gdyż wziął mnie szybko na ręce i niczym małe dziecko zaniósł do namiotu, innego od medycznego.
-Hej!- krzyknęłam rozbawiona do mojego owłosionego przyjaciela i trochę zawstydzona, gdyż w drodze do namiotu złapałam kilka ciekawych spojrzeń innych pobratymców Austina- Nie jestem małym dzieckiem!
-Tak? A mnie się zdaje coś innego- wilk parsknął śmiechem i w końcu postawił mnie przed sporych rozmiarów namiotem.
Weszłam do środka. Wnętrze było dość przytulnie urządzone, przy łóżku polowym natomiast ujrzałam gitarę.
-To mój namiot- oznajmił mi Austin- Śmiało- wskazał na jednoosobowe łoże.
-No co ty- odparłam oburzona- To twoje łóżko.
-Nie drocz się już ze mną, Ally- Austin odparł ze zniecierpliwieniem- Kładź się spać, przecież widzę, że jesteś śpiąca i zmarznięta, a poza tym mam jeszcze coś do załatwienia- dodał łagodniej.
Cóż, wielkiego wyboru nie miałam, toteż posłusznie ułożyłam się na łożu. Wilk troskliwie przykrył mnie grubym kocem, popatrzył na mnie jeszcze dłuższą chwilę i lekkim uśmiechem pożegnał się ze mną wychodząc z namiotu.

I w końcu jest. Mam też dodatkowo niespodziankę dla was. Każdemu, kto napisze komentarz pod tym postem podam jego odpowiednik imienia w wilczym języku. Jedynym wymaganiem jest podanie swojego ,,ludzkiego" imienia. Czas jest nieokreślony, komentarze anonimowe także się liczą!
Pozdrawiam Klaudia 


czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 40

,,Oto nowy członek"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Ally
Ciągle towarzyszyło mi nieodparte wrażenie, że ktoś nas śledzi.
-Też to czujesz?- Austin szepnął do mnie i przyśpieszył swój bieg.
-Cały czas myślę, że coś jest nie w porządku- odparłam- Daleko jeszcze?
-No wiesz, gdybyś nie kazała mi iść do tego doktora, to przecież...- powiedział zirytowany, ale patrząc w moje oczy szybko dodał- Już niedaleko.
-To dobrze- odetchnęłam z ulgą kładąc głowę na miękkim karku wilkołaka. Był jeszcze bardziej wygodny od mojego łóżka.
Przymknęłam ufnie oczy i nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.
-Obudź się lisico, już na to czas- usłyszałam ciepły głos należący do wiecie kogo.
Otworzyłam swe oczy i ujrzałam, że jestem w dużym namiocie, najwyraźniej medycznym, oprócz wzroku mojego przyjaciela podłapałam jeszcze ciekawskie spojrzenie stojącego nieopodal wilkołaka w ludzkiej formie, po stroju poznałam, że to lekarz.
-Ekhem- odezwałam się pierwsza widząc fachowy opatrunek na policzku mojego przyjaciela.- Widzę, że przespałam najlepsze.
-Oj tak- doktor popatrzył na mnie- Gdybyś widziała, jak Austin bronił się przede mną, myślałem, że będziesz potrzebna do trzymania go za rączkę, ale na szczęście obyło się bez tego- Austin spojrzał na niego z nieukrywaną irytacją- No, ale zostaną mu wielkie blizny- dodał szybko.
-Oj tam, nie przejmuj się tym- szturchnęłam w bok blondyna widząc jego przybitą minę- Ja tam lubię blizny u chłopaków- dodałam, a jemu zaświeciły się oczy.
-No dobrze, to ja was zostawiam. Aha, alfo- zwrócił się do Austina- Kiedy skończycie, przyjdźcie do nas, musimy coś omówić- puścił do mnie oczko i wyszedł z namiotu.
-My?- Zdziwiłam się, myślałam, że do takich spraw potrzebni są członkowie klanu.
-No właśnie o to chodzi- blondyn spojrzał mi głęboko w oczy czytając mi w myślach- To niespodzianka, więc lepiej już chodźmy- i zanim zdążyłam w ogóle zareagować zostałam niemal siłą zaciągnięta na zewnątrz.
Było już ciemno, a mrok rozświetlało jedynie kilka pochodni. Mimo to zdążyłam zauważyć dziesiątki par żółtych oczu wpatrzonych w nas. Mój przyjaciel także zdążył przybrać swą prawdziwą postać i po chwili gdzieś zniknął.
Zostałam sama, może jednak nie do końca sama, zważywszy na to, iż kilka metrów przed sobą miałam wielkie stado białych i czarnych wilkołaków. Nie bałam się ich, wiedziałam, że zostałam ich przyjacielem, a przynajmniej kimś, kogo nie można pożreć.
Jednak mój stan nie trwał długo, za moimi plecami pojawił się sporych rozmiarów biały wilkołak ubrany w dziwny strój: na głowie miał pióropusz, na szyi naszyjnik z kłów, wszędzie także pióra oraz naramienniki z czaszek wilków, a w łapie dzierżył ozdobną i długą laskę wykonaną z gałęzi jakiegoś drzewa. Był to lekarz, jednak teraz pełnił funkcję kogoś podobnego do szamana.
Nagle wszystkie stworzenia nawet wraz ze stojącym obok mnie wilkiem skłoniły się oddając komuś szacunek, odwróciłam się ciekawa tego, kto może być powodem ich zachowania.

Dzisiaj rozdział dość krótki niestety, jednak na osłodę dodam, że zaktualizowałam stronę Bohaterowie o dodatkowy opis Austina.
Prośba: Komentujcie rozdziały: to bardzo motywuje i sprawia, że wiem, że ktoś je czyta.
Pozdrawiam Klaudia

niedziela, 8 listopada 2015

Nowa informacja

Pragnę poinformować was, że zaktualizowałam Wilczą Księgę o nowego przedstawiciela wilkołaków.
Chciałabym was także prosić o to, by każdy, kto czyta tego bloga, mógł w miarę swoich możliwości dodawać komentarze, swoje rady, przemyślenia itp. Będzie to niezwykle dla mnie pomocne i motywujące.
Pozdrawiam Klaudia
(Ps. liczy się każdy komentarz, nawet anonimowy)

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 39

,,Czekaj na najmniejszy nawet błąd"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oczami Austina
Otworzyłem swe zaspane oczy przeciągając się. Policzek nie bolał już tak bardzo, ale zaczął jakby lekko szczypać. Może jednak powinienem wybrać się do jakiegoś fachowego lekarza.
Nie zrozumcie mnie źle. Moi przyjaciele wykonali kawał dobrej roboty, ale jednak daleko do ideału.
Ziewnąłem po raz kolejny, a przed oczami stanęła mi Ally.
-Dzień dobry- powiedziała przymilnie.
-Dobry to on będzie- mruknąłem cicho, a dziewczyna spojrzała na mnie badawczo- Na co masz ochotę?- zmieniłem temat.
-Chyba wiadomo!- odparła ucieszona moim dobrym humorem i zaraz zabrała się za robienie naleśników.
W końcu wstałem z krzesła i nadal zaspany podreptałem do pokoju, by z lekka się odświeżyć.
30 minut później
-Pyszne śniadanie- powiedziałem z uśmiechem- Twoje naleśniki stają się lepsze od moich.
-No wiem- odparła skromnie- A teraz zbieraj się.
-A po co?- szczerze się zdziwiłem.
-Tylko nie zgrywaj mi tu takiego niewiniątka. Dan wczoraj mi powiedział, że macie w swoim stadzie fachowego lekarza. Skoro nie chcesz iść do ludzkiego doktora, to pójdziemy do wilczego- wzięła się pod boki.
-A to zdrajca z tego Dana- mruknąłem ledwo słyszalnie.
-Aha, twój przyjaciel ostrzegał mnie, że jesteś uparty. No chodź już!- pociągnęła mnie gwałtownie za rękę.
Chcąc nie chcąc musiałem wyjść z Ally do lasu. Akurat po niedawnych wydarzeniach nie byłem do końca pewien, czy jest to dobry pomysł. Ale dziewczyna się zawzięła na amen, nie miałem więc najmniejszego wyboru.
-A ponoć to ja jestem Alfą- pomyślałem z zadumą- W tym związku rządzi jednak Ally.
Dziewczyna stanęła kawałek ode mnie, w tym czasie ja w krzakach obok dokonałem mej przemiany.
Po wszystkim padłem na cztery łapy, brunetka mogła mnie dosiąść i ruszyliśmy.
Tymczasem
-Czy możemy już ich załatwić?- krwawy wilkołak bez kawałka pyska mlasnął ze zniecierpliwieniem.
Towarzyszący mu władca wampirów spojrzał na niego gniewnie.
-Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać, żałosny kundlu, że to nie takie proste?!- Thrall prawie krzyknął.
Oba stworzenia obserwowały z ukrycia niezwykły widok. Nie na co dzień widzi się wampirzycę dosiadającą Zeymah.
-Heh, ten wilk robi się potulny jak baranek. Nie do wiary, że to istna maszynka do zabijania i najlepszy łowca. No, teraz ten tytuł należy do ciebie- Proudmoore spojrzał z podziwem na swoje dzieło.
Któż mógł się spodziewać takiego efektu? Na początku był to nieudany eksperyment. Porwał czarnego wilkołaka i zmienił odrobinę jego DNA dodając mu własne.
A teraz stoi przed nim mierzący dokładnie 215 cm wilkołak o niespotykanym dotąd kolorze sierści, sile i wytrzymałości.
-Ich śmierć nie może wyglądać na przypadek. To wydarzenie muszą ujrzeć wszyscy z klanu Schumir.
To ma ich poruszyć, zniszczyć ich morale.
-W jaki sposób?- bestia nie rozumiała.
-Gdy ich najlepszy wojownik padnie w walce zrozumieją, że z nami nie mają szans. A co do ciebie- zwrócił się do niego- Obserwuj tę dwójkę, czekaj na ich potknięcie i wykorzystaj najmniejszy nawet błąd. Musisz zranić ich dogłębnie, ale nie zabić. To zabawa na później- Thrall wyszczerzył zęby w okrutnym śmiechu i rozpostarł skrzydła gotów do lotu.